Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2009, 23:28   #32
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Guun
- Witaj wielebny – odezwał się badacz, gdy już znalazł się wewnątrz świątyni. – Jestem tu nowy i chciałbym porady. A wiem, że wy, kapłani chętnie takowych udzielacie. Mianowicie, chodzi mi o dwie rzeczy. Po pierwsze, interesuje mnie coś co się zowie Koroną Władzy... A druga sprawa związana jest z niejaką Wiccą, ponoć sześćsetletnią czarownicą, która gdzieś tutaj mieszka. Wiesz coś o niej?
Kapłan, ubrany w białe długie szaty młody mężczyzna, odwrócił się od ołtarza i podszedł w stronę Guun.
- Witaj panie - rzekł bacznie oglądając przybysza od stóp do głów - Wyjdźmy stąd do ogrodu, tam odpowiem na twe pytania.
Obaj mężczyźni opuścili niewielki budynek świątynny i skierowali się na jego tyły. Tam za niewielkim płotkiem rozciągał się przyjemny dla oka zadbany ogród. Równo przycięta krzaki i różnokolorowe kwiaty skomponowane były w idealnym porządku.
- Usiądź panie - rzekł kapłan wskazując małą kamienną ławeczkę - Odpowiedzi na oba pytania najlepiej i najpełniej udzieliłby ci główny kapłan, ale niestety nie ma go teraz tu. Wyruszył do lasu, by nazbierać odpowiednich ziół do wiosennego rytuały przejścia i szczerze mówiąc niewiem kiedy wróci.
- A czy ty nie możesz mi pomóc? - rzekł przymilnym tonem Guun, wyczuwając że młody kapłan coś wie ale obawia się otworzyć ust.
- Właściwie to sam niewiem... Bo niby nie powinienem, ale... Jakby to powiedzieć... - jąkał się młody kapłan.
- Może najprostsze słowa będą najlepsze - odrzekł badacz.
- Mówisz panie jak mędrzec. Zbyłbym cię panie i wygonił z świątyni bo wymieniłeś przeklęte imię Wicca, ale zapytałeś również o Koronę Władzy. A musisz wiedzieć, że brat mój Istar kilka lat temu wyruszył w poszukiwaniu tego przeklętego artefaktu i od tamtej pory go nie widziałem. Sam wiele przewędrowałem, ale bynajmniej nie w poszukiwaniu Korony, tylko samego siebie. Spokój i harmonię odnalazłem tutaj, w tej światyni, u boku doświadczonego mędrca, który wiele mnie nauczył. Wracając jednak do głównego wątku, bo widzę że się panie niecierpliwisz...
- Mów, ja poprostu się śpieszę, stąd moje nerwy.
- Rozumiem panie. Wracając do meritum. Wiedźma Wicca jest przeklęta. To zła i okrutna kobieta parająca się czarną magią. Jest postrachem całej tutejszej okolicy, wszycy się jej boją i nikt nie ma odwagi, by ją stąd wygonić. Tutejsi chłopi obwiniają ją o wszystko co złego ich spotka. Od burzy, chorobę bydła, po złamaną nogę. Mówią, że to magia Wicci. Co z tego jest prawdą niewiadomo, ale jedno jest pewne. Przeor mówił mi, że na własne oczy widział, jak wiedźma Wicca spotyka się z gnomami i rzuca na nich jakiś czary. Po tym jak wypowiedziała formułę wzystkie gnomy stały się niewidzialne. Potem ponoć gnomy kradły kury tutejszym gospodarzom. Co jeszcze jest jej sprawką, niewiadomo.
- Ponoć żyje ona sześćset lat, czy to prawda?
- Raczej nie, ale najstarszy mieszkaniec pamięta, że jak był jeszcze dzieckiem to ona już żyła na wzgórzu i już wtedy był okropnie stara. Ile jest w tym prawdy, tego panie nie zgadniesz. Prosty tu mieszka lud i zabobonny. Lepiej jednak unikać Wiccy i szerokim łukiem omijać wzgórze na którym mieszka. Nic dobrego z tego wyniknąć nie może.
- Opowiedz mi zatem o Koronie Władzy, bo widzę że masz mi chyba o niej więcej do powiedzenia.
- A tak... właśnie. Wspomniałem o moim bracie i o tym, że szukał on Korony. Pogodziłem się już ze stratą brata, ale to co znalazłem kilka miesięcy temu w bibliotece przoera, wprawiło mnie w zdumienie i dało cień nadziei.
- Cóż to za księga? - spytał zaintrygowany Guun.
