Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2009, 11:47   #19
Vavalit
 
Vavalit's Avatar
 
Reputacja: 1 Vavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znany
Nagle Thomas spostrzegł mocno bijące światło z okna. Zrobiło się zimno. Drzwi zaskrzypiały po czym z rozmachem się zamknęły. Zamek sam się zasunął. Światło zaczęło migotać. Nagle coś przyparło Thomasa do ściany. Nie wiedział kto ani co, bo był obrócony tyłem. Usłyszał coś w nieznanym języku. Po czym siłą trzymająca go zniknęła. W pokoju nikogo nie było, a drzwi się otworzyły. Za to światło nie zniknęło. Thomas biegiem zszedł na dół do kuchni, złapał za telefon i zastanawiał się gdzie ma dzwonić. Postanowił zatelefonować do swojego przyjaciela dr. Alexa Hoginn. Wybrał numer i przyłożył słuchawkę do ucha. Usłyszał tylko dziwne piski i trzeszczenie. Nagle ktoś potwornie głośno krzyknął, aż Thomas rzucił na ziemię słuchawkę. Całkowicie wystraszony skierował swoje kroki w stronę drzwi wyjściowych. Cały korytarz prowadzący do wyjścia był zalany papierami z cyframi. Takie same kartki widział w szpitalu. Oprócz kartek był także wcześniej spotkany człowiek chodzący w te i we te. Tym razem coś mówił, ale bez głosu. Poruszał ustami. Thomas widząc to zląkł się jeszcze bardziej. Pobiegł do tylnych drzwi. Tutaj drzwi były pokryte napisami w różnych językach. Każdy znaczył to samo: "I tak zginiesz."
Thomas złapał się za głowę i kucnął:
- Kurwa, mamo, kurwa! Ratujcie! Boże ratuj!
W akcie desperacji rzucił się w stronę jednego z okien. Okryło go mocne żółte światło. Nagle znalazł się na swoim łóżku. Nic nie było. Pospiesznie zszedł na dół. Tutaj również już nie było żadnych kartek, ani niczego innego. Tylne drzwi także nie były popisane. Thomas biegiem wziął do ręki telefon i zadzwonił do przyjaciela doktora. Nikt nie odebrał, ale załączyła się sekretarka.
- Tutaj dr. Alex Hoginn, aktualnie nie ma mnie w domu. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału.
Thomas zrezygnował i rozłączył się. Zrobił sobie kawy po czym powrócił do czytania...


Rod Enfield wziął na barki ogłuszonego żołnierza. Już chciał postawić kolejny krok, gdy z wentylacji odezwał się głos:
Pomóżcie! - ktoś po niemiecku ledwo co wydobywał głos - pomóżcie! Nie zostawiajcie mnie! On idzie! Nie dam rady sam uciec! Pomóżcie!

W międzyczasie w drugim korytarzu trwała walka o życie. Szafki dalej latały po pokoju. Nagle wszystko ucichło. Wszystko opadło. Wszystko unormowało się. Do pomieszczenia wszedł z drugich drzwi niemiecki naukowiec. Był ranny w ramię, jednak nic poważnego to nie było. Podszedł do zabitego żołnierza, polał czymś z butelki i rzucił zapaloną zapałkę. Ciało ogarnęły płomienie. Po skończeniu naukowiec popatrzył na Jones`a i Tyler`a.
- Zaprowadzę was w bezpieczne miejsce. Powierzchnia i tak jest już stracona. Chodźcie za mną.

Przeszli kilka pokoi aż doszli do dużej sali laboratoryjnej. Ściany były okryte jakimś dziwnym materiałem. W środku oprócz różnych chemikaliów siedziało kilkunastu naukowców. Każdy niezadowolony i zdenerwowany. Niektórzy zrozpaczeni, inni zachowywali ponurą minę. W kącie siedziało czterech rozmawiających żołnierzy.
- Tutaj jesteśmy bezpieczni, ale tylko na jakiś czas. - powiedział naukowiec który przyprowadził drużynę.
Jeszcze inny naukowiec podszedł do stolika i wziął dwie strzykawki. Napełnij je jakimś płynem i wstrzyknął Jones`owi i Tyler`owi.
- To was uodporni na jego działanie. Możecie odetchnąć na parę chwil.

Korneliusz zajął się rannymi. Starannie przeprowadzał kolejne małe operacje. Pacjenci nie czuli bólu, a przynajmniej tego nie okazywali. Każdy z nich twardo sie trzymał, to co widzieli na pewno odbije się na ich psychice. McFilin podszedł do żołniera bez oka i z rozciętym policzkiem. TEn się zaśmiał. Jego uśmiech się wydłużył ze wzgledy na rozcięcie. Widok straszny. Nagle zaczął mówić:
- McFilin, McFilin... ehh. Ciekawe co powie generał.. ciekawe... - i zaczął sie śmiać.
 

Ostatnio edytowane przez Vavalit : 01-07-2009 o 12:57.
Vavalit jest offline