Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2009, 16:15   #5
Fanael
 
Fanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Fanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodze
- Nie żartuję. Rzadko kiedy widuję się taką piękność. - rudogłowy, przystojny facet uśmiechał się do skąpo ubranej latynoski - Nie wierzę, że nie widzisz w lustrze codziennie rano.

Laredo nie było szczytem jego ambicji, ale powoli zaczynał się godzić ze swoim losem. Apartament nie był znowu taki zły, było gdzie zagrać w karty, no i oczywiście piękne widoki. Smagła skóra, gęste czarne loki i temperament, którego Amerykanki europejskiego pochodzenia mogły jedynie pozazdrościć. Z wielkim trudem odrywał wzrok od Marii, bo tak przedstawiła się dziewczyna, by obserwować zbierającą się pod hotelem grupkę. Powoli zaczynało się tam robić tłoczno i chyba zbliżał się czas, by dołączyć do potulnego stadka. Wydawało mu się, że przynajmniej jedną osobę kojarzył z San Diego, ale nie postawił by na to pięciu dolarów.

- Maria, muszę znikać, ale obiecuję, że jutro zadzwonię i zabiorę cię na kolację. Co ty na to chica? Do zobaczenia - uśmiechnął się szeroko i puścił do niej oczko.

Przechodząc na drugą stronę ulicy zaczął baczniej przyglądać się wesołej gromadce. W ostatniej chwili zauważył nadjeżdżającą limuzynę i z gracją uskoczył na chodnik. Ostatnie czego potrzebował w tej chwili, to podpaść jakiejś szyszce w dniu triumfu i chwały. Ustawił się z tyłu zgrai i obserwował triumfalne wejście. Z trudem stłumił uśmiech, gdy zobaczył dziwaczną kreację . A później jego serce zabiło ponownie tylko po to, by mogło po chwili stanąć na widok towarzysza dziwnie ubranego osobnika. Z deszczu pod rynnę, pomyślał Seamus, Ciekawe co on tu robi? Jezus Ścierra De La Mieszacz był drugą po swoim ojcu personą, bez której świat byłby o wiele piękniejszy, karty o wiele łaskawsze, a dziewczyny chętniejsze. Cóż poradzić.
Uśmiechnął się w udawanym geście szczerości kiedy wzrok książęcego gościa przemknął po nim. Pech chciał, że wylądowali wszyscy w jednej windzie, która jakoś specjalnie nie śpieszyła się by dojechać do celu. W lustrzanych ścianach mógł obejrzeć sobie pozostałych biedaków skazanych na uczestnictwo noworocznej szopce. Ciekawe towarzystwo, ciekawe skąd nas pozbierało... I ciekawe dokąd nas zaprowadzą...
 
__________________
Księciu nigdy nie powinno brakować powodów, by złamać daną obietnicę.

Ostatnio edytowane przez Fanael : 24-05-2009 o 19:21. Powód: Lekkie poprawki stylistycze.
Fanael jest offline