Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2009, 17:00   #126
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
- Masz gościa. – pełne obrzydzenia słowa wyrwały więźnia z letargu.

Palce mimo ogromnego wysiłku woli powędrowały mimochodem na czubek głowy, gdzie zaczęły swoją bezlitosną pracę. Długie paznokcie rozdrapywały zaschnięte skrzepy krwi docierając do świeżego mięsa, a lepka posoka omywała sztywne od poty włosy, nieliczne, które zostały. Dłonie szukały czegoś, co dawno zostało utracone…szukały kapelusza.

Mimo okropnego bólu twarz mężczyzny pozostawała niewzruszona. Jedynie przekrwione gałki oczne, nerwowo drżąc, obserwowały uważnie kobiecą postać, która stanęła tuż przed kratami. Za daleko jednak by sięgnąć po nią rękę.

- Przykro mi, ale nie miałam innego wyboru. Twoje śmieszne emocje mogły wszystko zaprzepaścić, a tak to przejęłam kontrole nad tą wspaniałą rzeczą. – Opiekunka wyraźnie była zadowolona z siebie. – Drużyna, którą skompletowałeś też jest niczego sobie. Poczekają grzecznie na właściwy moment i odegrają w tym wszystkim swoją rolę. Coś jesteś małomówny dzisiaj Aiur, więc po co prosiłaś o rozmowę ze mną? Myślałam, że sobie porozmawiamy kulturalnie.

Zniecierpliwiona odwróciła się na pięcie i już miała wychodzić, kiedy usłyszała ruch w celi. Gdy spojrzała na więźnia ten uśmiechnął się do niej paskudnie. Nie sądziła, że jeszcze kiedyś czegoś się przestraszy…aż do tej chwili.

- Verto, Verto, Verto jak zwykle myślisz, że jesteś nieomylna. – drwina Kapelusznika wyraźnie zirytowała jego rozmówczynie. – Chyba zapominasz kto wysłał cię na ten opuszczony świat? Kto zapewnił ci spokój i osobę, która posłusznie pracowała dla ciebie przez tyle lat?

Szerokie oczy kobiety tak pełne zrozumienia, jeszcze tylko bardziej rozśmieszyły więźnia, który z trudem podniósł się z ziemi, po czym przybliżył się do krat. Verta jednak tego już nie widziała biegnąć co sił w nogach w kierunku jedynego wyjścia prowadzącego z najmroczniejszego więzienia we wszechświecie. Jedynego miejsca, gdzie można było więzić Istoty Wyższe.

- Poza tym moja dawna mentorko…- Opiekun szepnął do siebie, nie przestając szczerzyć kłów. - Moja córka nie jest jakąś rzeczą, lecz cudowną istotą...



***

Thaiyal

Wszyscy


- To niemożliwe.Mercurius wpatrywał się z niedowierzaniem w dane, jakie otrzymał od mechanicznej ważki. Oprócz całej masy nieznanych pierwiastków, które budowały strukturę urządzeń w tym pomieszczeniu dowiedział się czegoś przerażającego. Na granicy pomieszczenia czas ulegał zakrzywieniu i po drugiej stronie…przyśpieszał. Byli uwięzieni w czymś w rodzaju bańki czasowej.

Dagata w tej samej chwili – kilka sekund po tym jak opuściła swoje ciało - obudziła się i niemal wykrzyczała jednym tchem to samo odkrycie, wprawiając w konsternację resztą drużyny.

CZAS NA ZEWNĄTRZ POMIESZCZENIA PŁYNĄŁ ZNACZNIE SZYBCIEJ!

Przez chwile kompletna cisza zapanowała wśród zebranych, a oczywiste pytania zaczęły nasuwać się na myśl.

Jak długo siedzą tu zamknięci?

Czy ich wszyscy bliscy już dawno nie odeszli?

Co z sercem wszechświata?


I to najważniejsze…jak się stąd wydostać?

Jestem jako istota, dla której czas nie miał znaczenia, nie do końca rozumiał co właściwie oznaczała ta informacja, lecz wiedział, iż jego własne dzieci nie mogły dłużej czekać na jego powrót. Wziął długi rozbieg i nie myśląc już wiele, zaczął szarżować w kierunku najbliższej ściany.

Nieoczekiwanie całe pomieszczenie zatrzęsło się tak potężnie, iż nawet rozpędzonego liściastego hipopotama zbiło z nóg. Jestem przeturlał się kilka metrów i zatrzymał ostatecznie na swoim niedoszłym celu uderzając o niego boleśnie bokiem.

Na śnieżnobiałej ścianie pojawił się zarys drzwi, a oczy i broń wszystkich szybko skierowała się w ich stronę. Thimoty miał zapewne wielką ochotę, aby posłać klaunowi kulkę między oczy tak jak prawie każdy w pomieszczeniu.

Gdy pojawiła się klamka napięcie było niemal wyczuwalne w powietrzu. Drzwi z głośnym piskiem uchyliły się i stanęła w nich rudowłosa kobieta z jedną mechaniczną ręką, ta sama, którą spotkał Shaffer kilka godzin wcześniej. Teraz wyglądała na co najmniej pięćdziesiąt lat.

- Na co czekacie? – bardziej wyksztusiła niż wypowiedziała te słowa. Grymas na jej twarzy wyraźnie wskazywał, że cierpiała. – Uciekajcie zanim wróci Verta. W…w pokoju nr 333 znajdują się rzeczy, które ze sobą przynieśliście…użyjcie teleportera, w głównym pomieszczeniu, inaczej bariery was zatrzymają. Biegnijcie!

Po tych słowach nieznajoma upadła na kolana i dopiero teraz zebrani zauważyli czerwony ślad krwi na jej żółtej koszuli.
 
mataichi jest offline