- "Lex magica" - taki ma tytuł czyli "Prawa magii" Zdziwiło mnie, że taką pozycją ma w swoich zbiorach przeor. Potępia on każdą magią, zarówno tą złą, jak i tą leczniczą naprzykład. Mówi, że to wszystko od jednego złego ducha pochodzi. A tu taka książka. Pełna jest ona różnych zaklęć i magicznych przepisów, ale to co mnie zainteresowało to opowieść o kamiennym moście. Wiesz panie, że Krainę Zewnętrzną od Środkowej oddziela Wielka Rzeka. Niewielu jest śmiałków co się przez nią przeprawili, a legendy mówią o niezmierzonych bogactwach ukrytych w Środkowej Krainie. Ja natomiast w tej księdze znalazłem fragment, gdzie opisane jest jak znaleźć kamienny most wybudowany przez Kamiennych Tytanów wieki temu.
Oczy Guun zapłonęły ciekawością i rządzą zdobycia tej księgi. Ten młodzieniec wydaje się być bardzo łatwowiernym, więc pewnie zdobycie księgi nie będzie zbyt trudne.
- A czy mógłbyś mi ją pokazać? - spytał lekkim tonem badacz.
- Myślę, że tak panie, ale mam jeden warunek...
- Tak...? - spytał niepewnie Guun.
- Domyślam się, że i ty poszukujesz Korony Władzy, więc mam do ciebie prośbę. Ja pokażę ci księgę, a ty zabierzesz mnie ze sobą. Nie obawiaj się nie interesuje mnie Korona. Chcę tylko odnaleźć brata. Razem przejdziemy Kamienny Most, a potem każdy pójdzie w swoją stronę. Umowa stoi?

Thorius
Krasnolud nadal czekał. Nie zamierzał nadstawiać karku za tego dziwnego kapłana, który bez skrupułów zabił swego kompana.
Mężczyzna dalej szamotał się i walczył z gargulcem, który uwiesił mu się na szyi. Krew lała się już mu po karku, a mimo to nadal opierał się atakowi potworków. W pewnym momencie potknął się niefortunnie o jeden z wystających głazów. Szczęście jednak nie opuściło go i tym razem. Upadł tak, że stwór który do tej pory siedział mu na karku, nabił się na jeden ze stalagmitów rosnących na ścieżce korytarza. Gargulec zawył potwornie z bólu, odgłos jego jęku wzmocnione przez echo odbił się od ścian i wrócił ze zdwojoną siłą. Coś jednak w tym wzmocnionym odgłosie było niepokojącego. Krasnolud wyraźnie słyszał oprócz jęku stwora jeszcze jeden odległy, ale bardzo potężny ryk. Jego uszy go nie myliły. Potwierdzała to reakcja dwóch pozostałych przy życiu stworów. Oba nie patrząc na nic zaczęły panicznie uciekać w stronę krasnoluda. Ten tylko schował się bardziej za skałę i patrzył za biegnącymi pokracznymi stworami.
Po chwili echo ucichło i tylko głośne sapanie kapłana świadczyło, że przed momentem rozegrała się tu walka. Kapłan podniósł się niepewnie i z radością stwierdził, że wokół nie ma już żadnego żywego stwora. Otrzepał szaty i wyjął z torby bandaże. Nasączył je jakimś żółtym płynem i przyłożył sobie do ran. Za każdym razem gdy dotykał jakiegoś zadrapanie lub śladu po ugryzieniu, aż syczał z bólu.
Nagle całe korytarze aż się zatrzęsły od potężnego, donośnego ryku.
- Wrrrrrrraaaaaaaaaa - odbiło się od ścian podziemi.
Kapłan rozjerzał się niepewnie wokół. Z trudem podniósł się pomagając sobie laską. Pochylił głowę i cicho powiedział kilka niezrozumiałych słów. Po czym na oczach Thoriusa poprostu zaczął rozpływać się w powietrzu jak mgła. Korytarz ponownie wypełniła cicha. Jedynie dogasająca pochodnia leżąca przy ścianie dawała nikłe światło. Zimny dreszcz przeszedł po plecach brodatego wojownika. Rozejrzał się on wokół siebie, ale korytarz był pusty. Gargulce uciekły, a kapłan rozpłynął się w powietrzu. W wilgotnym podziemnym korytarzu został tylko krasnolud Thorius i coraz bliższy ryk:
- Wrrrrrrrraaaaaaaa!!!

Elirx
Smokowiec w krótkich słowach wyjaśnił Laurze swoje wątpliwości.
