Stary Hess analizował sytuację wzrokiem. Deszcz zaczął się wzmagać i niebo pokryło się odcieniami czerni i szarości. Zapowiadała się paskudna noc. Jedynym schronieniem od deszczu były ruiny, które stały w centrum nieprzerwanie unoszącej się mgiełki. Las milczał. Było słychać jedynie szum liści na wietrze i ciężko uderzające krople deszczu. Niepokojącą ciszę przerwał ironiczny śmiech Hrabiego.
- Kto dużo gada mało czyni w praktyce. Wyruszyliśmy z Ulrichstadt. To podgórska mieścina położona mile stąd. Na te ruiny nacięliśmy się przypadkowo i schroniliśmy się przed deszczem przez ostatnią noc… - Urwał swoją wypowiedź. Po chwili głos zabrał Kuftsos. - Proponuję się dogadać w ten sposób. Wy idziecie w swoja stronę i my w swoją. Wszyscy będą zadowoleni. Hmm? Co wy na to? - W zasadzie czemu nie… - Odparł Hess i spojrzał na Edgara stanowczo. |