Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2009, 07:16   #118
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ta wyprawa urągała wszystkim kanonom sztuki wojskowej.

Wspaniała flota składająca się z 90 okrętów oraz 30 statków handlowych, oraz 15 okrętów przyznanych przez sojusznika, wspaniale wyglądała na papierze. Na statkach płynęło 10 tys. ludzi. Jeden z okrętów już kilka mil od brzegu musiał zawrócić, jako, że okazało się, iż jest dziurawy. Wiele statków było fatalnie zaprojektowanych i załadowanych ludźmi tak, że na trzeci dzień po wyjściu z portu trzeba było zmniejszyć żołnierzom racje żywnościowe o ¼. Dodatkowo rozpętała się burza. Kilka okrętów zatonęło, a statek dowodzącego został uszkodzony. Działa urwały się z zaczepów i zaczęły przetaczać się po pokładzie niszcząc wszystko na swojej drodze. Okręt utrzymał się na morzu tylko dzięki stałemu wypompowywaniu wody.

Po burzy głównodowodzący zwołał naradę. Dowódcy poszczególnych statków zaczęli zgłaszać szkody prawdziwe i nieprawdziwe. Jeden z nich oświadczył, że okręt jest tak dziurawy, iż musi wracać do kraju, ale głównodowodzący uprosił go, żeby raczył pozostać. Jednak na statkach zamókł proch i żywność, woda została skażona, a duża część uzbrojenia była wadliwie wykonana.

Podczas sztormu stracono kontakt z jedną eskadrą licząca 40 okrętów. Kiedy flota przybyła do miejsca przeznaczenia i zobaczyła jakieś okręty, była przekonana, ze to nieprzyjaciel, spotkane statki bowiem nie wysyłały ustalonych sygnałów. Posłano w pościg za tymi spotkanymi statkami co szybsze własne jednostki i po emocjonującym maratonie okazało się, że jest to właśnie owa zaginiona eskadra.

Później było jeszcze lepiej. Dowódca owej zaginionej eskadry miał według planu wejść do docelowego portu wyprawy, jako pierwszy, ale zignorował rozkaz. Ze swoimi siłami rzucił się na przepływającą obok flotę nieprzyjaciela i tylko rychłe przybycie reszty własnych sil uratowało jego skórę. Nieprzyjaciel widząc nadchodzące przeważające siły wpłynął do niewielkiej zatoczki. Można było go tam zniszczyć, ale doradcy głównodowodzącego przekonali go, ze wróg jest w pułapce. Nie zdoła się wymknąć, skoro zaś tak, można go zostawić na później natomiast zająć portowe miasto stanowiące cel wyprawy. Głównodowodzący miał informacje, że w porcie jest niewiele wojska, ale znowu posłuchał doradców, którzy stwierdzili, że żeby zdobyć miasto, trzeba najpierw zająć pewien fort, który chroni wejście do portu. Do jego zdobycia wysłano 5 okrętów sojuszniczych, 20 zarekwirowanych węglowców, a w drugiej linii kilka kolejnych okrętów o głębszym zanurzeniu. Okazało się, ze strzelać mają zamiar wyłącznie okręty sojusznicze, bo kapitanowie zarekwirowanych statków, których zmuszono do popłynięcia na wyprawę, nie chcą ich narażać. Kiedy więc po kupie perturbacji udało się zmusić węglowce do podejścia pod fort i strzelanie, to przypadkiem, czy specjalnie ostrzelały okręt flagowy dowódcy własnej eskadry. Wtedy czym prędzej je wycofano, czyli zrobiono dokładnie to, czego chcieli kapitanowie węglowców. Po dosyć kiepskim desancie fort został zdobyty, wtedy zaś okazało się, że owe strzały okrętowe nie naruszyły jego substancji obronnej, natomiast zaalarmowały wrażą armię, która przybyła bronić owo portowe miasto.

Głównodowodzący dowiedziawszy się o tym kazał wyokrętować swoje wojsko i pośpieszył przeciwko nieprzyjacielowi. Tak się złożyło, ze teren, przez który musiało przejść wojsko był płaski, bagienny oraz wypełniony solankami, których opary unosiły się w powietrzu wzbudzając tylko straszliwe pragnienie. Część żołnierzy nie miała nic w ustach i nie miała zapasów. Trzeba więc było część wojska odesłać na powrót, natomiast reszta rozbiła obóz w pobliżu budynków, które okazały się magazynem wina. Głównodowodzący dowiedziawszy się, że żołnierze cierpią pragnienie pozwolił rozbić po beczce wina na pułk. Ale słone powietrze, pragnienie, wino na pusty żołądek przyniosło efekt, jaki można było przewidzieć. Pijani żołnierze włamali się do piwnicy i zaczęli rozbijać pozostałe beczułki. Wojsko błyskawicznie stało się zapijaczoną bandą. Pito, walczono ze sobą, grożono oficerom próbującym się przeciwstawić anarchii, kiedy zaś głównodowodzący kazał wino wylać, zamknięto go grożąc rozstrzelaniem. Ocaliła go przyboczna ochrona strzelając po prostu do tłumu.

Następnego dnia skacowane wojsko musiało się wycofać zostawiając tych, którzy nie mogli się poruszać. Byli zbyt pijani. Zostali zresztą oni wymordowani przez nadchodzącego nieprzyjaciela. Odchodzący żołnierze zostawiali sprzęt, broń, kiedy zaś wrócili na miejsce okazało się, że, wspomniana wcześniej, zamknięta flota nieprzyjacielska, która zajmowała zatokę zwiała.

Zdemoralizowane wojsko wracając wreszcie wsiadło na statki. Jednak podczas podróży wybuchła dżuma. Marynarze mieli problem podczas prowadzenia żeglugi. Dlatego głównodowodzący rozkazał kapitanom statków stosunkowo niedotkniętych chorobom wysłać na statki zadżumione dwójki sprawnych marynarzy, żeby pomogły tamtejszym załogom, natomiast mieli przyjąć dwójki chorych. Rzecz jasna, taki system spowodował tylko rozprzestrzenienie choroby. Dodatkowo podczas powrotu wybuchł kolejny sztorm, który spowodował jeszcze większe zniszczenia.

Jaka wyprawa została opisana?

Podpowiedź
Armadę tą wysłał książę Buckingham pod dowództwem Sir Edwarda Cecila
 
Kelly jest offline