Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2009, 21:50   #10
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
"Kurwa! Mam skończyć zjedzony przez psy?" pomyślał sobie Braciszek Bertrand obserwując psy Larsa zamknięte dla bezpieczeństwa w żelaznych klatkach. "Kurwa!" przeklął w duchu raz jeszcze.

Nie była to jego pierwsza wizyta w psiarni. Jak większość ludzi Larsa, a był jego człowiekiem nawet jeżeli kantował go jak tylko mógł, także Braciszek Bertrand obstawiał walki psów organizowane w magazynie. Tym razem nie chodziło jednak o nielegalne walki, a o "zaproszenie" Larsa. Braciszek Bertrand wiedział czym kończą się takie "zaproszenia", mimo to stawił się, bo co mógł zrobić? Uciec? Kwestią czasu byłoby gdyby odnaleźli go ludzie Larsa, a oni - choć trudno w to było uwierzyć - byli jeszcze gorsi niż zwierzęta.

Popatrzył się do góry na tron i na swojego mocodawcę bawiącego się z... Bertrand zawahał się przez chwilę, ponieważ dziecko z którym zabawiał się Lars mogło być zarówno brzydką dziewczynką jak i młodym chłopcem. Nie zdając sobie sprawy wyjął chustę i otarł pot z czoła, a pocił się jak dziki wieprz, który wie, że zaraz zostanie zarżnięty.

Lars wstał i podszedł do areny. Bertrand wstrzymał oddech, czując jednocześnie, że nogi się pod nim uginają.
- Spokojnie. Chcę byście dla mnie coś zrobili. Zrobicie?
Nic nie odpowiedział - pokiwał jedynie głową na "tak". A potem przypomniał sobie o oddychaniu...

*

Plan awaryjny był prosty. Mieli uratować "siostrzyczki" i jakiegoś zapchlonego krasnoluda, gdyby coś poszło nie tak, a potem spierdalać jak najdalej z tym co miały przy sobie Fay i Famke - proste, miłe i przyjemne. Oczywiście, jak to w życiu zwykle bywa coś musiało pójść nie tak.

"Siostrzyczkom" rzeczywiście poszło nie najlepiej. Jedna wylądowała na przegniłej łodzi, druga niestety nie miała tyle szczęścia i wpadła do mętnej wody. "Kurwa" pomyślał Bertrand. Co gorsze nigdzie nie widział ich towarzysza, krasnoluda imieniem Imrak. Został na lądzie? Walczył? W panującym półmroku i z tej odległości trudno było powiedzieć. Zresztą Braciszek w żaden sposób nie mógł mu pomóc - był za daleko na rzut nożem.

Zamiast tego Bertrand rzucił się pomóc wyciągnąć jedną z siostrzyczek i swoich kompanów, którzy postanowili ratować dziewczyny. "Pierdoleni rycerze" pomyślał podając rękę Lui'emu, jednocześnie modląc się by krasnolud zajął ludzi Rudego Rolfa i by żaden z nich nie wpadł na genialny pomysł strzelania w kierunku łodzi.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline