Podczas wędrówki Nathaniel cały czas mimowolnie oglądał się. Mimo wesołego zachowania Door, obawa, że nagle coś się wydarzy i nie dojdą do celu była silniejsza. Gdy doszli do metra uspokoił się nieco. Z uśmiechem na ustach i bezkrytyczną wiara udał się wprost za Door na tory. Paradoksalnie czuł się w tym miejscu bezpieczniej, niż w tłumie obcych ludzi na powierzchni. Po krótkiej chwili, gdy przeszli przez tajemne przejście, jego oczom ukazał się świat rudowłosej dziewczyny. -Mieszkasz...TUTAJ?-w jego głosie ukrywało się zdziwienie i odrobina rozczarowania-Wygląda tak ponuro i ... zwyczajnie.
W trakcie drogi zdążył sobie wyrobić pogląd na rodzinne miejsce dziewczyny. I choć nigdy tam nie był i nie miał prawa znać prawdy, to w głębi serca pragnął, by było tak jak sobie wyobraził. Kolorowe podziemne korytarze, których ściany czyste kolorowe, świecące różnymi kolorami kryształy. Gdzieniegdzie jakieś dziwne kolorowe roślinki, porastające ziemię i ściany, gdzieś dalej wielkie grzyby, z czerwonymi, zielonymi kapeluszami. Jakże ten obraz różnił się od szarych surowych ścian pomieszczenia w którym sie znaleźli. Nathaniel czuł żal. Nikt nie obiecywał mu, że znajdzie się tam gdzie chcę, ale tu wszystko wydawało się zwyczajne, tylko ciemne i ponure.
Jego myśli przerwał jegomość, z którym Door najwyraźniej się znała. Inaczej nie uścisnęli by się tak serdecznie. Po chwili, gdy przydstawiono go im, Nathaniel również uścisnął mu dłoń.
-Witaj. Czy Ty tez jesteś...-szukał słowa, jakim nazwała ich Door-...odmieńcem?-zawahał się, ale nie mógł powstrzymać już pytania.-Czy też potrafisz otwierać przejścia, pomagać chorym...czy my tez będziemy to umieli?
Znajomy Door zaintrygował chłopaka. Był podobnie jak rudowłosa, z pozoru zwyczajny, a w głębi tkwiło w nim coś niezwykłego. Coś co tkwiło w nich wszystkich. |