Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2009, 15:18   #3
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
"Kolejny dzień, kolejna kromka chleba" "Snake" skończył kolejną robótkę w Teksasie i przyszło mu na myśl, że mógłby wybrać się do Detroit, w odwiedziny do "Wajchy" Fredrikssona. Stary wariat zapraszał do siebie kawał czasu temu. "Gruby" Lolo, dla którego John ostatnio pracował, polecił swojego znajomego przewoźnika, niejakiego "Anta" Willisa. Francis wybrał się więc do tego "taksówkarza", jak siebie nazywał Anthony, by ponegocjować cenę przejazdu. Facet jednak nie chciał słyszeć o targowaniu się, a do tego żądał płatności z góry. Ostatecznie stanęło na tym, że dostanie połowę przed i połowę po podróży.

Gdy nadeszła pora wyjazdu "Snake" czekał w umówionym miejscu. Spodziewał się, że prócz niego będą też inni pasażerowie, ale nie spodziewał, że będzie ich aż tylu. Jakiś wielbiciel Allacha, facet z pooraną twarzą, nigga i koleś, który kopcił jak przedpotopowy parowóz. A Ochłap? Dobrze, że "Ant" nie opierał się zbyt długo. Wystarczyło mu pokazać kilka świecidełek. Gdy szofer nadjechał, John usadowił się wygodnie na tylnym siedzeniu, opuścił kapelusz na oczy, rękoma sięgnął za głowę i zasnął. Obok niego usiadł jego wierny towarzysz.

Podczas jazdy ciężko się było zdrzemnąć, biorąc pod uwagę, że kierowca chciał przetestować wytrzymałość zawieszenia i zaliczał każdą dziurę na drodze, a było ich całkiem sporo. "Snake" postanowił dać odpocząć przynajmniej oczom, skoro hemoroidy na ten luksus liczyć nie mogły i wciąż siedział z rękoma z tyłu głowy. Po kilku godzinach usłyszał odgłos mijanej ciężarówki. To był pierwszy pojazd jaki minęli, a w chwilę później zatrzymali się. John wyjrzał spod kapelusza, żeby zobaczyć co się dzieje. Geniusz autostrad zapomniał uzupełnić zapas zupy, ale na szczęście natknęli się na jakąś stację. Wszyscy momentalnie opuścili samochód. Ochłap spojrzał błagalnym wzrokiem na swojego pana, co miało oznaczać pytanie czy on również może to uczynić. Francis wyobrażał sobie co musi oznaczać dla psa taka podróż, więc powiedział krótko:

- No dobra, idź.

Ochłap wyleciał z samochodu jak strzała i merdając ogonem zaczął biegać po okolicy z jęzorem na wierzchu. "Snake" również w końcu wyszedł rozprostować kości, akurat by usłyszeć polecenie Willisa.

- Ja tu zostaję, sprawdzę czy wszystko jest w porządku z moją furką. Wy idźcie się rozejrzeć i zdobądźcie kanistry.

- To mamy ci jeszcze załatwiać benzynę? Za co ja ci w ogóle płacę, co? - spytał, nie oczekując odpowiedzi, John. - Mam nadzieję, że nie spróbujesz nas tu zostawić.

Nie czekając na reakcję przewoźnika, włożył dwa palce do ust i głośno gwizdnął. Ochłap momentalnie znalazł się przy jego nodze.

- Pilnuj go - rzekł Francis wskazując strzelbą na Anthony'ego, po czym zwrócił się do niego. - Spokojnie stary, to nic osobistego. Po prostu trzeba być ostrożnym. Chyba rozumiesz? Nie chciałbym prosić tych typów o podwózkę - wskazał na ludzi w Dodge'u.

- To kto prowadzi? Może ty Mustafa? - spytał araba.
 
Col Frost jest offline