Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2009, 14:55   #4
Vavalit
 
Vavalit's Avatar
 
Reputacja: 1 Vavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znany
Testy zaliczone, papierek był. Werner mógł się w końcu wykazać, mógł już niedługo jeździć potężnym czołgiem. Nie to co w Polsce czy Francji, nadszedł czas na coś większego. Stosunki z ojcem się poprawiły. Sam Werner jednak nie był zachwycony. Robił to tylko dla ojca. Nie zależało mu zbytnio na sławie, honorze czy czymkolwiek innym. A musiał jeszcze wytrzymać długie i ciężkie szkolenie.

Gdy dotarł na miejsce, czyli do Paderborn natychmiast rozprostował kości. Zapalił jeszcze kolejnego papierosa i szedł wolnym krokiem w stronę ciężarówek. Te przetransportowały wszystkich na rynek.
- Z wozów! - po jego komendzie z paki zeskoczyło kilkudziesięciu żółnierzy.
- W dwuszeregu zbiórka! - krzyknął ponownie kapitan.
Żołnierze karnie ustawili się w dwuszeregu.
- Baczność! Kolejno odlicz!
- Jedna!
- Dwa!
- Trzy!
Odliczali kolejno ustawieni w szeregu żołnierze.
Po musztrze kapitan oddelegował wszystkich. Mieli czas na małą rozrywkę. Werner pomyślał: Pić nie można, to bzykać można. W poszukiwaniu burdelu przeszedł kawałek miasta, przy okazji zakupił kolejną paczkę papierosów. Wojsko dało mu się we znaki. Uzależnił się od papierosów.

Po załatwieniu spraw, Werner punktualnie przybył na plac apelowy. Długa prezentacja i inne pierdoły które nikogo nie interesowały. Werner zawsze się zastanawiał po co komu takie cyrki odstawiać. Jedynym ciekawym punktem zebrania było wejście Tygrysa. A potem to tylko przydziały. Te też nie były krótkie. Od górnych władz aż do pojedynczych maszyn. Po dłuższej chwili Werner dowiedział się do jakiego czołgu będzie należeć.
- Kompania pierwsza, pluton drugi, czołg numer dwa - gefreiter Udo Lanzer, oberschütze Ferdinand Kleinlich, oberschütze Werner Strasser, schütze Ditrich Steiler.
Nazwiska nic mu nie mówiły, twarze wychodzących razem z nim też nie... dopóki cholerny Steiler nie wywalił się.
Jasna cholera, co za debil. Po co w wojsku tacy frajerzy? - pomyślał Werner.

Kolejne dni były potwornie nudne. Typowe prace porządkowe, a o czołgach ni widu ni słuchu. Steiler oczywiście latał na prawo i lewo robiąc to i tamto. Każdy go wykorzystywał. Wielu nawet tego nie kryło.

Przełom nastąpił 16 maja. Nocny alarm i dużo problemów. "Gapa" oczywiście wszytko spieprzył. Cała załoga przez tego kalekę była pośmiewiskiem całego batalionu, włącznie z dowództwem. Nawet nie potrafił ubrać się szybko. Do tego zadawał debilne pytania. Werner był naprawdę zdenerwowany. Musiał cackać się z "Gapą", wstydził się.

Pobudka oczywiście bez powodu. Czołgi dotarły i trzeba było je odebrać. Wszyscy biegiem ruszyli na stację gdzie rozładowywali maszyny. Gapa który do tej pory był pośmiewiskiem i ciamajdą w czołgu robił co do niego należy. Może trochę za dużo porad walił jednak nic nie spieprzył. W końcu dotarli wszyscy do garaży gdzie 50 Tygrysów stanęło w równym rzędzie.

Kolejne tygodnie były czasem ciężkiej pracy i nauki. Werner nie komentował tego. Dzień za dniem Gapa denerwował. Potem jeszcze ubzdurał sobie jakieś sny. Cholerny jasnowidz, czasem nawet coś niby przewidział. Ale oczywiście Werner tym się nie przejmował. Ogólnie Werner nie utrzymywał z nikim jakiś bliższych kontaktów. Czasem pogadał ale raczej był typem samotnika. Wiedział że robi to tylko dla ojca.

19 grudnia spełniła się najdziwniejsza przepowiednia "Gapy". Wszyscy mieli jechać na wschód. Werner nie wierzył w proroctwa i inne takie, ale nie umiał też tego racjonalnie wytłumaczyć. Zaczął trochę bardziej uważać na to co mówi ich czołgowa oferma...
 
Vavalit jest offline