Popołudnie ma się wyraźnie ku końcowi i przyjemny, żółto-czerwony blask zachodzącego słońca skąpał Heideck we wczesnojesiennej zadumie. W miasteczku jednak bynajmniej nie zanosiło się na uspokojenie. Wręcz przeciwnie, coraz więcej pomagierów i pastuchów ściągało po całodziennym trudzie do ... "Pastucha" oczywiście. Cześć z tego przybytku się wyniosła, pewnie by objąć nocną zmianę. Pojawiło się też więcej wozów, kupców i podróżników. Magia wieczora działała i przyzwyczajenie, by na noc nie zostawać w głuszy jest silniejsze niż cokolwiek innego. I praktyczniejsze.
Przy budynku garnizonu też zapanowało ożywienie, jakby napływ ludzi nagle wlał nowe siły w strażników. Widzicie, jak wychodzą z budnyku i wchodzą na ulice i między domy. Nawet jeden z nich poszedł w stronę sadzaweczki.
A w "Pastuchu" Torin wysłuchał wielu ciekawych opowieści, szczególnie o krowach, bykach i ich przygodach na drodze do miasta. Były tam opowieści o tym jak stado krów Hencka rozgromiło watahę wilków pod Stactgin. O tym, jak szczególnie dorodne byki ze stada Hussena uratowowały rodzinę właściciela od wpadnięcia w łapy zielonoskórych. I oczywiście nieśmiertelna opowieść o magicznej krowie, która dawała cały czas mleko. Chłopaki, bo żadnej dziewoi nie było widać, raczyli się piwem i takimi właśnie opowieściami. Wielu było z dalekiego południa i spędzają bydło do samego Averheim. Dla wielu z nich to przygoda życia i droga do zdobycia pieniędzy.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |