Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2009, 18:22   #1
darlar
Banned
 
Reputacja: 1 darlar nie jest za bardzo znany
The Awesome Exiles!!! (+15)

#1 Nowa droga życia

Otherworld....

Ciemność trwała zaledwie sekundy. Chociaż osobie wierzącej w życie pozagrobowe mogłoby się wydawać iż podróż na tamtą stronę jest czymś niezwykle podniosłym, to w tej sytuacji musiałaby się mocno rozczarować, tymbardziej rozczarowany byłby ateista, który wyobraża sobie śmierć jako niekończącą się chwilę zawieszenia w nicości. Owa nicość błyskawicznie przeistoczyła się w światłość, oślepiającą oczy podróżników, zupełnie tak jakby były one pozbawione owego bodźca przez znacznie dłuższy czas. Po kilku chwilach mogli zdać sobie sprawę z funkcjonowania swoich pozostałych zmysłów. Do ich skóry z początku docierała wilgoć, później wyodrębnić mogli uczucie licznych, muskających ich ciała źdzbeł trawy. Do ich uszu zaczął dobiegać szum wiatru i targanych nim drzew, słyszeli również swoje oddechy.... byli żywi!

Kiedy ich oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła spostrzegli, że znajdują się na ogromnej polanie, otoczonej ze wszystkich stron przez lasy, wzniesienia, strumień... W oczy rzucało się również błękitne niebo, z rzadka przyzdobione pojedyńczymi, białymi chmurkami, które swoim wyglądem przywodziły na myśl porcje waty cukrowej. Zszokowani i zbici z tropu mieli ochotę krzyczeć z radości, nagle zwrócili jednak uwagę na krępujący element jakim była obecność innych osób. Każdy z nich zdał sobie sprawę, że nie tylko on stara się podnieść z trawy, na polance znajdowała się całkiem spora grupka osób. I wszystko wskazywało na to, że są oni równie zaskoczeni napotkałą ich sytuacją. Zanim, którekolwiek z nich zdążyło się odezwać zdali sobie sprawę, że znajdują się w zacienionym obszarze. Spoglądając po sobie i zbierając odwagę do konwersacji częściowo zaczęli odruchowo spoglądać w stronę tajemniczego źródła cienia, które zdawało się być stosunkowo pokaźnym i jednolitym obiektem. Ich przypuszczenia okazały się być słuszne, źródłem cienia nie były drzewa czy jakiekolwiek zarośla, ani nawet budynek. Zdali sobie sprawę, że tuż pod ich nosem „zaparkowany” został przepotężny moloch. Ogromna maszyneria przywodząca w na myśl statek kosmiczny, nieruchomo zalegała na rozrytych pokładach ziemi i trawy. Jako, że statek częściowo pozostawał zagłębiony w ziemi, ciężko było określić jego wysokość, na długość, z pewnością osiągał jednak conajmniej dobre trzysta, a może i czterysta metrów. Kiedy „ocaleni” z podziwem wpatrywali się w monumentalny obiekt zdali sobie sprawę, że w ich kierunki zbliżają się jakieś dwie postacie, dokładnie od strony okrętu skąd dobiegały również pełne złości krzyki.

- Na ki chuj nam stalowe pudła na korytarzach?! To gówno nie będzie tu stać!!!

Okrzyk urwał się a zebrani dostrzegli jak od strony okrętu zaczyna się do nich zbliżać ciemnoszary obiekt o kształcie sześcianu i całkiem sporych rozmiarach. Przez chwilę wydawało się, że uderzy prosto w nich. Na szczęście jednak tak się nie stało. Kilkadziesiąt metrów przed nimi, jeden ze zbliżających się mężczyzn wykonał delikatny gest dłonią, i tym samym sprawił, że ciężkie pudło, delikatnie zmieniło swój tor lotu i grzmotnęło o ziemię w bezpiecznej odległości, a następnie poleciało dalej koziołkując przy tym kilkadziesiąt razy i jeszcze kilkukrotnie odbijając się od gleby.

- Nie będe z nim pracował.... jest niestabilny emocjonalnie...

Stwierdził ze zgryźliwym uśmiechem drugi z mężczyzn. O ile pierwszy, starszy mężczyzna odpowiedzialny za zmianę toru lotu skrzyni, wyglądał zupełnie normalnie, ubrany był w eleganckie buty, spodnie i koszulę od garnituru, o tyle drugi sprawiał dosyć nietypowe wrażenie. Odziany był w obcisły, ciemno-granatowy kostium przez co sprawiał wrażenie jakby miał zamiar lada chwila startować w zawodach wioślarskich. Dodatkowo nosił zupełnie niepasujący do reszty stroju brązowy, brudny i znoszony prochowiec. Jego twarz zdawała się względnie normalna, czarne włosy, przystojna i szczupła twarz, jednak jego oczy... wyglądały zupełnie tak, jakby nosił na nich żółte gogle narciarskie pozbawione paska mocującego, tak jakby ich nieprzezroczyste szkła wbiły mu się w szczelinki pod powiekach.

- Rozumiem twoją irytację. Jednak daj mu czas na to by pogodził się z tym co mu się przytrafiło... jakby na to nie patrzeć, jego pomoc jest nieoceniona...

Mężczyzna miał zamiar kontynuować przemowę jednak jego dziwnooki przyjaciel przerwał mu zatrzymując się przed sponiewieraną grupką zdezorientowanych przybyszów i lekko się do nich uśmiechnął.

- Ekhmm... Siemano. Witamy pośród żywych... mniej lub bardziej, ale jednak...

- Czuje się zaszczycony mogąc powitać was w waszym nowym domu...

Podjął wątek siwowłosy mężczyzna. Chociaż to jego towarzysz zdecydował się odezwać jako pierwszy, to ewidentnie starszy z nich miał większe predyspozycje do składania wyjaśnień, których wszyscy w tym momencie oczekiwali.

- Zanim zaczniecie zadawać jakiekolwiek pytania od razu uprzedzę jedno z nich. Nie możecie wrócić do domu... Tam skąd przybywacie zostaliście uznani za martwych. Dodam również, że życie zawdzięczacie tylko i wyłącznie naszej ingerencji. Nazywam się Erik Magnus Lehnsherr... Witamy w Otherworld...

Mężczyzna, który wielu z zebranym wydawał się łudząco podobny do światowej sławy terrorysty znanego pod pseudonimem Magneto rozłożył ręce w geście powitania i dla podkreślenia swoich pokojowych zamiarów,wykonał przy tym delikatny ukłon.

- W miejscu położonym poza czasem i przestrzenią, gdzie każdy posiadający odrobinę szczęścia, teoretycznie zdechły, potencjalny superbohater znajdzie coś dla siebie...

Dodał poetyckim tonem głosu i używając przy tym bogatej gestykulacji, wyraźnie rozbawiony całą sytuacją Aaron Stack.
 

Ostatnio edytowane przez darlar : 23-06-2009 o 19:55.
darlar jest offline