[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=XfazFDOriy4[/MEDIA]
WEWNĄTRZ STACJI
Rozmowę przerwał wam cichy odgłos spuszczanej wody. Po chwili brudne drzwi toalety uchyliły się a ze sracza wyszedł ogromny mutant. Miał coś ponad dwa metry wzrostu. Nie był może gruby, ale na pewno dobrze zbudowany. Cała jego skóra pokryta była szaro-zielonym nalotem. Posiadał ogromny podbródek, usrany kremowymi pęcherzami. Łysinę przykrywał wytarty czarny kapelusz. Duże buty z ostrogami stukały po posadzce gdy kroczył. U jego pasa zwisało coś jak Mossberg. Broń była przerabiana parę razy. Dodatkowy magazynek, laserowy celownik i inne pierdoły prosto z warsztatu wojskowego.
Mutant był ubrany w czarny, wyraźnie szyty na zamówienie garnitur. Tak ogromny gość nie wlazłby w typowy garniak szyty na człowieka. Wciąż jednak właściciel miał problemy ze spodniami, bo po wyjściu z toalety mocował się z rozporkiem.
Danny, który chciał wyjść ze stacji zatrzymał się krok przed mutantem i wbił w niego wzrok.
Tak więc odnaleźliście swoją zgubę...
Wielkolud spojrzał najpierw na
Marverick’a, potem na
Grey’a i uśmiechnął się lekko. Zignorował ich. Jego wzrok przykuła scenka rozgrywająca się na parkingu. W milczeniu oparł się o brudne okno i powiedział na głos z dozą humoru.
-
Ałć. Mówilem chłopakom, żeby nie zabijali pierwszego lepszego gamonia na swojej drodze. A niech tylko coś się stanie mojej furce!- roześmiał się.
Mechanik zauważył mutanta, szybko otarł twarz ręką, zrezygnował z posiłku i natychmiast podbiegł do mutanta
-
Harry, Harry masz to?
-
Spokojnie Jeff. Wiadomo, że mam- odparł niskim basem mutant, po czym wyjął zza pazuchy małe urządzenie i czarną paczkę-
A nawet coś jeszcze...coś ekstra.
-
Yeah! Tornado!! Weeee!!- mechanik szalał z radości, skakał i wymachiwał rękami.
-
Tylko jak mi zapłacisz?
Mechanik stanął jak wyrty, zaczął nerwowo obgryzać wargi. Częstotliwość tiku na twarzy zwiększyła się. Nagle
Jeff obrócił się w waszą stronę. Na jego twarzy malował się paskudny uśmiech.
-
Oh, jakie to nieuprzejme! Panowie przyjezdni, oto Harry Pegz. Łowca niewolników, dealer i jeden z najgorszych matkojebców od Detroit po Teksas- Jeff zachichotał. Mutant roześmiał się pod nosem. Widocznie podobało mu się taki tytułowanie
-
Jak widzicie ma dla mnie tę część od Orbitalu, o której mówiłem i coś ekstra....!- wywalił oczy do góry i zaczął głośniej chichotać-
Niestety jestem spłukany, ale za to wy chcecie odemnie kupić benzynę. Tak więc dam wam parę schowanych kanistrów tu, na miejscu, za friko jeśli...
-
...jeśli przyniesiecie mi tego czarnucha- Mutant wciaż był oparty o okna i dużym, zielonym paluchem wskazywał przez okno na
Cole’a. Ot, taki kaprys. Zupełnie zignorował fakt, że jego chłopaki mają na muszce
Khalida
-
Będzie idealną ozdobą dla kolekcji mojego pracodawcy, jeśli wiecie o co chodzi...- spojrzał na was wzrokiem z serii to-tylko-luźna-propozycja-ale-jeśli-jej-nie-spełnicie-rozmażę-wam-mózg-na-ścianie
-
To jak będzie? NA ZEWNĄTRZ STACJI
-
Co tam nucisz pod nosem pieprzony zamszu? Allah? O cholera, muzułmanin. Allach nie wyjmie lufy od uzi z twojej gęby frajerze.
Postać w samochodzie przeładowała uzi
-
Odpowiadaj kurwa!
Drzwi Dodger’a uchyliły się. Z fury wyłoniły się jeszcze dwie postacie. Dwóch mężczyzn uzbrojonych w zmodyfikowane celownikami laserowymi Tommy Guny. Takie spluwy były rzadkością, lecz broń była dokładnie w takim stanie jak Dodger. Świetnym. Obaj byli ubrani w garnitury, lustarzanki i czarne kapelusze, niczym z filmu noir. Jeden był większy i chudszy, drugi nieco niższy.
Mężczyźni skierowali lufy w kierunku Ford'a. Na czole
Ant'a i udzie
Nelsona pojawiły się czerwone kropki. Tak, tak dostrzegli Nelsona. Kawałek jego sylwetki. Ledwo co. Napiętej kuszy nie.
-
Te, ty w bandance. Na ziemię, ręce na głowę!- ryknął niższy.
Ant zaklął po nosem, po czym posłusznie przywarł do asfaltu.
Zapierdolę Araba, jeśli tylko wyjdziemy z tego cało, pomyślał
-
Nie wiem czyj jest ten kundel, ale radzę mu nie pokazywać pazurków, bo przestrzelę jego zawszoną dupę a nigga niech odpowiada na pytania- krzyknął wyższy-
Jeśli nie spodobają nam się odpowiedzi zabijemy po kolei psa, czarnucha i kierowcę. Więc do rzeczy-czego tu szukacie? Gdzie jest reszta ekipy? Czyżbyście chcieli nam przeszkodzić w poszukiwaniach? Wychyl się stamtąd i odpowiadaj asfalcie! Snake niezauważony siedział skulony za bagażnikiem. Ochłap cicho skomlał w stronę pana, lecz napastnicy tego nie zauważyli