Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 15:01   #13
Vavalit
 
Vavalit's Avatar
 
Reputacja: 1 Vavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znany
- Dobra, dobra. Naprawdę muszę już iść, jak coś to skontaktuje się z panem. - szybko wstał i powiedział Thomas.
Prędko wyszedł z pomieszczenia. Nie interesował go temat, wydawał się wyjątkowo słaby. Czas się spieszył, bo wkrótce czekało na Johnsona kolejne spotkanie.

Na szpitalnym korytarzu, tam gdzie ostatnio kręcił się dziwny człowiek, pojawiły się porozwalane kartki. Było ich więcej niż przedtem do tego leżały gdzie popadnie. Sytuacja dziwna, ale Thomas nie przejmował się tym. Jak najszybciej próbował wydostać się ze szpitala co chwile spoglądając na zegarek. Zdziwiło go lekko brak personelu.

Przed szpitalem było równie cicho i ponuro. Co jakiś czas samochód przejeżdżał. Na szpitalnym parkingu stała taksówka. Nie zastawiając się długo Thomas wskoczył do niej. Kierowca palił papierosa, nawet nie zareagował. Thomas przerwał ciszę.
- Eee, poproszę do restauracji "Paramino"
Kierowca ruszył bez słowa.

W czasie drogi Thomas wyglądał za okno, widział bardzo mało ludzi, a tych których widział byli dosyć dziwni. Matka wioząca pusty wózek, bezdomny śpiący na chodniku, jakiś wojskowy bez rąk.

Po około 15 minutach auto stanęło przed restauracją. Thomas rzucił kilkanaście dolarów kierowcy i szybko wstąpił do budynku. Był tylko stary barman, przy jednym stoliku siedziała młoda para w strojach ślubnych. Thomas skierował swoje kroki na koniec restauracji do stolika w rogu gdzie usiał. Czekał tak przez kilka minut, nic się nie zmieniało. Wziął do ręki menu, lecz nie potrafił dostrzec napisów. Po prostu były totalnie rozmazane, kilka razy przetarł oczy. Nie wiedział co się z nim dzieje. Obrócił się w bok i zauważył drzwi do WC. Wstał i wybrał się tam. Gdy tylko zamknął drzwi za sobą, całe pomieszczenie się zmieniło. Wszytko zaczęło przypominać szpitalny gabinet z którego niedawno wyszedł. Generał leżał wciąż na łóżku. Totalnie zaskoczony Thomas, obrócił się chcąc wyjść, zauważył że drzwi zostały zamurowane. Dotknął cegieł i próbował pchnąć nic to nie dało.
- Co się kurwa dzieje!!! - wrzasnął przestraszony Johnson. Jeszcze nigdy go nic takiego nie spotkało. Zaczął walić z piąstki w mur. Tylko pokaleczył sobie palce.
Generał zszokowany zapytał:
- Co ty kurwa wyprawiasz? - po czym zawołał - Niech ktoś tutaj przyjdzie! Panie doktorze!
Johnson spanikował. Chwycił lampkę z biurka generała i rzucił w ścianę, ta przeniknęła ją. Nagle z zamurowanych drzwi wyszły dwie postacie w pielęgniarskich fartuchach. Nie mieli twarzy, tylko skórę. Rzucili się na niego i położyli na ziemi, jeden z nich wstrzyknął coś w ramię. Thomas stracił przytomność.

Gdy się obudził znalazł się w jednym z pokoi szpitalnych. Po chwili spostrzegł się że jest przypięty do łóżka pasami.
- O, nasz pan kochany się obudził. Niezłą burdę zrobiłeś kolego. - zapytał jakiś człowiek, prawdopodobnie lekarz. Thomas jeszcze nie widział dobrze. - Mam nadzieję że leki ciebie trochę uspokoiły.
- Co..co..co się stało?
- Według generała najpierw wyszedłeś z gabinetu po czym wróciłeś i zacząłeś walić w powietrze rękami, później rzuciłeś lampą, krzyczałeś no i musieliśmy ciebie uspokoić. A te pasy to ze względów bezpieczeństwa, chyba rozumiesz. Mam za to inne pytanie. Co spowodowało u ciebie taki nagły napad agresji?
Thomas wiedział że jeśli powie prawdę to go wyślą do świrów. Musiał skłamać.
- Dostałem wiadomość że mój syn zginął w Londynie w wyniku wypadku samochodowego. Rozumie pan, mój kochany syn. - kłamał w żywe oczy, nawet nie posiadał syna.
- Dobra, dobra. - doktor podszedł do łóżka i zaczął rozpinać pasy. - Byle mi to było ostatni raz.
- Mam jeszcze jedno pytanie, doktorze.
- Tak?
- Która godzina?
- 19:42
Thomas jeszcze podziękował i wyszedł zastanawiając się co się stało. Pomyślał o dziwnej godzinie. Nagle spostrzegł się też że wciąż ma poranione palce od uderzania o ścianę. Postanowił wrócić do generała i przeprosić za zajście.

- Przepraszam Panie generale, poniosło mnie i w ogóle.
- Nic nie szkodzi. Teraz zapewne idziesz do domu. Weź te dokumenty co leżą na biurku i poczytaj sobie w domu.
- Dobrze - Thomas wziął teczkę papierów i wyszedł. Teraz już wszystko było normalne... dosyć normalne.

Będąc już w domu, Thomas usiadł na łóżku, położył się i złapał za przyniesione papiery. Rozpoczął czytanie...

Korneliusz McFilin zajmował się rannymi w ambulatorium. Ambulatorium zostało umieszczone w stołówce. Było jedno, profesjonalne, ale tamto znajdowało się w zniszczonym budynku. Lekarze i sanitariusze latali pomiędzy ciężko rannymi. Ten bez ręki, ten bez oka, ten cały spalony.
- Potrzebuje szybko medyków do ratowania osób od eksperymentu! - jakiś żołnierz zawołał.
Korneliusz gdy tylko usłyszał o okazji do zapoznania się ze sprawą ruszył za żołnierzem. Dotarli do jednego z budynków dla personelu. W środku w czymś na wzór przebieralni leżało z sześć osób. Dwóch naukowców, dwóch żołnierzy, jeden oficer i... i nie wiadomo kto. nawet nie wiadomo było czy to żyje. Totalnie rozszarpane plecy, bez nóg, ze strzępkami rąk, a flaki rozpływały się na noszach. McFilin nigdy takiego czegoś nie widział. To gorsze niż rozszarpane ciało przez niedźwiedzia. Reszta rannych posiadała mniejsze rany, jeden oficer nie miał oka i połowy policzka, coś go ostrego przejechało. Drugi naukowiec miał totalnie przebitą dłoń, palce ledwo co się trzymały. obydwaj żołnierze nie mieli nóg, a jeden też miał rozpruty brzuch. Oficer miał głęboką ranę ciętą na klatce piersiowej. Dookoła latało z trzech żołnierzy-medyków. Wyjścia pilnował jeden żołnierz.

Rod Enfield oraz Carl Kowalsky podczas penetrowania pokoju usłyszeli strzały. Prędko pobiegli do źródła dźwięku. Znaleźli jakiegoś potwornie przestraszonego niemieckiego żołnierza strzelającego w ścianę i trzęsącego się. Niedziałające lampy zaczęły się palić i coraz bardziej kołysać. Słyszeli dziwny ryk. Czuli spaleniznę. Zaczęło robić się zimno. Żarówki zaczęły po kolei pękać. Z wentylacji zaczęła kapać krew.

Tyler Baffin i Peter Jones usłyszeli strzały w oddali. Drzwi do pomieszczenia się samoistnie zamknęły, a meble zaczęły drżeć i powoli poruszać. Nagle szafka z dużą prędkością przygniotła Petera do ściany. Biurko się podniosło do góry i wleciało w ścianę gdzie się roztrzaskało. Ciało naukowca również się podniosło i zaczęło się ruszać. Jego ręka się podniosła i wleciała w oko. Z oczodołu popłynęła krew. Ciało podleciało do Tylera i zaczęło się uśmiechać. Zaciągnęło go w kąt. Nóż Tylera wyleciał zza psaa i zaczął się kręcić w około jego oka.
 
Vavalit jest offline