Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2009, 21:40   #9
Amm
 
Amm's Avatar
 
Reputacja: 1 Amm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetny
Klap-mlask, klap-mlask, klap-mlask
Półprzytomny Rang wsłuchiwał się w zapadające co chwila w błoto kopyta koni. Maszerując tą ledwo widoczną i najpewniej zapomnianą przez bogów ścieżką nie myślał o niczym. Prawie o niczym.
Klap-mlask, klap-mlask, klap-mlask
Sam dzień, w którym zgodził się pomóc temu kupcowi pamiętał jak przez mgłę. Było to w jednej z mniejszych gospód miasta Darrow, gdzie właśnie stracił ostatnie sztuki złota na niezbędny prowiant, którego wiecznie brakowało.
PLASK!
Wdepnięcie w kałużę wyrwało mężczyznę z myślenia, do którego szybko wrócił. Kilka dni chodzenia w przemoczonych butach i można się przyzwyczaić.
Właśnie tego wieczoru spotkał kupca. Przedstawił się jako Pankracy Hallus i nie owijając w bawełnę stwierdził, że poszukuje kilku ludzi, którzy zajmowali by się ochroną jego cennych dóbr.
PLASK!
- Cholerne kałuże! - nie zdołał już wytrzymać.
I tak to się skończyło. Z początku miły staruszek okazał się zwyczajnym, wykorzystującym innych sknerom, dla którego bycie pierwszym jest priorytetem. Rang wiedział jednak, że gdyby nie on to najpewniej wiązałby już koniec z końcem. Podróż wzdłuż podmokłych brzegów rzeki Uran wydawała się niemal dla wszystkich szaleństwem. Tylko jeden człowiek potrafił w tym dostrzec niemały zysk.
Kątek oka spojrzał na dwóch pachołków Hallusa, którzy wydawali się być zatrudnieni u niego na stałe. "Jakob i Robe się chyba nazywali. Chodzące dowody na to, że bycie leniem jest o niebo łatwiejsze".
Gdzieś w południe Pankracy zerkając na swoją mapę stwierdził, że dzisiejsza noc dla odmiany spędzona zostanie w ciepłej karczmie.

Jakże jestem spragniona! - jedna z towarzyszek o jakże urokliwym imieniu Verna krzyknęła z całych sił w stronę pozostałych, gdy tylko zobaczyła pierwsze budynki. Była to mała, chyba rzadko odwiedzana wioska, która liczyła około pięćdziesięciu budynków.
- Wieś nazywa się Podkosy moi mili. - powiedział Pankracy wypinając z niewiadomych powodów pierś jak dumny rycerz. "Moi mili!? Jeżeli myślisz stary sknero, że komuś zaimponujesz, to się grubo mylisz". Gdy już cała kompania miała wchodzić do karczmy, kupiec zwrócił się do nich ostatni raz jasno wydając instrukcje:
- Wpierw robota, potem żarcie!
Wchodząc do karczmy Ranga uderzył w twarz miły zapach ziół i wspaniale pachnących potraw. Jak najszybciej uporał się z bagażami i usiadł do stołu zerkając na kolejne przysmaki, które lądowały na ławie. Starał się skosztować każdej potrawy. Po jakimś czasie milczenia odezwała się Tua Meravel, kolejna wmieszana w to bagno. Rang nie zamierzał odpowiadać, ale wsłuchiwał się w słowa swych innych towarzyszy i towarzyszek niechętnie dzielących się informacjami.
 
Amm jest offline