Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2009, 19:11   #14
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Taksówkarz całą drogę starał się nawiązać z Aleksandrem rozmowę. Ten nie miał na to najmniejszej ochoty i ograniczył się tylko do grzecznościowych odpowiedzi.
- A oglądał pan ostatni mecz The Sox?
- ... - dziennikarz milczał.
- Ten Babe Ruth, jest poprostu niesamowity. Myślę, że dzięki niemu mamy mistrzostwo jak w banku. Nie uważa pan?
- Tak naprawdę fantastyczny mecz - odburknął Aleksander.
Patrzył w migający krajobraz za oknem i zastanawiał się kto wysłał mu ten dziwny list z wiadomością. Jeszcze raz sprawdził czy zabrał wszystko.
- Aparat... jest, legitymacja i notes... w kieszeni, rewolwer... w płaszczu... Mam chyba wszystko co może się przydać - pomyślał.
Dziennikarz nie czuł strachu, po tym co ostatnio przeżył, chyba nic już w życiu nie napędzi mu stracha. Czuł tylko nieprzyjemny dyskomfort, że ktoś za niego decyduje co będzie robił. Mógł co prawda zignorować zaproszenie na to niecodzienne spotkanie, wtedy jednak ciekawość dziennikarska jak i ta wrodzona nie dałyby mu spokoju. Tak, więc siedział w spokoju słuchając i przytakując nudnemu taksówkarzowi i czekał aż przybędzie na miejsce.
- O... i już jesteśmy - rzekła taryfiarz, gdy zatrzymał się przy bramie cmentarza. Co dziwne przed bramę stał już jeden samochód i co dziwniejsze był to policyjny radiowóz.
- Dziękuję panu bardzo. Ile płacę?
- Dziwną pan sobie wybrał porę na odwiedzanie zmarłych krewnych.
- Tak dziwną. Pytałem ile płacę.
- Wie pan? Ja to różnych po nocy wożę, ale na cmentarz to jeszcze żaden nie chciał, dlatego pytam, nie.
Aleksander nie miał ani ochoty, ani czasu na dalsze jałowe dyskusje z zrzędliwym kierowcą, wyjął portfel i rzucił na przednie siedzenie pięciodolarowy banknot.
- Dziękuję panu bardzo - wysiadł i trzasnął drzwiami samochodu.

Gdy wszedł na cmentarz odrazu poczuł się nieswojo. Być może to ta panująca tu zawsze cisza, być może ten niepokojący wilgotny zapach ziemi, być może ta późna pora sprawiły to uczucie. Niezależnie od przyczyny dziennikarz oglądał się co chwila za siebie i bacznie rozglądał wokół. Mijając kolejne cmentarne alejki zastanawiał się na słusznoscią swojej decyzji.
- To idealne miejsce być kogoś zabić - pomyślał - Tylko kto chciałby mnie zabić
Mocniej zacisnął dłoń na rękojeści rewolweru. Kupił go parę miesięcy temu, gdy pisał artykuł o nielegalnych szulerniach. Wtedy naprawdę bał się o swoje życie. Bał się że któryś z mafijnych bosów każe go sprzątnąć, jak to się mówi. Na szczęście nic takiego się nie stał, a on mógł spokojnie schować broń pod szafę. Nie przypuszczał wtedy, że już niedługo odda z niej dwa śmiertelne strzały.
Zatrzymał się nagle bo wizje przeszłości znowu go nawiedziły. Na dodatek to ponure miejsce tylko je potęgowało.
Aleksander patrzył na dwa nagie ciał. Mężczyzna i kobieta spleceni w miłosnym uścisku i on z dymiącym rewolwerem w dłoni. Mimo tego, jak sam sobie próbował wmówić, racja była po jego stronie, a i tak czuł wyrzuty sumienia. Wiedział, że te dwie twarze będą go prześladowały w snach do końca życia.
