Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2009, 15:32   #3
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Pierdolone, zawszone miasto pełne ludzi! Nienawidził go, każdej jego najmniejszej cząsteczki, jaka taplała się w tym syfie. Skurwiali, mnożący się jak króliki ludzie i ich domki ustawione w kupie, praktycznie bez żadnego rozsądnego planu. Co gorsza byli tutaj też przedstawiciele jego rasy, ba, przecież do kurwy, był on sam! Miał dość tego pieprzonego miejsca, przez jego głowę nie raz i nie dwa przechodziły myśli o pójściu w cholerę. Tylko złota musiał odpowiednio nazbierać. W górach to byłoby życie. Imrak oczywiście nigdy w górach nie był, ale nie przeszkadzało mu to dokładnie wiedzieć w czym tamto życie będzie lepsze od tego. I nie chodziło mu o brak kanałów, bowiem smród gówna i szczurów i tak był znacznie lepszy od wszechobecnego smrodu ludzi. Zasrana rasa! Oczywiście nie było aż tak, by nienawidził wszystkich długonogich, kilku nawet w swoim życiu zdążył polubić. Większość już martwa, ale wśród co żyli znaleźli się tacy, których nie tłukł od razu. Dzielił ich na dwie kategorie. Pracodawców i kompanów do bitki i wypicia. Siostrzyczki były gdzieś pomiędzy, bo i robotę zleciły a i z tą jedną dało się wypić. Za chuja nie umiał ich rozróżnić, przynajmniej póki nie wzięły browca lub topora w łapę, wtedy jasne były która jest która. I wódeczkę czasem postawiły. Dobre baby, chociaż za wysokie i za chude jak na jego gust.

Imrak nie był typowym przedstawicielem swojej rasy. Był niski, nawet jak na jej standardy, chociaż mięśnie miał tak samo zbite, jak pozostali jego pobratymcy. Co innego jednak różniło go bardziej. Zarośnięta twarz ciężko było powiedzieć, czy jest brzydka - mało jej było widać spod brudu i niegolonych nigdy włosów. Skołtuniona broda i włosy zwisały strąkami bardziej i zachodziło prawdopodobieństwo, że żyjące tam wszy już dawno się podusiły. Nie dbać o swój wygląd to powiedzenie stanowczo zbyt delikatne. Całą reszta nie przedstawiała się lepiej. Na sobie miał co prawda skórzaną zbroję, ale ta widziała zdecydowanie lepsze czasy, mniej więcej ze dwa ludzkie pokolenia wstecz. W podobnym stanie było ciemne, brudne i podziurawione w wielu miejscach ubranie. Jedna część jego stroju tylko była porządna - buty, wyrobione, ciężkie i pokryte tłuszczem dla ochrony. Z uzbrojenia miał nieco poszczerbiony, ale wciąż ostry jednoręczny topór, okrągłą tarczę i co znów niezwykłe - procę, wiszącą mu swobodnie przy pasie. No i miał psa, którego słodko nazwał Jazgoczącym Skurwysynem i było w tym imieniu wiele prawdy. Na akcje zawsze wiązał mu pysk rzemieniem, ale mały, bojowy terrier, który tak na prawdę musiał być po prostu jakimś kundlem z ostrymi zębami, starał się jazgotać mimo wszystko. Na szczęście mocne kopniaki mu pomagały się na chwilę się zamknąć. A Imrak nic sobie nie robił i ze spojrzeń siostrzyczek i z wody dookoła, gdy płynęli tą gównianą łódką. Nie bał się już wody, przeszło mu jakieś dwadzieścia lat temu, chociaż wiedział, że pewnie by się na niej nie utrzymał. Należy jednak podkreślić, że Imrak nie bał się praktycznie niczego.

Miał w dupie kto i co mu zleca. Byle płacił i to najlepiej płacił dobrze. Część złota chował, większość wydawał na chlanie. A jak kto nie płacił to rozmawiał z jego pięścią a czasem nawet toporem. Siostrzyczki zawsze płaciły, toteż nawet nie gadał jak zaproponowały robotę. Skinął tylko łbem i od tamtej pory słowa nie rzekł. Nie był zbyt gadatliwym osobnikiem. W zasadzie w ogóle nie był tak na trzeźwo zwłaszcza. Skurwysyn gadał za niego, tylko w innym języku. Zresztą to nawet lepiej, bo jakby khazad gębę otworzył, to oddechem powaliłby wszystkie żywe istoty w promieniu kilku może nawet metrów. Toteż nie gadał, tylko płynął, a potem szedł cichcem z psem przy boku. A wbrew pozorom, Imrak cicho chodzić umiał, co też go od pobratymców różniło znacznie.

Już go palce świerzbiły, jak tak siedzieli i czekali. Czekania to on nie lubił, do cierpliwych nie należał. Ale wytrwał, dla sprawy. Dla złota dokładniej mówiąc. I jak już się tamci pojawiali, podlazł do nich jakiś kmiot z kuszą. Jeden kmiot, z jedną kuszą?! To było aż niedorzeczne. Może skurwieli było więcej? Ale nie podkradli by się tak blisko. Zresztą to była sytuacja z tych, podczas których się już nie myśli. Prawie niezauważalnym gestem Imrak zsunął rzemień z pyska Skurwysyna.
-Gryź w jaja!
Pies z jazgotem rzucił się na tamtego, khazad rzucił się w bok, czekając na charakterystyczny dźwięk zwalnianej cięciwy. Jedna z dupeczek zajęła się już tamtym, więc nawet nie oglądając się za siebie miał zamiar wyrwać do przodu, po tą statuetkę. Najpierw praca, potem przyjemności!
 
Sekal jest offline