Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2006, 00:04   #101
inwyt
Banned
 
Reputacja: 1 inwyt nie jest za bardzo znany
Martha ruszając za Door podjęła pewną decyzję i chyba tylko dlatego nie uciekła gdzieś po drodze, ani nie zadzwoniła po policję. Zresztą, czy można zadzwonić po policję we śnie na haju, a oni przyjadą zrobić porządek? Paplanie Door o "Domu Bez Drzwi" tylko utwierdzało Marthę w przekonaniu o szaleństwie dziewczyny. Za bardzo kojarzyło się z "domem bez klamek"...
Wejście w tunele metra było chyba najtrudniejszym fragmentem wspólnej wędrówki, ale za to dla Marthy całkowicie przełomowym. To było jak zupełne puszczenie wodzy wyobraźni; oddanie się szaleństwu; przyznanie przed samą sobą, że zgadza się na te wszystkie wariactwa; przyzwolenie na dziwaczne działania, skoro nie wierzy w ich rzeczywistość. Gdyby Door poprosiła żeby zatańczyli cancana na ulicy, pewnie nawet by się nie zdziwiła i może nawet spełniłaby prośbę. Jeżeli nie była teraz jak bezwolna kukiełka, to jedynie dlatego, że bezmyślność i bezwolność nie leżały w jej naturze. Jakiś uparty głosik ciągle wołał gdzieś głęboko w niej, że powinna się opamiętać, że pakuje się w kłopoty, że to może jednak nie być sen. Gdzieś głęboko, na granicy zasięgu świadomości umysł pracował pełną parą, przetwarzając i analizując informacje. Tylko to zawsze wychodziło jej dobrze - myślenie. A teraz nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.
Czuła w sobie straszną pustkę. Jak małe dziecko, któremu nagle zabrano jedyną przytulankę. Jak biedak, który stracił cały mizerny dorobek swojego życia. To wszystko, co zwykle stanowiło o jej istocie gdzieś było, ale ukryło się w jej wnętrzu i wyglądało jedynie lękliwie na zewnątrz, udając, że tak naprawdę znikło. Myśli biegły mechanicznie i z przyzwyczajenia swoimi torami, ale mogła jedynie przyglądać się im jak powierzchni rzeki, niezdolna przebić się przez nią i zajrzeć w głąb. Tak jakby ktoś zupełnie obcy spoglądał jej oczyma, ktoś obcy używał jej kończyn, poruszał ustami, gdy mówiła. I chyba tylko ta iskierka gdzieś wewnątrz, jak zawsze ciekawska, dociekliwa do przesady, skupiona na gromadzeniu wiedzy, trzymała ją przy zmysłach. Albo przynajmniej nie pozwalała oszaleć do końca...
Spojrzała na "Markiza". Zapewne w tej społeczności podziemnej biedoty nawet większe dziwactwa były na porządku dziennym. Skinęła uprzejmie głową, na zewnątrz opanowana i zimna jak zwykle, jak na co dzień, jak było najbezpieczniej. Tyle rzeczy się wydarzyło, że nie była wręcz w stanie przemówić, zapytać o nie. Brakowało jej zapachu mgły i ziemi zmoczonej deszczem, które koiły jej nerwy na powieszchni. Pustka którą czuła była bezpieczna, bo powstrzymywała chaos. Nie chciała znowu wybuchnąć, jak wtedy, w domu, przy schodach. Patrząc zza nie-swoich oczu, czekała, chłonęła sytuację.
 
inwyt jest offline