Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2009, 22:36   #6
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Sylwestrowa noc. Słychać tłumy zmierzające na zabawę. Rozchichotane dziewczęta trzymają się kurczowo swych już lekko wstawionych partnerów. Już czas. Taksówka zatrzymała się pod hotelem Santa Maryja. Tak, już czas.

Sylwestrowy bal, targowisko próżności. Nie mogła powiedzieć, że nie lubiła takich uroczystości. Nie było przecież nic złego w tym, że czasem miała ochotę się zabawić. A ostatnio powodów do śmiechu miała niewiele. Rosalie powiedziałaby, żeby przestała sobie tym zawracać głowę. A może wcale by tak nie powiedziała? No cóż… w obecnej sytuacji trudno byłoby ją o to zapytać.

Rebecca zapłaciła kierowcy i wysiadła z taksówki. Zielona atłasowa suknia zaszeleściła w rytm stukotu obcasów. Kobieta ruchem głowy odgarnęła z czoła ogniste loki. Jakiś chłopak po drugiej stronie ulicy o mało nie wpadł na latarnię. Ktoś zachichotał, ktoś zagwizdał.
Wchodząc do budynku Rebecca obejrzała się. W głębokim dekolcie zakrywającej ramiona sukienki zalśniło coś zielonego. Naszyjnik ze szmaragdami – jedna z nielicznych cennych rzeczy, jakie zdołała zabrać z San Diego.


Chwilę po tym, jak jej taksówka odjechała, tuż przed wejściem zatrzymał się biały Rolls-Royce. Z samochodu najpierw wysiadł szofer, a chwilę po nim ciemnoskóry mężczyzna o utapirowanych białych włosach, ubrany w dopasowany strój w panterkę - Louis Norman Lancaster. Uśmiechnęła się życzliwie, lecz chwilę później uśmiech spełzł z jej pełnych, różanych ust bo oto z drugich drzwi wyłonił się Jesus Cerro De La Mesas. O mały włos nie potknęła się o fałdkę dywanu widząc jego budzącą grozę twarz. A więc nawet tutaj nie może się oderwać od demonów z San Diego. Swoją drogą ciekawe, czy Jesus ją rozpozna. Powinien, ostatecznie przecież swojego czasu mieli ze sobą sporo do czynienia. Dawne dzieje.

Ruszyła do windy. Niezależnie od tego, kto jeszcze zaszczyci swą obecnością przyjęcie, ona nie miała prawa się spóźnić. Boy hotelowy uśmiechnął się widząc jak wsiada do windy. Ostentacyjnie odwróciła się od niego. Nie będzie przecież patrzeć na jakiegoś chłoptasia, którego twarz w najmniejszym nawet stopniu nie wyrażała tęsknoty za inteligencją. Wśród pozostałych pasażerów znalazły się dwie dość dobrze znane jej osoby: Hektor, przystojny młodzieniec o twarzy anioła i oczach diabła, oraz Eve – kolejna znajomość jeszcze z San Diego.

Tak.Już teraz na każdym kroku spotyka demony przeszłości, a bal nawet się jeszcze nie rozpoczął. Aż strach się bać…
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 25-05-2009 o 22:39.
echidna jest offline