Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2009, 11:36   #2
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Lars... Był ich zleceniodawcą i nieźle płacił, co nie zmieniało zupełnie faktu, że był jednym z wielu gówien pływających pośród kanałów dzielnicy doków. Jednak Lars był gównem opasłym, które zawsze unosiło się na powierzchni i z którym trzeba było się liczyć. A poza tym lubował się ponoć w małych niewinnych chłopcach. Nie żeby ją to jakoś szczególnie deprymowało, każdy miał zamiłowanie do mniejszych bądź większych perwersji. Ona na przykład lubiła krew. Chyba było coś nie tak z jej głową, bo normalnie aż się śmiała jak półgłówek kiedy dochodziło do jakiejś jatki. Może Lars reagował tak na gówniarzy płci męskiej? Jakąś radochę w życiu mieć trzeba, żeby nie myśleć o kurwie zwanej codziennością. Nic jej było do łóżkowych upodobań Larsa, przynajmniej dopóki jej samej nie zaglądał do majtek. W dekolt czasem co prawda zapuszczał żurawia, nawet za tyłek ukradkiem złapał, ale to się mieściło w granicach tolerancji i przywilejów pracodawcy. Niemniej Famke mu nie ufała. Nie ufała chyba nikomu poza Fay, ale Fay to przecież inna historia. Były jak jedna dusza rozerwana na dwoje, jak dwie połówki tego samego jabłka. Za siostrę dałaby sobie łapę uciąć powyżej łokcia, a jeśli ktoś chciałby „Małą” skrzywdzić wydłubałaby z lubością skurwielowi oczy. Fay była iskierką w tym osnutym fetorem szamba i rybich bebechów padole. A Lars był tylko gównem. Mimo tego jednak był gównem lepszym od nich samych, gównem wyższej rangi, nieźle postawionym w ich ulicznej hierarchii. Skoro one zaś już wkradły się w jego łaski, trzeba było ciągnąc ten kurewski wózek, który nieustannie załadowywał im ciężkim do przełknięcia gruzem.

„To prosta robota, ale trzeba się pobrudzić”. - Już jego pierwsze słowa sprawiły, że Famke mimowolnie parsknęła śmiechem chlapiąc spienionym piwem swoją siostrę. Siedzieli przy jednym ze stolików "Pod szczurem" omawiając najnowszą robotę. To znaczy ta larwa Lars mówił, a one słuchały jak urzeczone. W oczach Famke błysnęły złote korony, które dostaną za nowe zadanie. Zawsze była łasa na pieniądze. Może dlatego, że nigdy ich nie miała, a nie miała ich dlatego, że wyjątkowo łatwo przelatywały jej przez palce. Sprawa śmierdziała, ale co w dokach nie śmierdzi? Wszędobylski odór ryb, szczyn i tutejszej hołoty wgryzł się w okoliczne powietrze i już na dobre zadomowił w promieniu mili. Famke nie przeszkadzał ten smród. Można by nawet powiedzieć, że go polubiła. Wydawał jej się swojski, kojarzył się z domem.

"Zapłacę wam te trzy stówy. Ale jasne jest chyba, że jak was złapią ludzie Rudego Rolfa, wyprę się wszystkiego. Nie chcę rozróby."
Wygodna postawa. Nic w sumie zaskakującego. Był pracodawcą i miał prawo dyktować warunki. Jeśli faktycznie ktoś by ich przydybał Lars wypiąłby na nich swoją tłustą dupę i wyparł się całej sprawy. Czy można było mieć pretensje? Famke była realistką i wiedziała, że to w zasadzie on wyświadcza im przysługę zlecając tą robotę. Za rogiem czekała cała zgraja obwiesiów, którzy za miskę zupy i porządny napitek byli skłonni upuszczać krwi komu popadnie. W sumie ich położenie było całkiem znośne odkąd Lars dawał im stałe zlecenia. Wcześniej brały już o stokroć gorsze przypadki za o wiele mniejszą kasę. Teraz jednak za ich plecami stał kusznik i sprawa zaczynała przybierać dość chujowy obrót. Zamarla na chwilę w bezruchu aby sukinsynowi nie przyszło do głowy strzelić.

- To pewnie przez tego ujadającego kundla Imraka - mruknęła pod nosem Famke łypiąc na szczurołapa z nieskrywanym wyrzutem. – Jeszcze raz go kurwa weźmiesz na robotę to mu łapy skrócę przy samym tułowiu…
Imrak. Śmierdział kanałami i ogólnie rzecz biorąc był odrażający. Utytłany ściekami, z brodą po której harcowały wszy wielkości pensów, ze swoimi szczurami i ujadającym sobaką… Normalnie chodzący zwierzyniec. Ale był dobry w swoim fachu i nie zadawał pytań. To był taki zestaw zalet, że na pozostałe niedogodności można było przymknąć oko. Choć przy okazji trzeba też było zatykać nos. Pierdolony obrzępała nie mył się chyba od urodzenia. Ale dość o Imraku. Nie będzie trwonić na niego myśli zważywszy, że przed oczami szykuje się burda. No, w zasadzie to za plecami, ale na jedno wyjdzie.

Stał za nimi sukinsyn uzbrojony w kuszę a Famkę czuła jedynie niezdrowy dreszcz podniecenia przetaczający się wzdłuż kręgosłupa. Będzie rzeźnia! Gęba zaczęła jej się nierozsądnie uśmiechać i chyba nawet zachichotała gardłowo, nieprzyjemnie.
Rozłożą go na łopatki, ale trzeba liczyć się ze stratami. I o ile stratę tego zapchlonego krasnoluda, który przejawiał niezdrową sympatię do miejscowej fauny przyjęłaby jeszcze całkiem spokojnie, to już myśl o martwej Fay, a także o sobie samej - sztywnej i trupiobladej, była jej dość niemiła. Choć wiele razy nadstawiały karki to nigdy nie opuszczał ją lęk o młodszą siostrzyczkę. Młodszą o zaledwie chwilę, ale i tak budowało to w Famke jakieś irracjonalne poczucie odpowiedzialności. Poza tym to Mała była tą rozsądniejszą i delikatniejszą. Należało się nią opiekować.

"Oby ten pieprzony bełt chybił. Albo trafił Imraka. No… w ostateczności mnie." - pomyślała gdy dłoń zacisnęła się mocniej na toporze. Ruszyła błyskawicznie na kusznika zasłaniając się puklerzem przypiętym do przedramienia i tnąc z impetem jednoręcznym toporem. Nie dzielił ich duży dystans, tak się jej przynajmniej wydawało w tych kurewskich ciemnościach, bo odróżniała jedynie pojedyncze kształty na tle atramentowej czerni. Nawet księżyc zamanifestował dziś swoją niechęć do portowych slumsów. Zamiast wypiąć swoją białą dupę i trochę im poświecić skurwiel schował się za chmurami. Zawsze kurwa kłody pod nogi.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 29-05-2009 o 12:13.
liliel jest offline