Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2009, 22:40   #9
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
-Tom?- powtórzyła zapytana staruszka.-Tak, był taki jeden. Ale dostał kosę pod żebro i się skończyło. Podobno zaczęło mu się powodzić- rzęziła baba.

-Że niby kto? Eladrinka jaka? A ta czarnula, co się z nią prowadzał. Cheba dalej mieszka w jego chacie. O, przy tamtej krawędzi-starucha wyciągnęła sękaty palec kierując go ku jeden z krawędzi Sigil. -I na Urzędniczą.

Erevan przyznał szczerze sobie w duchu, że nigdy by nie podejrzewał ludzkiej rasy o tak lekceważący stosunek do czystości i higieny. Starucha, którą wypytywał, ubrana w łachmany stanowiła idealny obraz całego tego, zapomnianego przez bogów miejsca.

Ruszył żwawo we wskazanym przez kobietę kierunku. Kierunku, który wskazał mu sękaty, powykręcany w stawach przez reumatyzm palec, bardziej jednak przypominający szpon, niźli ludzką część ciała.




Szedł ostrożnie, starając się unikać zapadających się pod stopami zdradliwych kałuż, pełnych błota i nieczystości, na Corellona, Erevan wolał nie wiedzieć co jest ich substratami. Uliczki, które prowadziły go w stronę krawędzi, bardziej przypominały wydrążone w wielkiej kupie śmieci tunele, niźli znane z innych miejsc aleje. Sterty sięgały dużo nad głowę eladrina, a do najniższych nie należał.

Niezrażony szedł jednak dalej, mając przynajmniej jakiś trop. „Mieszkanie Toma” – brzmiało nieźle, miał nadzieję, że nie przedzierał się niepotrzebnie przez to jedno wielkie Wysypisko. Gdyby siostra Mirandy była na miejscu, to jego misja zakończyła by się szybko z powodzeniem… gdyby była…



Ściany śmieci piętrzyły się w niektórych miejscach na kilka metrów… właśnie przechodził przez taki korytarz. Nagle przed nim, na wąską, błotnistą ścieżkę opadł włochaty kształt. Cztery pary odnóży i kłapiące jadem szczęki pajęczaka zagrodziły mu drogę. Wyrwał miecz z pochwy i chciał odskoczyć od pająka, kiedy za plecami usłyszał kolejne pluśnięcie w błocie. Był w potrzasku, zareagował instynktownie.

Wrodzona moc jego rasy zadziałała błyskawicznie. Przez moment czuł jak jego ciało dematerializuje się, by po chwili ciemności, przemieszanej z srebrzystymi błyskami, pojawić się za pająkiem zagradzającym mu drogę z przodu.

Klinga długiego, smukłego miecza zapłonęła zielonkawymi płomieniami, spływającymi po niej niczym krew. Wyćwiczona pozycja szermierska, wyuczona podczas godzin wyczerpujących treningów pod okiem seniora rodu Eveningfallów, pomogła osiągnąć cel. Płonące ostrze zmierzało ku łączeniu odwłoku potwora z tułowiem, jednego z najbardziej wrażliwych punktów.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline