Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2009, 12:03   #7
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Sznur samochodów wlókł się niemiłosiernie. Eve nerwowo bębniła palcami o kierownicę. Wydawało jej się, że pokonanie niewielkiego odcinaka, jaki dzielił ją od hotelu Santa Maryja zajmie jej całą noc. Wizja pokaźniej kupki popiołu, jaką o poranku znaleźliby funkcjonariusze lokalnej policji, na siedzeniu kierowcy, w opuszczonym samochodzie, wywołał gorzki uśmiech na jej pięknej twarzy. Zdenerwowanie narastało. Wampirzyca, zakręciła kilka razy niewielką, chromowaną korbką. Szyba, samochodowego okienka powędrowała w górę, oddzielając ją od zgiełku i wrzawy, jakie panowały na ulic San Diego w tę ostatnią noc starego roku. Mimo szklanej zapory do wnętrza samochodu nadal docierały ostre dźwięki, pijackie przyśpiewki i nowomodne przeboje, wykonywane przez wszelkiej maści, ulicznych artystów, drażniąc delikatne uszy Toreadorki. W akcie desperacji Eve przekręciła gałkę radia, z głośników popłynęła fala skocznej muzyki, przerywana komentarzami Dj-a nawołującymi do zabawy. Jednym szybkim ruchem dziewczyna wepchnęła błyszczący, płaski krążek, płyty CD w wąską szczelinę odtwarzacza.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=E0LDtwAaJBo[/MEDIA]


Delikatne kojące dźwięki wypełniły wnętrze pojazdu, dłoń wampirzycy poruszała się lekko w takt onirycznej melodii. Natarczywy odgłos klaksonu, wyrwał Eve z pełnego dziwnych kształtów i kolorów mistycznego świata. Zerknęła do lusterka, kierowca za nią gestykulował wzburzony, nie przesuwając trąbić. Dopiero po chwili zorientowała się dlaczego. Samochody przed nią już dawno ruszyły i tylko ona stała, jak ta ostatnia sierota tarasując drogę.

Drobna dłoń wprawnie przestawiła drążek zmiany biegów, a stopa opadła na pedał gazu. Po chwili Toreadorka oddawała zdziwionemu parkingowemu kluczyki do swojego starego, małego Volkswagena garbuska.




Eve uwielbiała ten samochód, nie kierowały nią co prawda względy estetyczne czy komfort jazdy lub prozaiczne, niewielkie zużycie paliwa. Wampirzyca zakochana była w aurze jaką przesiąknął przez lata stary garbusek. Ileż to emocji zaklętych było w starych, skórzanych fotelach. Jaki ogrom miłości i pasji poprzedniego właściciela tkwił w wiśniowym lakierze samochodu. Pierwsza randka, romantyczne sam na sam z dziewczyną... podróż poślubna... rodzinne wakacje, ale również szaleńczy wyścig z czasem, z chorym dzieckiem do szpitala, czy łzy wylane na deskę rozdzielczą po pogrzebie ukochanego brata. Wszystkie drobne smutki i radości, całe życie poprzedniego właściciela. Toreadorka uwielbiała przedmioty naznaczone pasją, obecnością ich twórców, czy poprzednich posiadaczy. Miały one w sobie coś magicznego, stawały się talizmanami, w których zamknięto cząstkę ludzkiej duszy.

Idąc do wejścia wampirzyca machinalnie poprawiła ramiączko zwiewnej, wieczorowej kreacji w intensywnym kolorze fuksji, które uporczywie zsuwało się z jej bladego, szczupłego ramienia. Widok wielkiego, białego Rolls-Royce'a i osobnika, który z niego wysiadł, wywołał kolejny, bliżej nie określony grymas na twarzy dziewczyny. Eve jeszcze nie przywykła do tutejszej elity Spokrewnionych. Znowu, gdzieś w głębi poczuła ukłucie smutku, na wspomnienie tego co musiała zostawić, uciekając z San Diego. Cóż było robić, nie pozostawało nic innego jak zaadaptować się do nowej sytuacji. Na pierwszy rzut oka imponujące, majestatyczne wnętrze hotelu Santa Maryja, nie poprawiło humoru Toreadorce. Jej delikatną, wyczuloną naturę zalała fala negatywnych odczuć i wibracji. Połowa przedmiotów znajdujących się w holu, stał w zdecydowanie nie właściwych miejscach, lub w ogóle nie powinna się tutaj znaleźć. Nagle z tłumu Eve wyłowiła znajomą postać. Piękna, wręcz posągowa sylwetka, rudowłosej kobiety zniknęła w drzwiach windy. Wampirzyca przyspieszyła kroku. Usłużny, odziany w liberię chłopiec skłonił się lekko na jej widok, szarmanckim gestem zapraszając do środka. Było w nim coś dziwnie znajomego, dziewczyna nie zastanawiała się jednak nad tym zbyt długo.

- Pani Cherrytwig, cóż za spotkanie - uśmiechnęła się promiennie do stojącej obok kobiety - Eve Calldwell, poznałyśmy się jeszcze w San Diego, jestem wielką wielbicielką pani prac.

Delikatny dźwięk dzwoneczka i winda ruszyła w górę. Eve ukradkiem spojrzała na pozostałych, towarzyszących im gości*
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 10-06-2009 o 21:19.
MigdaelETher jest offline