Młody miał dziwny sen.
Spadał w ciemności, w której się pogrążył zasypiając w domu Joaśki.
Nigdy nie miał takich koszmarów, nigdy nie śniło mu się spadanie. W zasadzie, rzadko co mu się śniło.
A teraz to - ciemność, zimno, dreszcze, strach... nie, nie strach. Obłęd. Panika.
Ciałem chłopaka przeszły gwałtowne dreszcze.
I nagle ta dłoń...
Z trudem otwierając ciężkie powieki, Paweł nieprzytomnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Zobaczył tylko światło, a może mu się to zdawało? Jak to możliwe, że śniąc można widzieć tak oślepiające, nieludzkie światło?
Powoli, wśród uczucia pozrywanej błogości wyczuł coś jeszcze. Ciepło. Jedno ciepłe miejsce - ta dłoń.
-Choooleeerchaaa.... - wyjęczałem, coś co miało być przekleństwem.
Co siÄ™ dzieje? To znowu sen? Z jednej mary w drugÄ…?
-Ziimnooo... - kolejny jęk, gdy próbuję utrzymać otwarte powieki, wśród tego oślepiającego blasku - porównywalnego do gwiazd, które się widzi, kiedy uderzy się czymś w głowę, lub kiedy mocno zaciśnie się oczy - ale to nie trwało kilku sekund. Teraz wydaje się trwać od wieków...
-Gdzie jestem? - wyszeptuje z suchego, poździeranego gardła, już całkiem przytomniej.
"Boli..."
Próbuję usiąść i dojść gdzie ja, do diabła, jestem?! Na czym siedzę? Jak tu trafiłem? I...
Czyją dłoń kurczowo trzymam?
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |