Brian rozejrzał się po wnętrzu. Odrapane ściany, kurz, smary, skwar i duchota wlewająca się do środka.
Wystrój w stylu "Apocalypse Now" był modny od kilkunastu lat i tyle samo jeszcze będzie. Ci, tutaj nawet za specjalnie nie udają, że świat może podnieść się z kolan. Można i tak. Czasami i trzeba.
Mijając mechanika, Grey zajrzał mu przez ramię, oglądając ciekawsko maszynę. Co to za sprzęt? Pomyślał.
W końcu podszedł do lady, położył na niej ręce i zagadał do indiańca. - Dwa kanistry benzyny i paczkę papierosów. Kierowca, tego rozlatującego Forda zapłaci. - powiedział, wskazując parking. Niech przynajmniej Ant postawi mu fajki, za to bieganie na posyłki.
Sprzedawca zdawał się nie słyszeć pogrążony w narkotycznym transie. Po kilku dłużących się sekundach, gdy mężczyzna obrzucił go wreszcie mętnym wzrokiem, Grey zapytał. - Piękny wóz, ten Dodge.. pewnie, jakieś szychy z Detroit, co? |