Dziecięca sztuczka z zamknięciem oczu i uszczypnięciem na niewiele się zdała. Władysław nadal twkił w tym przeklętym koszmarze.
Z zaciśniętymi powiekami zastanawiał się gdzie jest.
- Czy to piekło?
Mimo dyskomfortu całej sytuacji, nie mógł powiedzieć, że doznaje bólu. Poprostu zagadkowość obecnego położenia przyprawiała go o ból głowy.
- W jaki sposób mógł tak zwyczajnie się ukruszyć? – zapytała dziewczyna.
Władysław starał się ją ignorować. Była częścią tego świata, a przez to swego rodzaju zagrożeniem. Jeszcze parę chwil temu myślał, że to jego ukochana Maja ale teraz wiedział, że to nie prawda.
- Co to wogóle jest prawdziwego? Może to sen? - pomyślał Władysław i jednocześnie usłyszał kolejne pytanie blondynki.
- To musi być sen, prawda?
Już chciał coś odpowiedzieć, ale usłyszał jak dziewczyna schyla się po odkruszony kawałek ściany.
- To nie jest sen... - westchnął cicho mężczyzna - To coś o wiele bardziej przerażającego. Tylko co? Jeśli nie piekło? To może czyściec?
Władysław przypomniał sobie o jeszcze jednym miejscu w zaświatach o których nauczał Kościół. - Tylko to oznacza, że umarłem. Tylko kiedy? Jak?
Blondynka szarpnęła go za rękaw fartucha:
- Idziesz czy zostajesz? - spytała.
Władysław pogrążony w myślach ledwo zrozumiał sens słów. Ostrożnie otworzył oczy. Bał się tego miejsca. Wiedział, że niezależnie od tego gdzie się znajduje grozi mu tu wielkie niebezpieczeństwo.
Znowu obudziły się w nim instynkty rodzicielskie. Nie mógł pozwolić, by ta mała wędrowała sama po tym... brakowało mu słów...
-...piekle - powiedział.
- Idziesz? – zawołała ostatni raz do nieznajomego. Jej głos odbił się echem od zasyfionych ścian, by za chwilę znów przepaść w pustce.
Władysław przełknął ślinę i zachrypniętym głosem powiedział:
- Stój! Nie idź tam! Tam może być niebezpiecznie. Lepiej zostańmy tu.
Mężczyzna chciał chronić małą przed niewidzilnym zagrożeniem, a jednocześnie sam bał się tego co może czychać za najbliższym rogiem.
- Jestem Władek - rzekł mężczyzna wyciągając rękę - A ty? |