Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2009, 20:26   #2
nemonikt
 
nemonikt's Avatar
 
Reputacja: 0 nemonikt może tylko marzyć o lepszym jutrze
Ferdinand był równie zaniepokojny, co podniecony tym, że w końcu po ponad 7 miesiącach skrupulatnego szkolenia, on i jego załoga wyruszają do boju. Nieoczekiwana zmiana przydziału z Afryki na Front Wschodni nie napawała go optymizmem. Był środek grudnia, a wiedział, że ostre zimy to wielki sprzymierzeniec Rosjan. Na szczęście służyli pod dobrym dowódcą i byli doskonale przeszkoleni i zgrani, tak że rozumieli się bez słów. Nawet Gapa spisywał się w czołgu wyśmienicie, co pozwoliło żywić nadzieję na to, że wyjdą cało z bitewnych opresji.

Zresztą Ferdinand dobrze wiedział, że Gapa nie jest taki na jakiego wygląda. Nie jest ani fajtłapowatą karykaturą żołnierza, ani też żadnym jasnowidzem. Być może dziwne zachowanie jego kolegi powinno budzić pewne obawy, ale Ferdinand wiedział skąd biorą się niespotykanie barwne i tak dokładnie spełniające się przepowienie ich załogowego proroka.

Steiler. Obersturmführer Steiler- ojciec Ditricha to wysoko postawiony oficer SS. Z pewnością ma kontakt z synem, a być może jego zaufany kolega jest jednym z przełożonych w Paderborn. Tłumaczyłoby to jakim cudem człowiek, któremu plączą się nogi został pancerniakiem elitarnej jednostki, podczas gdy nie jest w stanie poprawnie zachować pozycji zasadniczej i wykonywać poleceń musztry. Kleinlich uśmiechnął się pod nosem, ponieważ przypomniał sobie soczyste przekleństwa oberleutnanta Franza von Zelditz, kiedy w pierwszy dzień Gapa dosłownie wylądował w ich załodze. Kiepski z niego lotnik, miał twarde lądowanie pomyślał wtedy.

Co więcej Ferdinand czuł, że proroctwa Ditricha, to nic innego, jak tylko przecieki, które w jakiś sposób docierały do niego od dowódców. W ten sposób ostatnio dowiedział się o zmianie przydziału. Tylko po co była cała ta komedia z proroczymi snami? Ferdninad nie wiedział, nie roztrząsał już tego dalej, ani tym bardziej nie dzielił się swymi spostrzeżeniami z resztą załogi. To mogłoby wprowadzić podziały czy nieufność między ludźmi, którzy mają wspołpracować ze sobą i z czołgiem jak pocisk 88mm z armatą ich Tygrysa.

Tak, Tygrys to było dopełnienie naszysz wysiłków i starań. Przez czas szkolenia załoga nauczyła się panować nad 57 tonową bestią, jakby czołg był poręczną szablą. Czuli się w nim jak ręka w dobrze dopasowaniej rękawiczce. Ferdinand siedział ze kierownicą i kierował kolosem z niezrównaną precyzją. Był to człowiek, który gdyby nie to że musiał przesiąść się z rajdowego automobilu Mercedesa do machiny wojennej Henschela, zdobyłby zaszczytny tytul mistrza Grand Prix i to niejeden raz. Swoje własne zdolności, pewność co do profezjonalizmu kolegów i dobre wrażenie, jakie wywarł na nim PzKpfw VI sprawiły, że Ferdinand Kleinlich ze spokojem oczekiwał dalszego rozwoju sytuacji.
 
nemonikt jest offline