- Po pierwsze: Gerhardzie rozumiem Twoje uprzedzenia, ale póki nasi rozmówcy są uprzejmi, to nie mamy powodów po temu by zachowywać się inaczej. Po drugie: Panowie gówno nas obchodzi kim jesteście. Dla mnie możecie być nawet posłańcami samego Sigmara. Widzicie panie hrabio...możemy was tu ustrzelić jak zwierzęta i wierzcie mi, że nikt się o tym nie dowie, dlatego też okazywanie typowo szlacheckiej wyższości i arogancji jest delikatnie mówiąc nie na miejscu. Zapytam zatem drugi i zarazem ostatni raz: Czego tu szukacie? "Będzie sieczka. To się nie skończy inaczej...Ach co za życie..."
"Doktorek" wziął swoją broń do ręki i zaczął ją czyścić niewielką szmatką. "Po co ja to robię? Za kilka chwil i tak będzie cały we krwi i fragmentach tkanek...zakładając rzecz jasna optymistyczny rozwój wypadków, kiedy to jeden z tych rzeźników nie ogoli mi facjaty swoją brzytwą."
Edgar dużo myślał i analizował. Czasami o wiele więcej niż potrzeba. Cóż zrobić? Lepiej chyba najpierw pomyśleć a potem zrobić niż na odwrót. |