Infernus krzyknął z bólu i cofnął się o krok. Ustawił miecz w defensywnej pozycji, magiczne tarcze skupiły się przed nim w jednym miejscu, a lewa dłoń kreśliła szaleńczo ochronne znaki.
Lecz na twarzy genasi gościł uśmiech i to jeden z tych perfidnych.
-Jesssteśśś dobry. Bardzzzzo dobry. Szszszkoda byłoby zosssstawićśśś cię przy życiu- słowa gladiatora brzmiały złowieszczo, nawet jak na gust shiftera. I wtedy to genasi zniknął, a adrenalina walnęła stojącego o krok od śmierci łowcę niczym młot. Gdzie się pojawi? Niewidzialność, teleportacja? Astiroth rozglądał się na lewo i prawo...
I nagle rozległy się westchnienia zdziwienia, ulgi, okrzyki gniewu. Shifter zobaczył Infernusa- był poza klatką. Oddawał właśnie miecz młodemu człowiekowi.
-Kurwa, Infernus! Czyś ty zwariował? On już był twój!- ryknął czarodziej w czerwieni.-Wystarczyło pojawić się za jego plecami i zdzielić go w łeb!
-Nie byłoby w tym sssssatyssssfakcji- odparł genasi.-Kiedyśśśś sssspotkamy ssssię poza areną. I wtedy zmierzymy ssssię na śśśśmierćśś i życie- ostatnie słowa odchodzącego gladiatora kierowane były niewątpliwie do Astirotha. Wkrótce drzwi klatki otworzyły się pozwalając łowcy wyjść. Trzeba przyznać, że to była wymagająca walka.
No i miał na ostrzach jego krew. |