Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2009, 16:57   #18
Mizuichi
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Kerneliusz ruszył w stronę rannych. Nie zwracał szczególnej uwagi na mężczyznę pilnującego wejścia. Nigdy wcześniej nie wiedział czegoś takiego. Te rany, zdecydowanie nie wyglądały jak po zwykłej eksplozji. To cud że oni jeszcze żyli. Podszedł do oficera, który miał ranę ciętą na klatce piersiowej. Spojrzał na niego. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Ze swojej torby wyją jedną strzykawkę.
- Podam panu morfinę to uśmierzy bul.
Zaaplikował zastrzyk starszemu stopniem. Przystąpił do oględzin rany. Zdecydowanie nie wyglądała jakby powstała na skutek wybuchu. Prędzej po ciosie nożem lub jakim mieczem.
- Będzie trzeba szyć - powiedział cicho - co się tam stało, to nie wygląda na ranę od eksplozji - rzucił starając się przy tym zachować spokój, nie chciał się zdradzić.
Ogarną pomieszczenie wzrokiem, pozostawiało wiele do życzenia. Jednak musiał szybko działać.
- Ty tam przynieś mi oprzyrządowanie medyczne, skalpele, igły, i na boga, więcej morfiny - rozkazał żołnierzowi pilnującemu wejścia, którego wcześniej zignorował. Gdy wreszcie dostał to co chciał, przystąpił do pracy. Najpierw zaaplikował oficerowi kolejną dawkę morfiny. Niestety nie mieli innych środków znieczulających. Z pewnością nie będzie to dla niego miłe przeżycie. Najpierw starannie usunął martwy naskórek skalpelem. Gdy już skończył. Następnie zaczął usuwać z rany wszelkie ciała obce. Brak dostępu do wody, wcale nie ułatwił mu tego zadania. Gdy udało mu się uporać z tym zadaniem, przystąpił do szycia. Tym razem też nie poszło łatwo, oświetlenie również nie należało tu do najlepszych. Wreszcie udało mu się skończyć. Ruszył w stronę naukowca, ten z kolei miał całkiem pokaźnie rozszarpaną rękę. Palce ledwie trzymały się reszty dłoni. Przyjrzał się dokładnie.
- Może uda mi się ocalić trzy palce, jednak dwa na pewno trzeba będzie amputować
Wziął się pośpiesznie do roboty. Najpierw wstrzykną pacjentowi solidną dawkę insuliny. Następnie pochwycił świeży skalpel i ostrożnie odcią dwa palce, uważając przy tym by nie uszkodzić tych które możliwe że uda mu się uratować...
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline