Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2009, 21:47   #9
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Dziewczyna wbiegła między szare budynki. Tylko tam miała szansę skryć się przed ICH wzrokiem. Skryć i zaszyć się w jakiejś piwnicy albo przypaść przy murku czy innym elemencie zniszczonego blokowiska. "Nie bój się!" zabrzmiało za jej plecami, gdy była już na zdeptanym trawniku i poskręcanym ogrodzeniu z zardzewiałych rurek. Nie zatrzymała się. Kawałek szkła w zaciśniętej ręce nie chciał wypaść. Była to ostatnia deska ratunku w razie, gdyby ONI chcieli coś robić. Ewa zobaczyła przed sobą kolejne bloki, kolejne obrazy powolnego niszczenia i całkowity brak życia. Bieganie po spękanym asfalcie, pełnym ostrych kawałków betonu, tłuczonego szkła i drewnianych resztek nie był najlepszym pomysłem. Koszmar trwał i nie mogła się z niego wybudzić. Obcy, a już z całą pewnością jeden z nich, chyba ruszył za nią. Słyszała jego bose stopy na asfalcie. I wtedy, w szarzyźnie otoczenia, gdy patrzyła, gdzie można by podbiec, dziewczyna zobaczyła na murze graffiti.


To jedyna rzecz, którą zobaczyła tutaj i która odstawała od ogólnego wrażenia, jakie sprawia to miejsce. Rysunek zdobił jedną z zewnętrznych ścian klatki schodowej jednego z budynków. Zdobił, to w tym wypadku bardzo trafne określenie, bo spękana ściana nie była zbyt ładna ani kolorowa. Wzbudzała ona... wtem, przez ledwie moment, przed oczyma Ewy przeleciały obrazy, które przedstawiały krzyż. Taki krzyż, jaki widać w kościołach i na jakim wisi Jezus. Chwila minęła i obrazy zniknęły, ale dziwne wrażenie czyjejś obecności pozostało. Czyżby to byli ONI?

Władysław
ruszył za uciekającą dziewczyną. Taka drobna i taka bezbronna. Widział krew, dostrzegł w jej oczach strach i to uczucie obcości, gdy patrzyła na niego. Nie rozpoznawała go, choć...To tylko nieznajoma dziewczyna w moim śnie. Albo koszmarze.
Bose stopy pewnie trzymały się chropawej powierzchni spękanego asfaltu. Jednak im dalej od drogi, tym coraz bardziej czuło się kamyki, ostre krawędzie cegieł oraz szkło. Jednak musiał dogonić blondynkę, bo musiał dowiedzieć się, co jest grane. Wpadł za budynek, gdzie spodziewał się znaleźć ściganą. I nie przeliczył się. Stała patrząc na graffiti wymalowane na murze. I wtedy...gwałtowne wizje pojawiły się przed oczami Władysława przez moment całkowicie przyćmiewając wszystko. Krzyż, Jezus i krew. Zmrużył oczy z bólu, który nie nadszedł. Pozostało jedynie uczucie, że jest obserwowany. A potem znów zobaczył stojącą daleko dziewczynę oraz powoli skapujące na betonowe płyty czerwone krople krwi.

Konrad wszedł na pobliską klatkę schodową. Majaki w postaci dwóch innych postaci na ulicy rozwiały się tak szybko, że już zdążył o nich zapomnieć. A może w chwili obecnej miał ciekawsze rzeczy do roboty? Klatka nie wyróżniała się niczym szczególnym i jak przystało na odrapany blok sama prezentowała się niewiele lepiej.

Miejsce na windę też jest, ale winda raczej nie przyjedzie. Cały szyb jest zapełniony gruzem, resztkami krzeseł i bloczkami pustaków. Wysypuje się to wszystko przez drzwi windy i tym samym zmusza do skorzystania ze schodów.
Wtem chłopak słyszy szmer, który poprzednio zwrócił jego uwagę. Tym razem jest głośniejszy i znacznie wyraźniejszy. To szept, który w pustej klatce schodowej niesie się dość wyraźnie. Szept ten da się nawet rozpoznać i choć nie jest to po polsku, to słowa wskazują na jakąś modlitwę.

Domine Jesu, dimitte nobis debita nostra, salva nos ab igne inferiori, perduc in caelum omnes animas, praesertim eas, quae misericordiae tuae maxime indigent.

Słowa pojawiają się i cichną. Ciągle i bez przerwy. Płyną gdzieś z góry, choć nie wiadomo czy z klatki czy z jakiegoś mieszkania. Nie wiadomo też, dlaczego je słychać tak, jakby ktoś stał tuż za plecami i cicho szeptał. Konrad nie miał pojęcia, ale nabrał przekonania, że ten sen - pierwszy od dłuższego czasu - jest wyjątkowy. A potem nagle, bez ostrzeżenia, przyszły wizje i obrazy, których nie spodziewał się ujrzeć. Coś jak wspomnienia, tylko że to sen i na wspomnienia w taki sposób nie ma tu miejsca. Przyszły i zniknęły tak samo, jak się pojawiły zostawiając obrazy krzyża i umierającego na nich człowieka. Poza tym nic się nie zmieniło, poza obecnym szeptem splatający słowa "salva nos ab igne inferiori" i kolejne unoszące się w powietrzu klatki schodowej.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline