Kiedy łowca szczęśliwie uniknął ciosu, omal nie zawył ze szczęścia. Miał szansę przeżyć, choć, jak wiadomo, to wszystko miało się dopiero rozstrzygnąć. Wyrzucił w powietrze miecz z prawej ręki i szybkim ruchem przerzucił ostrze z lewej ręki do prawej, łapiąc spadającą klingę w wolną dłoń. Uśmiechnął się lekko i szepnął -Koniec polowania - po czym ciął raz, za to silnie w bok wojownika. Nie liczyła się obrona, liczył się atak. Zaraz po ciosie chciał wyślizgnąć się z "objęć" wojownika i przesunąć na bok. |