Revellis, Łupaszka, Thorgar
Thorgar i Łupaszka zrezygnowani usiedli w mroku, czekając aż strażnicy wyciągną ich ze ślepego zaułka. Może jeszcze nadarzy się okazja do ucieczki, a jeśli nie to będzie to koniec. Tylko Revellis, zagrzewany płomieniem swojej wiary nie poddawał się.
-Uciekajcie jeżeli będziecie mogli. Adan Adari z wami – krzyknął. W jego rękach zauważyli dwa spore odłamki muru. Nidaryjczyk zerwał się i wybiegł z korytarza, wprost na czekających przy wejściu pachołków.
Pierwsza cegła, rzucona z małej odległości trafiła strażnika wprost w twarz. Krew z rozbitej facjaty trysnęła na wszystkie strony, pospołu z wybitymi zębami. Mężczyzna zachwiał się, wypuścił włócznie i obiema rękami zakrył twarz. Revellis tylko na to czekał. W biegu podniósł upuszczony oręż, uniknął pchnięcia włócznią przez drugiego ze strażników i celnym ciosem przebił jego prawe ramię. Ten krzyknął z bólu. Krzyczeli też wszyscy inni zgromadzeni w celi. Ci jednak dopingowali rozjuszonego Revellisa, który drugim pchnięciem dobił strażnika. Czarno odziany mężczyzna nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń. Wybiegł z celi, w pośpiechu zamykając za sobą drzwi. Revellis dopadł do wejścia i z furią wbił w drewniane odrzwia włócznię.
-
Dobij gnoja, Revellis – odezwał się jeden z więźniów, Mały Santos, kopiąc krwawiącego, jęczącego z bólu strażnika. –
Niech ma na co zasłużył! Niezła robota! Tylko co dalej?
-
Jakżeś taki mądry to coś wymyśl – poparł kompana Quomio. –
Byle szybko bo zaraz się tu zlecą książęce psy!
-
Teraz już nic wam nie pomoże, nawet Bogowie – dobiegło zza drzwi. To najwidoczniej Czarny odzyskał odwagę. –
Wszyscy będziecie wisieć! A ty Revellis, zawiśniesz na własnych flakach! Nie macie gdzie uciec, psubraty! Już posłałem po straż! Ot co!
Tristis
-
Dziwne masz upodobania chłopcze – powiedziała kobieta. –
Ale jak mówi przysłowie „Nasz klient, nasz Pan”... Tylko mam do Ciebie prośbę, pokaż najpierw że masz czym zapłacić, skarbie...
Tristis wygrzebał z sakiewki wszystkie pieniądze, które posiadał i położył je na blacie. Kobieta wprawnymi ruchami pulchnych palców przeliczyła je i w stronę Tristisa odsunęła jedno septimi.
-
Szesnaście septimi, skarbie. Tyle będzie Cię kosztować wynajęcie dwóch moich dziewczynek. Na więcej Cię nie stać... – burdelmama uśmiechnęła się słodko. –
A co do tego zwyczaju, o którym wspomniałeś to ostatnio dosyć popularne. Ostatnim razem, jak z rozkazu księcia mieli ścinać kogoś z Niskich Rodów to przed tłum wybiegła jego przeznaczona krzycząc „mój ci on, mój. Nie dam go katu!” i chusteczkę co ją na włosach miała, jemu na głowę zarzuciła, niemalże równo z katowskim mieczem. Toć ponoć jest prawo starożytne, ale tylko wobec Niskich i Wysokich Rodów stosowane. A ci, których dziś wieszają chyba do nich nie należą, co?
-
Wiem, skarbie co Ci po głowie chodzi... – pogładziła rękę Tristisa. Jej dłoń była ciepła i miękka. Tristisa przebiegł dreszcz. –
Nie lepiej te septimi przeznaczyć na własną przyjemność i nieco się zabawić? To jak? Na co się decydujesz?