Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2009, 18:32   #7
Callisto
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Meave zaklęła cicho pod nosem gdy poczuła, że jej zmarznięte nogi zalewa ponowna fala zimna. Ta wędrówka powoli zaczynała ją denerwować. W porównaniu z nią życie na statku było istnym rajem na ziemi, pomimo iż nie znosiła być ograniczana. Powinna była się domyślić, że Pankracy Hallus miał jakiś powód, by przyjąć ją za darmo. Z początku myślała, że może jej sztuczki wystraszyły go, dlatego ją przyjął, ale on od początku miał wszystko zaplanowane. Szczęście, że miała na głowie swoją ulubioną chustkę, inaczej jej długie do pasa, rude włosy zapewne przeszkadzałyby jej w wyciąganiu dobytku Hallusa z błota. Przez swoją długość bywały dość kłopotliwe jednak Meave uparcie odmawiała ścięcia ich. Czuła, jakby ścinając je poświęcała część swojej tożsamości.
Przerywając rozmyślania na temat swoich włosów, spojrzała na Jakuba i Robego ze złością w oczach.
„Nigdy nie widziałam stworzeń tak leniwych jak ci dwaj. Gdyby mogli najchętniej przerzuciliby wszystkie obowiązki na nas, a sami wylegiwaliby się. Och, jakże chętnie dałabym im nauczkę” mruknęła cicho czując jak jej stopy ponownie zamaczają się w wodzie. „Och, jakże brakuje mi czasów podróżowania z Hourunem. Żadnych ograniczeń, żadnych rozkazów, żadnych przemokniętych stóp…” pomyślała z utęsknieniem i zasępiła się na moment, nie zapominając jednak o swoich obowiązkach. Jej smutna mina szybko została zastąpiona towarzyszącemu jej całą wędrówkę wyrazowi zaciętości, a w jej oczach pojawiły się iskry buntu. „Gdy tylko dojdziemy do najbliższej wsi rzucam to wszystko.” Pomyślała i uśmiechnęła się sama do siebie z niejaką satysfakcją, że podjęła taką decyzję.
Gdy słońce wreszcie wyszło oczywiście grzało im w plecy. Rzadko bowiem bywa, by grzało akurat tam, gdzie człowiek by chciał. Gorąco, które Meave odczuwała na plecach wcale jej nie pomagało. Wolała, żeby słońce grzało w jej przemarznięte stopy, ale wiedziała, że to tylko pobożne życzenie. Westchnęła ciężko przyglądając się z utęsknieniem pasażerom wiatrostatku, który mignął jej w oddali. Szybko jednak otrząsnęła się z tej myśli. Wiedziała, że nie powinna narzekać, w końcu Hallus obiecał im, że dzisiejszą noc spędzą w gospodzie. Meave była przekonana, że chciałby dodać iż każdy płaci za siebie, ale ich spojrzenia mówiące wyraźnie, co o tym sądzą odwiodły go od tego pomysłu. „Dobrze, że się opamiętał, stary skąpiec” Przemknęło kobiecie przez myśl. Uśmiechnęła się złośliwie.
- Jeno mi się nie rozłazić za dziewkami tam! Wyruszamy z samego rana, a kto nie wstaje ten zostaje – burknął kupiec nim poszedł sprawdzać czy jego dobytek jest dobrze zabezpieczony.

Konie były już bardzo zmęczone i trzeba było je ciągnąć, gdy zza traw i krzaków zaczęła wyłaniać się wioska. Wraz z każdym krokiem mieścina stawała się ona coraz wyraźniejsza. Po pewnym czasie Meave zauważyła, że jest to niewielka wioska, otoczona z trzech stron polami. Na oko liczyła ona nie więcej niż piędziesiąt domów. Meave ciekawie rozglądnęła się po wsi. Nie wyróżniała się ona niczym szczególnym. Domy miały słomiane dachy, a każdy otoczony był sadem owocowym. Na drzewach pięknie czerwieniły się jabłka, przybierały fioletową barwę dojrzewające śliwki. Zewsząd słychać było gwar rozmów ludzi, coś za czym zaczęła już tęsknić. Gospoda do której dążyli stała w nietypowym, zdaniem Meave, miejscu. Przywykła ona, że gospoda jest zwykle w centrum miasta, podczas gdy w tej wsi, o nazwie Podkosy, stała przy czymś, co zapewne miało robić za przystań. W rzeczywistości wyglądało to jednak jak po prostu spory pomost, do przystaniu było temu daleko, ale czego się spodziewać po takiej wsi. Mieścina sama w sobie wyglądała na dość senną i niczym szczególnym, poza niezwykłym położeniem gospody, niewyróżniającą.
Gdy dotarli na miejsce najpierw, tak jak kazał im Hallus, ruszyli w głąb gospody aby zostawić pakunki w pokoju kupca. Następnie poszli oporządzić konie by w końcu móc usiąść do ciepłego posiłku. Czuła na sobie czujny wzrok pracodawcy. „Zapewne pilnuje nas byśmy nie zjedli za dużo.” Pomyślała nalewając sobie piwa. Obserwowała jego piękną bursztynową barwę przypominając sobie jak dawno już go nie piła. Nałożyła sobie gulaszu i spałaszowała, zupełnie zapominając o otaczających ją ludziach. Tak dawno nie jadła już porządnego posiłku…
- Co tak nic nie mówicie i siedzicie jak te kołki, mili kompani?- zaczęła, chcąc zachęcić towarzyszy do rozmowy, a promienisty uśmiech zakwitł na jej niebrzydkiej twarzy – Hallus nam trudną trasę obrał, wszystkich nas wymęczyła, ale ciekawam, gdzie początek waszej drogi, kim jesteście? – usłyszała głos jednej z kobiet. Podniosła głowę spoglądając na nią.
- Mnie ojczulek nazwał Tua po prababce. Urodziłam się we wsi, niewiele mniejszej od tej. Jej nazwy nie znajdziecie na mapie. Wyruszyłam, bo chciałam i nikt mnie nie zmuszał. Jestem tu teraz z wami, bo tylko nasz kierownik karawany pozwolił mi na dołączenie do swojej kompani. A jak to jest z wami?Meave parsknęła śmiechem pod nosem. Nie lubiła się dzielić z innymi szczegółami ze swojego życia. Wolała, żeby sami odgadywali. Uważała, że tak jest zabawniej.
- Jestem Maeve.– mruknęła pod nosem, zdejmując chustę z głowy. Rude włosy uwolnione spłynęły jej do pasa, a bystre, brązowe oczy przyglądały się towarzyszce, jakby chciały poznać każdy jej sekret. Jednak rudowłosa zachowała milczenie i nie powiedziała o sobie nic więcej.
 
Callisto jest offline