Quaeelmyth siedział w mrocznej sali twierdzy i wpatrywał się w rozpostartą na podłodze mapę okolicy... ile z tych informacji było już nieaktualnych? Tak wiele białych plam, tyle niewiadomych i tyle... możliwości... Uśmiechnął się do siebie w duchu, taaak, najlepiej zacząć od...
- Panie... Nasze wojska wymagają... naprawy... uderzył w nie jakiś odłamek skały, który spadł z nieba i jak by to powiedzieć. Karawana oraz połowa Twoich sług wyparowała.
Ogromna czaszka obróciła się powoli w stronę posłańca "pierwsze zagrożenie, czy może okazja?" Roztrząsając w myślach różne możliwości ruszył w stronę wyjścia "Trzeba się będzie przekonać osobiście". Potężne pazury wyżłobiły głębokie bruzdy w kamieniach dziedzińca gdy wyskoczył w górę i zaczął wzbijać się w powietrze, bez niezdrowego pośpiechu zmierzając na miejsce zdarzenia. "Mam nadzieję że X'hoz ma na tyle rozsądku aby czekać w ukryciu..."
Gdy był niemal na miejscu, przed nim zamajaczył w powietrzu sporych rozmiarów skrzydlaty kształt, czerwony smok! "Interesujące, ciekawe kto jeszcze się pojawi" pomyślał wybierając miejsce do lądowania w pewnym oddaleniu od potężnej bestii, aby dowieść pokojowych zamiarów...
Ostatnio edytowane przez MadWolf : 14-06-2009 o 18:44.
|