Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2009, 17:33   #3
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Ciemność, rozświetlana skąpo roztaczanym światłem kilku lamp. Ostry, metalowy przedmiot sunął wolno po białej powierzchni, rozcinając ją na dwoje. Powoli, jednak pewnie, posiadając wewnętrzne wyczucie kierunku. Był jak pędzel artysty za którym rozciągała się cienka smuga czerwonej farby. Jednak proces kreacji zdawał się subtelnie utrudniony, przez delikatne drżenie przykutego łańcuchami ciała i niewyraźne jęki wydobywające się z popękanych, łaknących wody ust. Pozbawione ładu słowa błagań i próśb opuszczały je co jakiś czas, trafiając w próżnię obojętności. Ktoś inny już dawno uświadomiłby sobie bezsens tego typu zagrań, jednak specyficzna osoba zdawała się bastionem nieugiętości. Było to nietypowe samo w sobie, biorąc pod uwagę, że chłopiec w kajdanach miał zaledwie szesnaście lat. Wychudzona, pokryta bliznami sylwetka zdawała się kobieca. Jego brązowe, przesączone łzami ślepia błagały o litość, delikatnie przysłonięte parawanem czarnych, długich włosów, zaś z młodzieńczej twarzy nie znikał niemal wyryty w niej wyraz bólu. Zamiast aktu łaski nastąpił kolejny ruch ostrza. Syknięcie i kilka kropel biegnących po ciele, wzbogacających obfitą kałużę u stóp ofiary. Palce kata beznamiętnie ujęły odcięty fragment przesączonej krwią skóry, odrzucając go niedbale na bok, w towarzystwie delikatnego pogłosu. Dłoń ukryta w skórzanej rękawicy chwyciła za poraniony bark, targnąwszy chłopaka bliżej, w celu dokładniejszego przyjrzenia się owocom kilkugodzinnej pracy na cielesnym płótnie. Pośród głębokich, wyżłobionych ran i stróżek wciąż płynącej posoki niełatwo było dopatrzyć się większego sensu czy przesłania, ale prawdziwa sztuka nigdy nie stanowiła łatwego zagadnienia dla prostych umysłów. Długość cięcia, kąt nachylenia, szerokość i głębokość. Wszystko było badane z dużą dozą samokrytyki. W końcu nie bez podstawy mówi się jakoby artyści nigdy nie byli zadowoleni ze swej pracy. Uchwyt zelżał.

- Hm. Dobrze Aki, w tym miejscu skończymy na dzisiaj.

Sadysta pozostawił ledwie przytomnego więźnia samemu sobie, podchodząc do starego, drewnianego stolika. Następnie ujął leżącą na meblu, pomiętą szmatkę, przejeżdżając po metalu ostrza i uważnie, z należytą starannością usuwając wszelkie ślady krwi. Wypowiedź z przed chwili wydawała się zupełnie spokojna i beztroska, nieco jakby kat nie zdawał sobie sprawy z bestialskości swych czynów, lub zwyczajnie przeszedł nad nimi do porządku dziennego. Następnie nóż został odłożony na stół, obok innych, podobnych mu przedmiotów. Gdy kat stanął pod metalowymi drzwiami, złote ślepia jeszcze raz odwróciły się aby spojrzeć na niefortunnego, skutego młodzieńca. Być może dręczyciel chciał powiedzieć zniewolonej postaci coś jeszcze, jednak gardło nie uwolniło pojedynczego dźwięku. Wrota zatrzasnęły się na głucho, pozostawiając umęczoną personę sam na sam z jej cierpieniem i beznadziejnością. Te mogły spokojnie kwitnąć aż do ich następnego spotkania.


Wzmocnione, chropowate podeszwy raz po raz dotykały marmurowych., zdobionych pagórków zakrywających okolicę. Bezgłośnie, nie dając jakiejkolwiek informacji co do dokładnego położenia ich właściciela. Kiedy zimne ślepia wpatrywały się w stary budynek świątyni, mimika ukryta pod warstwą materiału uległa niemal niezauważalnej zmianie. Z apatycznej… na gorszą. Niechęć do tego typu przybytków, wydawała się być teoretycznie wyssana z palca i nie mająca więcej wartości w realnym świecie niż zabobonne gderanie starej kobiety, jednak za każdym razem gdy Peter trafiał w pobliże takich miejsc czuł subtelną formę niechęci i rozeźlenia, których nijak był w stanie sprecyzować. Do lokalizacji którą wybrała przewodząca im Yumiko zdołał z czasem przywyknąć. Siłą rzeczy był do tego zmuszony, nie chcąc okazać tak absurdalnej słabości. Porzucając roztrząsanie tej sprawy dalej i zabijając negatywne uczucia w zarodku, Vickers śmiało przekroczył próg, dokonując rozeznania osób zebranych. A raczej pojedynczej osoby, którą okazała się Matka ich grupy. Przybył więc drugi. Bez słowa skinął jej głową na powitanie, co mogło zostać pomylone z wyjątkowo pozbawioną koordynacji parodią ukłonu. Nie widział potrzeby by silić się na rozpoczęcie konwersacji przed przybyciem reszty osób. Nogi zaprowadziły go pod jeden z drewnianych filarów. Oparł się o belkę i przykucnął, czekając i nasiąkając błogą ciszą. Patrząc na bliżej nieokreślony punkt zawieszony w przestrzeni, okazjonalnie odrywając od niego wynaturzone spojrzenie i rzucając je w stronę kobiety. Wciąż jednak pozostawał milczący jak głaz. W końcu zaczęły schodzić się przedstawicielki płci pięknej, oraz Jin, który pojawił się spóźniony, bijąc w pierś i ukazując przepraszający wyraz twarzy, którego prawdziwość i szczerość można było przyrównać do tej typowej dla hollywoodzkiej fikcji. To jak bardzo nasiąknięty był dziedzictwem zachodu dało się wyłapać nawet w formie jego ukłonu. Dopiero ten oryginalny spektakl wyrwał zimnego mordercę z jego kamiennej postawy, powodując lekkie pokręcenie długowłosą głową i pomruk rozbawienia. Kulturowa fascynacja zachodem i specyficzne nastawienie Jin’a wobec świata nie uszły uwadze blondyna już podczas ich pierwszego spotkania, choć sprecyzowanie dlaczego wywołują u niego zawsze tak dobry humor, byłoby nieco kłopotliwe. Przynajmniej na chwilę obecną.
 
Highlander jest offline