Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2009, 15:05   #124
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Nad ranem następnego dnia w hangarze pojawili się wysłannicy Aliego ibn Hasana, lustrując dokładnie statek i jego wyposażenie. Przewodził im młody, ciemnoskóry sługa. Widząc drużynę wychodzącą z Roriana, ukłonił się z szacunkiem, odsłaniając złocisty herb swojego Pana. Po powitaniu, nałożył małe binokle i zajął się dokładnymi oględzinami proponowanego towaru.

- Będzie nam potrzebny jeden z pocisków do waszego działa, by ustalić jaki kaliber jest wam potrzebny.

Po uzyskaniu żądanej amunicji, przekazał ją ostrożnie dalej do jednego ze swoich pomagierów i ponownie zajął się dokładną inspekcją wystawionego przed Roriana ładunku.

- Mój Pan będzie zadowolony. Weźmiemy rudę i cztery oferowane nam działa. Oto wasza zapłata - przywołał jednego z towarzyszących mu tragarzy i nakazał podać wam pękaty mieszek - 4 tysiące feniksów. Oby łaska Wszechstwórcy pozwoliła wam pomnożyć ten dar w nieskończoność - Skłonił się lekko i podszedł do was bliżej - Mój Pan kazał również poinformować was o umówionym spotkaniu - rozejrzał się uważnie po wnętrzu hangaru - Odbędzie się dnia jutrzejszego na orbicie tego świata, o osiemnastej czasu Urth - po wypowiedzeniu tych słów, skierował się do wyjścia. Towarzysząca mu grupa załadowała zakupione dobra na drewniane wózki i podążyła za nim.

Po zdeponowaniu pieniędzy na pokładzie frachtowca, ruszyliście znowu w miasto, by odwiedzić Menażerię Muzzazira il Nadhana, który to ponoć miał dysponować informacjami na temat poszukiwanych przez was askorbitów i ich rodzinnej planety. Tego dnia tłum na targu był wyjątkowo gęsty i głośny. Po paru minutach przedzierania się przez morze ludzi, mieliście wszystkiego dość. Głowy bolały was od krzyków, a po ciałach spływały krople potu, wyciśniętego przez bezlitośnie lejący się z nieba żar. Nagle Duncan poczuł coś na ramieniu. Odwrócił się szybkim ruchem, by złapać domniemanego kieszonkowca ale ujrzał tylko młodego, umorsanego chłopaka, który najwyraźniej chciał zwrócić na siebie jego uwagę. Odstąpił od niego na krok i począł recytować cichym głosem.
- Kto handluje z martwymi, ten sam zsyła na siebie śmierć. Strzeżcie się pustynnego sępa. On już wybrał ofiary.
Po wypowiedzeniu tych słów, dał nura w tłum i zniknął gdzieś między nogami handlarzy.

Po parunastu minutach wolnego pochodu przez wielobarwną ciżbę, udało wam się wreszcie dotrzeć do rozsławianej na całym Targu menażerii. Wielki, brązowy namiot zajmował dużą część schowanego między budynkami placu. W powietrzu rozbrzmiewała cała kakofonia głośnych, zwierzęcych ryków. Po zapłaceniu dwóch feniksów za wstęp, zagłębiliście się w połach namiotu. Uderzył was odór powalającego w tym upale zwierzęcego smrodu. W rogach namiotu stały wielkie kadzielnice, rozpylające w powietrzu kwiatowe zapachy, lecz nawet te nie radziły sobie z oszalałymi w takich upałach gruczołami zapachowymi wystawionych bestii.

Przed grupą gości, na podwyższeniu stał il Nadhan, opowiadając właśnie tłumowi o swoich niebezpiecznych przygodach na obcych światach. Niestety ciężko się było do niego dopchać, a i ryki zwierzaków nie ułatwiały wyłapania wykrzykiwanych słów. Postanowiliście więc wpierw udać się do klatek z okazami. O askorbitach wiedzieliście niewiele ale zawsze kojarzyły wam się z insektami. Wybraliście więc klatkę z wielką opalizującą czernią modliszką. Faktycznie, pobliska plakietka głosiła "Askorbita złapany w dżunglach Severusa - Nie zbliżać się do klatki", a ustawiona przed wami barierka w jasny sposób pokazywała na jaki dystans ten stwór jest niebezpieczny. Pobliski strażnik, widząc wasze zainteresowanie, podszedł do was i wyszeptał.
- Za feniksa pokażę wam jak to cielsko je. Obrzydliwość. Spodoba wam się!- uśmiechnął się zachęcająco.
Otrzymaną monetę szybko schował w połach szaty, zaś z drugiej kieszeni wyciągnął małego martwego gryzonia. Rzucił go w stronę askorbity. W tej samej sekundzie, ostra jak brzytwa kończyna insekta wystrzeliła z klatki, nabijając truchło w locie jak na szpikulec. Ofiara od razu wciągnięta została do środka i przyszpilona do ziemi. Z otworu gębowego istoty wysunął się długi, chitynowy kolec. Wbił się z impetem we wrzuconą mu przekąskę. W powietrzu rozbrzmiało głośne ślurpanie. Po chwili gryzoń zapadł się w sobie, pozbawiony wszystkich wnętrzności. Istota uniosła się na potężnych odnóżach i uderzyła mocno w kraty klatki. W powietrzu rozległo się dzikie klekotanie szczękoczułków, niczym w jakimś żałosnym geście triumfu, uwięzionej, morderczej istoty.

Po chwili , askorbita zwrócił swoje wielofasetkowe oczy na was. Zauważyliście w nich swoje odbicia. Wcisnął się mocno w kraty, wyciągając w waszą stronę agresywnie wijące się odnóża.
- luuudziie... ludziiikiii.. miękkoskórzyyyy. Przrzrzyszszszliście tuuu śśśśmiać sssię z Shhhtttaakkk. Śśśśmiejcccie! Gdy naszszszsz róóójj zaaaalejee waszszze gniaaazda, piććć będzieeemy waszszszą krew i sssskładaććć w miękkichchch ciaaałachchch larwyyy naszszszych młoodychchch. Śśśśmiejcie póki możżżecie, miękosssskórzyy!
Po chwili jego gębowe odnóża uniosły się, zasysając pobliskie powietrze z głośnym świstem.
- Ssssłyszsze waszszszaą pieśń... sssłyszsze pieśśśśn rooojuu, a rooju nieeee maaa. Ssssłyszszszee pieśśśśnnn mroookuuu gwiaaazzzzd. Jesteśśśście innniii... jaaak miękkkooosssskórzyyy aaale nieee śśśśpiewacieeee niiiimiii. Śśśśpiewaaacie mroookiem gwiiiaaaazzzzd. Śśśśpiewaaa wwwoookół waaasss.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 07-07-2009 o 16:04.
Tadeus jest offline