- On może pomóc mi w osiągnięciu celu mojej wyprawy - dodał syczącym szeptem nachylając się do aktorki.
Dziewczyna spojrzała na młokosa, a potem na Elrixa.
- Mogę cię prosić na stronę - rzekła w końcu.
Gdy oboje odeszli kilka kroków dalej, Laura rzekł:
- Występ zaczyna się za kilka minut i potrwa nie dłużej niż pół godziny, a ty pojawisz się tylko w finałowym numerze. Sprawa jest prosta i nie będzie wymagała od ciebie żadnego wysiłku. Chodzi o prostą sztuczkę ze znikaniem. Wejdziesz do skrzyni z podwójnym dnem, która potem zostanie wniesiona na scenę. Klaus jako czarodziej, zamknie mnie w skrzyni. Gdy wieko zapadnie, zamienimy się miejscami. Gdy Klaus ponownie otworzy skrzynię, ty ukażesz się publiczności. Wybuchną oklaski i następnie Klaus zamknię skrzynię i sprawi, że w magiczny sposób wrócę. Proste prawda.
- Niby tak. - odparł niepewnie smokowic - I robiliście tą sztuczkę wielokrotnie?
- Setki razy Elrixie, nie ma się czego obawiać.
Mimo wątpliwości jakie miał smokowiec, postanowił dotrzymać słowa.
- Dobrze zatem zaczynajmy. Półgodziny i muszę biec na spotkanie.
- Nic się nie martw - zapewniła ponownie Laura - Występ nie potrwa ani chwili dłużej.
Ucieszona dziewczyna pobiegła się przebrać, a smokowiec wrócił do chłopca i w wyjaśnił mu że muszą poczekać półgodziny zanim udadzą się do jego pana.
- Mój pan będzie nie pocieszony - rzekł smutno chłopak.
- Nie martw się ja mu wszystko wyjaśnię.

Smokowiec udał się za kulisy prowizorycznej sceny, a tam Klaus wtajemniczył go w szczegóły sztuczki ze zniknięciem. Elirx z nieskrywaną niechęcią dał się zamknąć w dusznym i ciasnym wnętrzu. Leżał ściśnięty na dnie skrzyni, a po chwili już czuł jak dwaj aktorzy wynoszą rekwizyt na scenę.
- Szanowne panie i szanowni panowie - usłyszał Elrix - za chwilę mistrz Klaus, sprawi, że ta oto niewiasta za chwilę zniknie. Ludzi starszych i o słabych nerwach ostrżegam, że ta sztuczka może zmrozić wam krew w żyłach. Zaczynaj mistrzu! - wrzasnął na koniec zapowiadacz.
Smokowiec usłyszał rytmiczne uderzenia w werbel. Po chwili poczuł, że do skrzyni weszła Laura.
- A zatem drodzy państwo - krzyczał Klaus - Za chwilę sprawię, że ta piękna kobieta zniknie na waszych oczach. Lauro pozwól, że zamknę skrzynię.
Smokowiec poczuł jak wieko opada, a za moment w ciemościach wyczuł obecność Laury tuż obok siebie.
- Już jestem - szepnęła - Teraz musimy chwilę poczekać, aż pokaże publice pustą skrzynię, a potem ty wyjdziesz.
- Hmm... - mruknął tylko smokowiec. Nie podobała mu się ta sztuczka. To duszne i ciasne wnętrze przyprawiało go o ból głowy.
Nagle oboje poczuli silny wstrząs. Coś jakby podniosło skrzynię, a potem upuściło ją z powrotem na ziemię.
- Co jest? - syknęł Laura.
Smokowiec nie widział w ciemnościach jej twarzy, ale wyczuł że jest strasznie zdenerwowana.
Nie zdążył o nic zapytać, gdy wieko skrzyni się otworzyło.
- Wychodźcie! - usłyszeli.
Gdy wstali ich oczom ukazała się mała komnata, zastawiona różnego rodzaju sprzętami i urządzeniami alchemicznymi.
Tuż obok skrzyni stał wysoki mężczyzna, a zanim znany już smokowcowi młodzieniec.
- Witaj Elirxie - rzekł mężczyna.
Mężczyna miał twarz dobrotliwe starca, długa siwa broda i takież same rzadkie włosy, które dopełniały tylko tego obrazu. Ubrany był w brązową długą tunikę.
- Nie obawiaj się, nic wami nie grozi. Skoro jednak nie chciałeś mnie odwiedzić Elrixie musiałem przyspieszyć twoje tutaj przybycie.
