Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2009, 20:30   #10
Angrod
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Człowiek, który go zagadnął, chociaż miał dość bladą twarz, raczej nie wyglądał na takiego, co z powodu kalectwa spędziłby całe życie przy kominku, w domowych pieleszach. Wprost przeciwnie.
I z pewnością nie sprawiał wrażenia bezradnego lub zagubionego.

- Hell de Mer - uścisnął wyciągniętą w jego kierunku dłoń. - Witam, panie Hadrianie - powiedział.

Przez moment nie odpowiadał na pytanie natury jakby nie było zasadniczej. Przyglądał się swemu rozmówcy.
Po czym rozpoznał 'zabójcę smoka'? Po krokach? Ktoś mu wskazał Hella?

- Na Przebudzonego. Żadnych smoków... - uśmiechnął się. Trudno było odgadnąć, czy chodziło mu o to, że już nie chce zobaczyć żadnego smoka, czy też o to, że nikt jak na razie nie wspomniał o smokach w Nowym Świecie. - Mały spacerek. Dla przyjemności.

- Pozazdrościć trybu życia - Hadrian odwzajemnił uśmiech - Inni dla przyjemności uprawiają kwiaty, pan zdobywa nowe lądy. To się nazywa rozmach. - Mężczyzna wypowiadał się swobodnie, z podniesioną głową, bez przesadnej gestykulacji, przestępowania z nogi na nogę, nie mówiąc oczywiście o uciekaniu wzrokiem. - Sądząc po zebranym towarzystwie wiele zebranych podziela pański sposób spędzania wolnego czasu. Podejrzewam, że zna pan przynajmniej część z nich, nieprawdaż?

- Zdobywanie nowych lądów? - Hell pokręcił głową. Ruch zgoła nieprzydatny podczas rozmowy z Hadrianem. Uśmiechnął się, uświadamiając sobie ten fakt. - Nic bardziej mylnego.

Milczał przez sekundę lub dwie. Zanim jednak Hadrian zdążył cokolwiek wtrącić Hell mówił dalej.

- Nawiązując do pańskiej analogii o kwiatach. To nie jest tak, że muszę mieć kwiaty w wazonie. Wystarczy mi jego piękno, zapach. Zrywanie to rzecz zgoła niepotrzebna. W ten sposób niszczy się tylko piękno, które bez nożyc ogrodnika może przetrwać jeszcze długie dni i cieszyć wiele innych osób.

- Czyżby? -Hadrian przechylił lekko głowę w bok - Nie chciałbym się wdawać w zbyt rozbudowane metafory, ale niech pan zwróci uwagę na nazwy okrętów: Zdobywca, Młot Sprawiedliwości, Ostrze Powracającego. Nie kojarzą się raczej z ogrodnictwem. Można by się zastanawiać, - mimo, że mówił powoli zrobił jeszcze krótką pauzę, - po co ludzie zrywają kwiaty. Albo po co płynie z nami całkiem spora ilość wojska.

- Nie widziałem jeszcze okrętu, który nazywałby się na przykład 'Stokrotka'. Zawsze muszą być jakieś szumne i dumne nazwy - powiedział Hell. - Ma to zapewne działać deprymująco na ewentualnych przeciwników.

- Jeśli zaś chodzi o żołnierzy, to już by pan musiał porozmawiać z panem marszałkiem. To jego ludzie. Mi osobiście nie są oni do niczego potrzebni. Chyba, że spotkamy tam smoka... Ale zawsze uważałem, że duża liczba zdyscyplinowanych ludzi idealnie się nadaje na przykład żeby coś zbudować. Powiedzmy drogę.

- Dość optymistyczna możliwość - zaśmiał się serdecznie Hadrian. - Ale tak to już jest ze zdyscyplinowanymi ludźmi, słuchają się rozkazów. Miejmy nadzieję, że te będą mądrze wydawane.

- Ja też. Nie sądzę bowiem - w głosie Hella zabrzmiało rozbawienie - by choć jeden z tych zdyscyplinowanych ludzi zechciałby wykonać jakiś mój rozkaz. Prędzej by wszczęli dyskusję na temat "Smok a nowoczesne wojsko". I zostałbym przytłoczony argumentami o głupim szczęściu, braku dyscypliny i współpracy. I stwierdzeniem, że trzeba było zostawić smoka dla nich, bo oni by wiedzieli lepiej...

- Ale - Hell wrzucił kamyk do ogródka rozmówcy - nie tylko ja jadę do Nowego Świata. Do której z licznych grup znajdujących się na tym statku można pana zaliczyć? Naukowców? Żołnierzy? Marynarzy? Należy się pan może do świty jego dostojności inkwizytora, czy też znalazł się pan w orszaku któregoś z rycerzy?

Hell ponownie przyjrzał się swemu rozmówcy.
Blada twarz mogła równie dobrze sugerować dłuższy pobyt w pomieszczeniach zamkniętych, jak i zamiłowania do nocnego trybu życia. Ta druga możliwość, uwzględniając kalectwo Hadriana - jeśli było prawdziwe - była bardzo prawdopodobna.
Przeniósł wzrok na dłonie Hadriana.
Zagojone pęcherze po wewnętrznej stronie sugerowały, że ten człowiek wiedział, co to praca fizyczna. I że zajął się tą pracą całkiem niedawno, inaczej takich śladów by już nie było.
Same dłonie były zadbane, ale nie była to staranność dworskiego dandysa.

Hadrain skinieniem głowy przytakiwał Hellowi na słowa o wojsku. Na zadane pytanie odpowiedział po chwili namysłu.

- Nie lubię być szufladkowany. Po prostu lubię podróżować i jestem ciekawy świata. Jeśli przy okazji przydam się w jakiś sposób, będę usatysfakcjonowany. Myślę że należymy do tej samej grupy.

- Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem - Hell zacytował znanego poetę.
- Mam nadzieję - uśmiechnął się, a w jego głosie słychać było wyraźną wesołość - że nie jest pan pasażerem na gapę. Boję się, że w takiej sytuacji kapitan von Terette nie omieszkałby wysadzić pana za burtę, a ja straciłbym ciekawego rozmówcę.

- Jestem pewny, że by to zrobił - Hadrian zadziwiająco dokładnie odwrócił głowę w stronę stojącego gdzieś w głębi pokładu kapitana. - Nie łatwo będzie mu zapanować nad całym zebranym tu towarzystwem na okręcie, ale dokonanie tego na lądzie będzie wymagało ekwilibrystycznych umiejętności. Chociaż... - mężczyzna wskazał głową w stronę radośnie rozmawiających Archibalda i Andre - Pan marszałek znakomicie daje sobie radę ze swoimi ludźmi. Ciekaw jestem jak będzie z rycerstwem.

- Moja wypowiedź ma być szczera, czy parlamentarna? - spytał z wyraźnym zaciekawieniem Hell. Nie czekając na odpowiedź kontynuował. - Każdy żołnierz uważa, że nosi buławę marszałkowską w plecaku. Dlatego też każdy z nich sądzi, że połowę rzeczy zrobiłby lepiej, niż dowódca, zaś w drugiej połowie byłby tak samo dobry. Na szczęście podczas szkolenia uczą się dyscypliny.

Spojrzał na pozostającą na pokładzie grupkę rycerzy.

- Z rycerzami jest nieco inaczej, bowiem nie uczy się ich bezwzględnego posłuszeństwa. Każdy z nich jest bardziej nauczony wydawać rozkazy, niż je wykonywać. I z pewnością nie mają poczucia, że są trybikami wielkiej maszynerii. Ale sir Archibald jest doświadczonym wodzem i umie w taki czy inny sposób skłonić innych do posłuszeństwa.

- Niewątpliwie jeszcze będziemy mieli okazję się przekonać, kto jak wykonuje swoje obowiązki. - skwitował Hadrian z uśmiechem - Co przypomina mi, że niestety jestem zmuszony podziękować za bardzo interesującą rozmowę. - Wyciągnął rękę na pożegnanie. - Mam nadzieję, że nie ostatnią. Życzę miłego dnia.

- Dziękuję i wzajemnie - Hell uścisnął dłoń Hadriana. - Proszę pamiętać, że zawsze będzie pan miłym gościem w mojej kabinie.

Hell popatrzył jeszcze przez moment za oddalającym się Hadrianem, a potem stanął przy nadburciu, zapatrzony w krążące nad falami ptaki.

*****

Cienkie włoski z bawełnianych włókien płótna żaglowego gięły się pod palcami Hadriana. Ze szczególną uwagą badał sploty liku, wodząc po nim dłonią w tą i z powrotem. W końcu zatrzymał się i zdecydowanym ruchem wbił igłę przy remizce.

- Ten żagiel jest cały - odezwał się ktoś zza jego pleców.

- Co nie przeszkadza temu by go wzmocnić. Odparł spokojnie Hadrian. Skończył sekwencję ruchów po czym odwrócił się - Kopę lat Sante...
 
Angrod jest offline