- Co pan tu robi? - ponury głos wyrwał Alekasandra z zamyślenia. Przez chwilę nie mógł on pojąć gdzie się znajduje. Rozejrzał się rozkojarzony po okolicy. Znajdował się przy cmentarnej kostnicy. Było tu strasznie tłoczno jak na tak późną porę. Aleksander ujrzał, że ci tłumnie zgromadzeni ludzi przy drzwiach to nie są wcale żałobnicy. Kilku policjantów przepytywało księdza i chyba stróża, reszta zabezpieczała ślady i robiła zdjęcia.
- Ja... ja w sprawie morderstwa - wyjąkał Aleksander.
- Teren jest zabezpieczany i nikomu nie wolno tu wchodzić - odparł policjant.
- Rozumiem, ale jestem dziennikarzem i chciałem dowiedzieć się czegoś więcej i zrobić parę zdjęć. Rozumie pan, tak żeby ubarwić artykuł.
- Ubarwić? - skrzywił się gliniarz - Panie wiesz co się tam stało. Masakra poprostu. Tyle ciał to ja jeszcze...
- Posterunkowy Clarkson! Co ja mówiłem, żeby nikogo nie wpuszczać! - krzyknął postawny mężczyzna w garniturze i płaszczu zza placów speszonego policjanta.
- Ależ panie poruczniku, ja tylko....
- Milczcie posterunkowy i idźcie lepiej rozejrzeć się po terenie. A pan to kim jest? - ostatnie słowa były skierowane do Aleksandra.
- Witam panie poruczniku. Nazywam się Michael Gołubiew, jestem dziennikarzem Boston Globe. Chciałbym zadać panu parę pytań odnośnie tego wielokrotnego morderstwa.
- Gołubiew, pewnie jakiś cholerny imigrant z bolszewickiej Rosji co? Wynoś się stąd pismaku, pókim dobry. A oficjalnie to sobie możesz zapisać, że policja przeprowadziła sprawną akcję, która przyniesie wkrótce wiele aresztowań.
- Czyli jak zwykle panie poruczniku - zakpił dziennikarz i cofnął się widząc gniewną minę oficera.
Aleksander widział, że z tego typu ludzmi nie ma co dyskutować. Tamtego posterunkowego pewnie, by przekupił ale z tym służbistą nie miał szans.
- W takim razie, trzeba uderzyć z innej strony - pomyślał.
Rozejrzał się jeszcze przez chwilę po okolicy szukając możliwości zrobienia zdjęcia, ale porucznik cały czas miał na niego baczenie i lepiej było nie ryzykowac kolejnej konfrontacji.
Gdy Aleksander krążył wokół kostnicy poczuł, że ktoś go obserwuje. Rozejrzał się po krzakach i nagrobkach, które znajdowały się wokół. Przykucnięta postać obserwował go za krzewu. Miał już ruszyć w jej kierunku, gdy ta wstała i zaczęła uciekać. Nie myśląc dużo dziennikarz nacisnął migawkę aparatu uwieczniając zbiega na kliszy.
- Uciekłeś, ale ja i tak cię mam - - uśmiechnął się w myślach dziennikarz - Zajmę się tobą później. Czas na ważniejsze sprawy. Świeży, krwisty temat nie może zbyt długo czekać, bo zaraz zlecą się sępy.
Aleksander wrócił do frontowych drzwi kostnicy i ujrzał, że jeden z policjantów właśnie skończył przepytywać księdza, który wydał mu się znajomy.
- Witam ojcze! Pamiętam mnie ksiądz jeszcze? Leżeliśmy razem w szpitalu po tym strasznym pożarze. Chciałbym zapytać co się tutaj stało? Policja milczy, a społeczeństwo ma chyba prawo wiedzieć o takich rzeczach, choćby po to, by móc się jakoś bronić, prawda? Może mi ojciec powiedzieć co widział?
 
brody jest offline