Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2009, 13:12   #129
NHunter
 
Reputacja: 1 NHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemu
Menażeria Muzzazira wyglądała dokładnie tak, jak wyobrażał ją sobie Hawkwood. Smród zwierząt i paskudne klatki oraz tłumy gapiów, którzy w normalnych warunkach przy spotkaniu z eksponatami zostaliby zjedzeni, stratowani lub po prostu rozszarpani na strzępy. Chłopak westchnął ciężko i podszedł do klatki, z askorbitą. Splótł ręce na piersi i beznamiętnie patrzył na ohydnego insekta. Już sobie wyobrażał, jak będzie wyglądała dyplomacja z tą rasą. Miał przed oczami wspaniały obrazek przedstawiający obrzydliwe robactwo wypełzające z jego gnijących wnętrzności.
W pewnym momencie Andiomene – blada jak ściana – opuściła ich i udała się na rozmowę z „właścicielem” askorbity. Sunne uśmiechnął się nieznacznie do siebie. Ach te kobiety. Niemal wszystkie reagowały tak samo na widok jakiegokolwiek robactwa. Piski, krzyki i irytująca panika, albo martwa cisza, wycofywanie się do tyłu i rzyganie gdzieś, gdzie nikt nie widzi. Valentine najwyraźniej należała do tych drugich.

Z czarnymi myślami w głowie udał się z powrotem na statek, razem z resztą drużyny, gdzie przesiedział resztę wizyty na tej niesamowitej planecie.

Niezbyt interesował się handlem. Nie był w tym dobry i właściwie nigdy tego nie lubił, więc posadził się na mostku, razem z Andiomene i Amxem. Usadowił się na fotelu w najbardziej rozleniwionej pozycji, jaką widział wszechświat i czekał, aż pozbędą się wreszcie golema. Gdy usłyszał dźwięk strzałów i wybuchów dobiegające z głośnika zerwał się jednak na równe nogi. Spojrzał na pozostałą dwójkę, ale na szczęście nie musiał długo czekać.
Biegnąć do ładowni, na moment wpadł do swojej kajuty i wyciągnął z torby karabin. Nie miał czasu przyglądać mu się w tej chwili. Teraz najważniejsza była jego skuteczność.

Zatrzymali się niedaleko wejścia. Przez chwilę nasłuchiwał strzałów, po czym rzucił ociekającym ironią tonem:
- Gratuluję udanych negocjacji z kupcami…
Przez krótką chwilę stał w bezruchu opracowując taktykę, a następnie rzucił się w głąb statku na poszukiwania masek tlenowych.
- Zaraz wracam – rzucił przez ramię, zanim zdążyli zareagować.
 

Ostatnio edytowane przez NHunter : 15-07-2009 o 13:17.
NHunter jest offline