- To ty mnie szukałeś - ni to zapytał, ni to zgadł smokowiec.
- Tak to ja - odrzekł mężczyzna - Nie mamy wiele czasu, więc muszę wam szybko wszystko wyjaśnić.
- Wam? Jakim wam? - oburzyła się Laura - Ja nie mam nic wspólnego z nim - wskazał głowa na Elrixa.
- Spokojnie moja droga za chwilę wszystko ci wyjaśnie. Usiądźcie - rzekł mężczyzna wskazując krzesła koło stołu.
Gdy wszyscy zajęli miejsca wokół stołu, starzec rzekł ponownie:
- Nazywam się Teutus, od lat zajmuję się alchemią, magią i sztukami pokrewnymi. Kilka lat temu miałem wizję. Dotyczył ona Korony Władzy, a dokładnie tego który ją zdobędzie. Wtedy nie wiedziałem, że będzie to miało takie znaczenie, ale teraz już wiem że od tego czy się wam powiedzie wiele zależy. W ostatnim czasie wielu poszukuje Korony, w wielu złych istototach obudziło się pragnienie jej zdobycia. W wizji ujrzałem dwie wersje przyszłości. Jedna dotyczyła ciebie Elrixie. Mówiła, że potomek smoczycy i człowieka sięgnie po Koronę i będzie przez wieki władał Trzem Krainami i choć będzie on popełniał błędy, to ludzie będą zadowoleni z jego władzy. Druga natomiast mówiła o okropnej przyszłości, gdy po Koronę sięgnie przybysz z gwiazd w którego sercu mieszka wielkie zło. To jak będzie wyglądał świat Trzech Krain pod jego rządami, poraziło mnie i wstrząsnęło mną. Postanowiłem ci pomóc Elrixie, dla dobra nas wszystkich. I choć przychodzi mi to z ciężkim sercem, bo sam kiedyś poszukiwałem Korony, to muszę powiedzieć, że tylko ty możesz ją zdobyć. Jak już wspomniałem wielu poszukiwaczy wyruszyło ostatnimi czasy po Koronę, musicie się ich strzec i unikać. Nikt nie może wiedzieć o waszej misji...
- Chwileczkę... - przerwała Laura - ...ale nadal nie rozumiem, co ja mam z tym wspólnego.
- Ty moja droga masz coś bez czego misja Elrixa nie może się powieść...
- Talizman - wskazał smokowiec palcem, na amulet wiszący na szyi dziewczyny.
- Właśnie tak Elrixie. Bez Talizmanu nikt żywy nie przejdzie przez Dolinę Ognia. Wiem co powiesz Lauro, że to pamiątka po ojcu i że nie oddasz jej nikomu. Musisz jednak wiedzieć, że i ty jeśli chcesz odnaleźć ojca musisz wyruszyć z Elrixem. Przebywa on obecnie w Otchłani w Wewnętrznej Krainie. Jest tam więziony przez okrutnego demona.
- Elrixie - dziewczyna spojrzała na smokowca, a jej oczy były pełne łez - pomożesz mi prawda?
Elrix już chciał odpowiedzieć, ale Teutus rzekł:
- Oczywiście, że ci pomoże. Muszę wam jeszcze powiedzieć dokąd macie teraz iść. Musicie odnaleźć Kamienny Most, tylko tak przedostaniecie się przez Wielką Rzekę.
- Kamienny Most to legenda - rzekła Laura - On nie istnieje.
- Korona Władzy to też legenda, moja droga i mogę cię zapewnić, że zarówno Most jak i Korona istnieją.
- W takim razie, gdzie go szukać - zapytał smokowiec.
- Według moich obliczeń i wskazań gwiazd musicie się udać na zachód i iść tak długo, aż miniecie Stare Cmentarzystko...
- Wiem, gdzie to jest... - przerwała Laura - wychowałam się niedalko.
Nagle za drzwiami dało się słyszeć kroki kilku zbrojnych ludzi.
- To po was. Wasi wrogowie są szybsi niż przypuszczałem... Musicie uciekać.
- Przenieś nas z powrotem na rynek - rzekł Elrix.
- Nie ma na to czasu. Nie zdąże. Przez okno szybko.
Elrix pierwszy stanął przy oknie i spojrzał w dół. Znajdowali się na trzecim piętrze wysokiej kamienicy. Pod nimi był co prawda balkon, ale nie mieli nic co ułatwiłoby im zejście tam.
- Co robimy? - spytała Laura.
 
brody jest offline