Vratyas przemierzał puste ulice miasta w poszukwaniu miejsca na nocleg. Jednak większość gospód o tej porze miała komplet gości. Po czwartej próbie dostania jakiegoś lokum pomyślał, że ostatecznie noc może spędzić pod gołym niebem, tak jak czynił przez wiele lat. Tamto jednak miało miejsce w dziczy, teraz był w Podmurkach, ośrodku cywilizacji i kultury. Nie wypadało będąc w Podmurkach spać na jakimś skwerze lub pod mostem...
Nie spodziewał się, że mu się uda. Z rezygnacją wszedł do „Tłustych Cielców”, natychmiast po zamknięciu drzwi przyciągając wzrok wszystkich zgromadzonych wewnątrz. Sala była duża i niska, wsparta na czterech drewnianych filarach, na których zawieszone były kopcące lampy. W dużym palenisku pod odległą ścianą huczał ogień, przed którym kilku jegomościów grzało wyciągnięte nogi. Ludzie siedzieli przy rozstawionych wzdłuż ścian ławach, racząc się grzanym piwem i parującym jedzeniem. Przy wysokim szynkwasie stało dwóch mężczyzn, w jeszcze mokrych ubraniach. Najwidoczniej przed chwilą przybyli. Ruszył w ich stronę i w stronę kręcącego się za barem karczmarza w poplamionym fartuchu.
Już miał się odezwać do szynkarza, gdy drzwi otwarły się i do wnętrza wpadły wirując, niesione wiatrem, płatki śniegu. Schylając się, do wnętrza zajazdu weszła zakapturzona postać. Nie zdejmując kaptura, podniesionym głosem spytała:
Czy są tu chętni do wzięcia udziału w niebezpiecznej wyprawie?! Wyprawie do Doliny Cieni?!
W karczmie zapadła cisza. Tylko w kącie ktoś jęknął... Co spowodowało tą nagłą zmianę nastroju? Czyżby przywołana przez nieznajomego nazwa?
Dolina Cieni.
"Brzmi nieźle" – pomyślał Vratyas. – "A mi przydałoby się nieco gotówki..."
- Przyjacielu – zwrócił się do zakapturzonego nieznajomego. –
Podejdź tutaj. Napijemy się wspólnie piwa, pogadamy o tej dolinie. O spójrz, tam jest wolne miejsce. Karczmarzu, dwa garnce grzańca do tego stołu!