Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2009, 18:41   #121
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Karzeł odpuścił… wycelowany w jego głowę pistolet widać spełnił swoją rolę. Tim nadal twardo się w niego wpatrywał… ale po chwili opuścił broń i odszedł od karzełka. Jeden z nowych członków „ich” drużyny podniósł Karolinkę. Rangers schował broń do kabury na udzie, ale nie zapinał jej, wolał mieć w pogotowiu coś do obrony. Paranoja to ta cecha charakteru każdego żołnierza, która najczęściej ratuje życie. Podszedł do osłabionej Wiedźmy i pochylił się nad nią. Podniósł ją z ziemi mimo zmęczenia i niosąc ją ruszył za pozostałymi.

Obleśna istota w równie obleśnej czapeczce prowadziła ich przez kilka korytarzy i komnat. Tim starał się zapamiętać układ, czy choćby część ich przebytej drogi, niestety zmęczenie osłabiło jego zdolności percepcji… mógł tylko iść, niosąc Dagatę i wpatrywać się czujnie w plecy gościa, który właśnie zajmował się Karolinką.


Czuł przyjemne ciepło kobiecego ciała, już nie pamiętał o jak dawna. Kobieta, chyba bezwiednie zarzuciła ręce wokół jego szyi, a głowę wtuliła w szerokie ramiona Peytona. Zapach jej włosów i delikatne muskanie palcami karku, sprawiły, że mężczyznę przeszły dreszcze. Nic dziwnego, to chyba była pierwsze przyjemne uczucie, którego był uczestnikiem, od czasu wybuchu Wojny.

Znaleźli się u celu, karzełek wprowadził ich do dość przestronnego pokoju. Pomieszczenie miało ponoć tę „cudowną” właściwość, że regenerowało siły osób w nim przebywających. Przynajmniej taką nadzieję miał Tim, może to pomoże Karolince… i Dagacie.

Wiedźma przebudzała się powoli… pozwolił sobie jeszcze przez chwilę ją przytrzymać na rękach. Nie wiedział czemu, ale chciał, by pierwszą rzeczą, jaką zobaczy gdy otworzy oczy, była jego twarz. Lodowaty uścisk trzymający do tej pory jego serce, spowodowany wyczerpaniem i wieloma nieprzyjemnymi zdarzeniami w ostatnim czasie, topniał pod spojrzeniem jej purpurowych oczu. Po raz pierwszy odkąd ujrzał wśród ruin, krwistą czerwień sukienki Karolinki, mógł odetchnąć z ulgą.

Niestety przedwcześnie…

- No cóż miłego pobytu…- zabulgotał karzeł i odprowadzany podejrzliwymi spojrzeniami kilkorga z nich, kaczym chodem podreptał do drzwi. Odwrócił się gwałtownie, jakby o czymś zapomniał. – Aaaa właśnie!

Nim Tim zdążył zareagować, z czapki karła wyskoczyły obrzydliwe i wijące się w błyskawicznych serpentynach macki. Uderzyły w klatkę piersiową nieznajomego trzymającego dziewczynkę, a ją samą schwyciły i zaczęły wyciągać z pokoju. Żołnierz puścił kobietę i rzucił się za znikającą Karolinką.

Jego palce zdążyły tylko musnąć tkaninę czerwonej sukienki. W ułamku sekundy jego muskularne ciało uderzyło w litą ścianę z hukiem.

- Nieeee!!! – krzyczał i uderzał z wściekłością pięścią w miejsce, gdzie kilka sekund temu były drzwi. Uderzał raz za razem, jakby jego furia przemieszana ze złością, mogła skruszyć solidną ścianę.

Byli w pułapce… a Karolinka gdzieś tam … sama … bezbronna…

Skóra na jego dłoniach popękała, a między palcami popłynęła lepka krew. Odwrócił się zrezygnowany i omiótł spojrzeniem pozostałych. Nie mógł skupić wzroku… osunął się po ścianie, a po jego policzkach spłynęły łzy bezsilności… mięśnie jego żuchwy drgały, zdradzając złość i frustrację…

Spojrzał na Wiedźmę, która przyłożyła rękę do ściany i stała przed nią z zamkniętymi oczami…

- Możesz jej… jakoś pomóc? Czy JA mogę jej jakoś pomóc?
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline