Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2009, 15:39   #6
Memo
 
Memo's Avatar
 
Reputacja: 1 Memo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumny
Holan Wettel, Arthis
Blondwłosy brodacz, który podszedł do waszej dwójki skinął głową w geście szacunku dla służących bogom podróżnych. Miał około czterdziestu lat i pochmurny wyraz twarzy.
- Jestem Derek - przedstawił się. - Ech, panowie, niedobrze nam się ostatnio powodzi. Ostatnio zniknęło dwóch synów Shandri. Straszna strata dla wdowy, a do tego... Ale co będę panów na deszczu trzymał - wskazał uchyloną bramę. - Stedd ma wolne miejsca w swojej gospodzie, jeśli chcecie gdzieś przenocować. A teraz wybaczcie, mamy teraz robotę do wykonania - westchnął i wrócił do pracy.
Faktycznie, stanie na deszczu (nawet jeśli to tylko nieszkodliwa mżawka) nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, które mogliście aktualnie robić. Przeszliście zatem przez bramę, która sądząc po nowych deskach, była niedawno wzmacniana i wkroczyliście do Dwóch Sosen. Główna droga przecinała całą wieś w linii prostej tak, że już stąd widzieliście drugie wyjście z osady. Mniej więcej w samym środku wsi znajdowała się wspomniana przez kopaczy gospoda, kaplica Sune Ognistowłosej wybudowana między dwoma starymi sosnami oraz chata sołtysa z stojącą przed nim tablicą z ogłoszeniami. Było bardzo cicho, jedynymi słyszalnymi odgłosami było nieco przytłumione, miarowe stukanie młota, zapewne pochodzące z jakiegoś warsztatu rzemieślniczego oraz gdaczące kury.

Sandric
Goblin biegł najszybciej jak mógł, nie zwracał więc uwagi na pozostawiane ślady w postaci porozrzucanej ściółki czy połamanych gałązek. Nie miałeś więc jakichkolwiek problemów w podążaniu jego tropem. Po kilku minutach szaleńczego biegu musiał gdzieś się ukryć, gdyż ślady nagle się urywały. Po chwili wytężania wzroku, zauważyłeś jak w krzakach dziko rosnącego agrestu coś się porusza, a następnie usłyszałeś pisk goblina, który wyskoczył z zarośli z kilkoma kolcami wbitymi w siebie i swoje ubranie. Niezdarnie trzymając kord mamrotał coś w twoim kierunku. Nie znając goblińskiego trudno było ci go zrozumieć, ale z tonu jego głosu można było wywnioskować, że radzi co zostawić go w spokoju.

Nathell Aerthur
- Tylko nic nie potłucz! – rzuciła za tobą jak odjeżdżałeś. Odwróciłeś się jeszcze, ale zdążyła już zniknąć z twojego pola widzenia. Po kilkunastu kolejnych minutach jazdy wyjechałeś na otwartą przestrzeń. Dostrzegłeś uchyloną bramę oraz szóstkę mężczyzn kopiących doły w pobliżu palisady. Oni też cię zauważyli, ale jeden z nich (blondwłosy brodacz) wskazał ci po prostu wjazd i kazał reszcie wrócić do roboty nie chcąc by marnowali czas pracy na rozmowę z przejezdnymi.
Wjechałeś do Dwóch Sosen. Główna droga przecinała całą wieś w linii prostej tak, że już stąd widzieliście drugie wyjście z osady. Mniej więcej w samym środku wsi znajdowała się wspomniana przez kopaczy gospoda, kaplica Sune Ognistowłosej wybudowana między dwoma starymi sosnami oraz chata sołtysa z stojącą przed nim tablicą z ogłoszeniami. Było bardzo cicho, jedynymi słyszalnymi odgłosami było nieco przytłumione, miarowe stukanie młota, zapewne pochodzące z jakiegoś warsztatu rzemieślniczego oraz gdaczące kury.
 
__________________
Wszystko wolno, hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic
Memo jest offline