Tzimisce. Klan trudny, bo tak dalece odbiegający od ludzkiej natury, że aż zakłócający jeden z najciekawszych aspektów wampira: człowieczeństwo krwiopijców. Mimo wszystko słowiańscy rzeźbiarze ciał pociągają zarówno groteskowymi obyczajami, jak i obliczami.
Są tylko o krok od fizycznej doskonałości, a zarazem dalece od powszechnie pojmowanego piękna. Estetycy brzydoty, potrafiący jednym ruchem dłoni zamienić próżnego śmiertelnika w maszkarę.
Zniekształcenie jest zachwycająca dyscypliną: z jednej strony bardzo plastyczną ( dosłownie), dającą duże pole do popisy przy tworzeniu literackich scenopisów. Z drugiej brutalną, mającą w sobie coś tak odrażającego i nienaturalnego, że po prostu trudno tego nie lubić.
Niestety, Tzimisce nie mogą uchodzić za specjalnie skomplikowanych, przez co większość tworzonych postaci jest dość...płytka.
Do całości dochodzi historia klanu, nierozerwalnie połączonego z krainami( i, co najlepsze), mitologią Słowian.
Banda dziwaków, ale chłodno myślących, dość niemoralnych, acz niekoniecznie nie mających poczucia dobrego smaku. Za to ich lubię