Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 18:32   #6
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Nerwowi. Nerwowi ludzie w nerwowym świecie.

Grey siedząc przy oknie obserwował monotonny pustynny krajobraz. Wyciągnął zapalniczkę i odpalił kolejnego szluga.
Jeśli możesz zginąć za kilka sekund w wypadku, w strzelaninie, to po co martwić się czymś, co może zabije cię za dwadzieścia lat?
Typowe podejście człowieka z szalonego Detroit.
A każdy z piątki pasażerów obrał sobie to szalone miasto za cel. Jechali tam by spotkać starych kumpli, załatwić interesy, czy opchnąć swoje gamble. Jechali by jakoś żyć. Dalej żyć. Bez większych przeszkód. I było to dla nich taki zwyczajne, normalne. Taka kolej rzeczy.
A Brian? On jechał zawalczyć o wszystko co do tej pory miał. A może jechał po śmierć?

- Te, krokodyl Dundee, fajny kapelusz. - powiedział, mącąc ciszę.


Ford wtoczył się na parking przy stacji benzynowej w samym środku niczego.
Jeśli ten gość był profesjonalistą, to mógłby być przygotowanym na tak niespodziewane sytuacje, jak brak paliwa.
Grey, powoli wysiadł z auta. Rozprostował kości i odpalił kolejnego papierosa.
- Cholera, kończą się. - zamruczał pod nosem.
Wyszedł zza furgonetki, spojrzał w prawo.. i momentalnie skoczył za osłonę auta.
Dodge Challenger. Jak nowy. Takich aut nie widzi się często. Schultz.
Przez ostatnie trzy lata widział dużo. Wiedział, że śmierć nie zawsze ma postać brudasa z zardzewiałym toporkiem.
Wychylił się powoli zza forda, trzymając broń nisko, obok uda. Niezauważony przyglądał się potencjalnemu wrogowi.
Auto było pomarańczowe, a jego pasażerowie nie byli ubrano na czarno gangsterami. Brian odetchnął z ulgą. Kto jak kto, ale Schultz ma klasę i nie wypuściłby swoich ludzi do roboty w tak oczojebnym wozie.

- Ja tu zostaje- rzucił przez ramię kierowca - sprawdzę czy wszystko jest w porządku z moją furką. Wy idźcie się rozejrzeć i zdobądźcie kanistry.

Pasażerowie "taksówki" rozleźli się po całej stacji. Harrison nie miał zamiaru uschnąć w upalnym słońcu. Szybkim krokiem rzucając nerwowe spojrzenia w stronę Dodg'a, ruszył w stronę głównego budynku stacji benzynowej, mijając pozostałych.
Ale, żeby ten wielki sukinsyn nie myślał, że zapłacę za jego paliwo z własnych gambli.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline