Paweł, oddychając ciężko, z trudem próbuje wstać.
"Joaśka? Tutaj? Cholera, znowu majacze... niech to się wreszcie skończy!"
Suchy kaszel wydobył się z obolałego gardła.
Opiera z wachaniem jedną nogę na ziemię i przez chwilę sprawdza jej kondycję, po czym robi to samo z drugą.
"Chyba jest dobrze. Mogę ruszać nogami... no i czuję podłogę".
Opierając się obiema rekami o stół, na którym leżałem, próbuję ustać. Zamieram w takiej pozycji na kilka chwil, spogladając bacznie nie na pomieszczenie, ale na osobe, która pomaga mi teraz wstać i ruszyć z miejsca.
Spoglądam zaczerwienionymi oczyma na nią, cały czas wpatrując się tylko i wyłącznie w nią. Czy to na pewno ona? Co tutaj robi? I w co ja się znowu wpakowałem...
Nic nie wiem, po prostu mam okropne mroczki przed oczami i kręci mi się we łbie od leżenia, nie wiem gdzie jestem, prócz tego, że to jakieś cholerne laboratorium, a ja sam czuję się, jak ledwo odratowana świnka doświadczalna.
-Gdzie my u diabła jesteśmy? - wychrypuję, ciągle spoglądając tylko na tę dziewczynę, która ciągnie mnie niewiadomo gdzie. Oczywiście idę z nią.
Bo jak u diabła można się sprzeciwiać budząc się z jednego koszmaru w drugi?
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |