Kap...
Kap...
Kap...
Woda była wszędzie, jak okiem sięgnął, lecz ona nie otwierała oczu. Była taka zmęczona, tak bardzo zmęczona... Woda koiła ciało, odgradzała je od bólu i obowiązku. Mogłaby zasnąć na wieki, lecz uciążliwe kapanie wwiercało sie w umysł. Kropla po kropli przypominały Opiekunce, że jest jeszcze druga istota połączona z nią więzią, której już nigdy nie rozerwie oraz że ta istota ma teraz przez nią problemy...
„... I światy zapłaczą, zaszlochają, że Bóg je odpuścił. Wtedy jednak słabe i przegrane złączą się w jedno. I tak nowa nadzieja się narodzi...”
Przepowiednia Babci tak stara, jak ona sama niemal. Wtedy myślała, że chodził o nią i o
Kapelusznika, teraz jednak była pewna, że wyrocznia dotyczyła niezbyt rozgarniętego stworzonka, które jednak miał coś, co Opiekunowie zagubili w swej wędrówce przez wszechświat, przestrzeń i czas – czyste serce. Choć ich moc życiowa była nieproporcjonalna,
Asqe czuła, że pokochała to stworzenie, które nieświadomie użyczyło jej swego ciała, by schronić się przed oczyma Korektorów.
I jeszcze jedną istotę darzyła podobnym odczuciem... wbrew sobie i wbrew rozsądkowi. Chciała chronić
Karolinkę. Chociaż ta mała mogła być tajną bronią Kapelusznika, choć jej pierwotna, nieokiełznana potęga mogłaby zniszczyć cały System... chciała pomóc tej małej.
„
Nie zrobię tego dla ciebie... zdrajco. Nie... Ona jest Opiekunką. Jest taka jak my i dlatego ja... ją uwolnię. By sama mogła decydować. By dorosła... bez kapelusza nad sobą.”
Mimo iż jej astralne ciało wciąż spoczywało nieruchomo częściowo zanurzone w wodzie, na tafli wokół niej począł się tworzyć małe kręgi, powodowane przez wzmagające prądy energetyczne. Powieki wciąż ciążyły niby zrobione z ołowiu, jedno było niemniej pewne –
Asqe budziła się.
***
-
Niedobrze. – kocica pokręciła łebkiem, jakby chciała w ten sposób uporządkować ogrom informacji. Nie bardzo pojmowała to całe zamieszanie, a „martwa pani” zasmuciła ją.
- Niedobrze. – powtórzyła –
Niaa idzie uratować dziewczynkę. Niaa czuje, że to bardzo ważne. Czy Pani Nawiedzona ja znalazła? – tu spojrzała pytająco na
Dogatę –
Niaa jest zwinna i umie walczyć, Niaa z pewnością da radę!
Ponieważ wyraźnie szykowało się przegrupowanie drużyny, kocica zwróciła się jeszcze do
Lorelei.
- Pani Czarodziejka powinna iść z głupim czymś – wskazała na
Jestem –
Niaa sobie poradzi, a to jest głupie i potrzebuje przewodnika. Niech Pani czarodziejka się nie martwi. Niaa ma dług do spłacenia wobec dziewczynki i... spłaci go. Choćby nie wiem co! – fuknęła bojowo.