Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2009, 10:26   #7
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Gospoda "Pod Wszawą Muszą" zaczynała świecić pustkami. Nic dziwnego zbliżał się ranek. Część z licznych uczestników imprezy już wyszła, część zbierała się do wyjścia. Niektórych wyniesiono... a innych zawleczono w bliżej nie określonym kierunku. Dzień jak co dzień.
Earl Szary miał tego świadomość. Dlatego właśnie zbierał nieszczęśników, właśnie w takich miejscach. Zbierał ich głównie na zarobek... swój oczywiście. Zbierał ich z marginesu społecznego, zbierał takich o jakich nikt się nie upomni, jakich śmierć nikogo nie obruszy... jakich śmierć dostarczy nie jednemu zabawy.
Od kiedy to czynił? O! Już od dawna. I zaczynał się w tym robić coraz lepszy. Zasada była prosta, spić, odurzyć do nieprzytomności... potem zapakować w klatki, które czekały na zapleczu i wywieźć do klienta. Kim był klient? A jakie to miało znaczenie?
Był nim jakiś zamożny Morkothyjczyk... ale u nich co drugi był zamożny. Był orkiem, ale to Earl'owi nie przeszkadzało. Earl był przede wszystkim człowiekiem interesu.. to czy ktoś miał skórę zieloną, czy innego odcienia nie miało najmniejszego znaczenia. Liczył się pieniądz.
A za to kolorowe stadko, które dziś wysłał skasował zupełnie nieźle.. Spędzą teraz jakiś tydzień nieprzytomni w powozach... potem statek, arena... i zapewne śmierć... ale kogo to obchodziło??
- Earlu?! Co tam Pane w polityce?
- Zieleni trzymają się mocno!
Earl buchnął gromkim śmiechem.
- Poważnie pytam!
- A jeśli Assamie pytasz poważnie...
Earl objął ramieniem swego ludzkiego współpracownika.... to dzieje się dużo. Arkania znowu zaczyna się zbroić, znowu starają się zebrać korpus ekspedycyjny.
- Na Morkhotyjczyków?
- Tia...
- Nie dość im było ostatniego lania? Kiedy to było...Paladine to już z pięć lat minęło.
- Ale nie wystarczająco dużo krwi wtedy przelano... niestety.
- Osiemdziesiąt tysięcy poległych to dla ciebie za mało?
- Dla mnie nie... Dla cesarza Arkanusa jak widać tak.
- Id...
- Sz.....
Assam uważnie rozejrzał się wokoło. Przytaknął bezgłośnie rozmówcy.
- Czyli co? Znowu zbiorą wielką armię? Znowu ruszą w góry? Znowu rozbiją się o dużo lepiej wyposażone oddziały Morkhota?
- Nie. Arkanus tym razem poszedł po rozum do głowy. Zaczyna od blokady ekonomicznej Księstwa Morkoth.
- Chce ich zagłodzić?
Parsknięcie wyrwało się z ust Assama.
- A no chce. Uszczelnia własne granice i wysyła liczne oddziały na tereny Dzikich Ziem. Chce podporządkować sobie plemiona orkowskie.
- Przecież dzicy nie będą walczyć pod jego butem.
- Ja to wiem, Morkoth zapewne też... ale Arkanus nie chce wykorzystać orków jako wojowników. Nie tym razem. Dzikie Ziemie przyjacielu, to niewyczerpane zapasy żywności, żywności która teraz Morkoth jest potrzebna jak nigdy wcześniej. Księstwo ma bardzo dobrze rozwinięty przemysł, rewelacyjną metalurgię, alchemię, gildia magików jest najsilniejsza od kilku dekad... ale nie mają jedzenia. To jest ich słaby punkt. Arkanus chce to wykorzystać.
- No dobra... a co na to wszystko Morkoth? Przecież nie siedzi z założonymi rękoma?
- Na pewno nie. Z tego co wiem, a sam wiesz że informacje z Księstwa Morkoth nigdy nie są pewne, Morkoth organizuje coś na kształt siatki szpiegowskiej na terenach dzikich ziem. Zbiera różny element, szkoli, szantażuje, wymusza, obiecuje góry złota. Chce mieć informacje, i chce móc handlować z orkami. Daje przednie żelazo w zamian za pszenice.
- Paladine...
- Właśnie... wiesz co się stanie jak się mu uda? Będziemy mieli z jednej strony dobrze odżywionego Morkhota a z drugiej bardzo dobrze wyposażonych orków... A my w środku.
- Przecież Arkania jest Cesarstwem! Mamy wojsko, mamy zakony mamy...
- Gówno mamy!
Earl uniósł się nieznacznie. - Mamy pospolite ruszenie, mamy szlachtę która bez piętnastu sejmików, rzyci nigdzie nie ruszy... Mamy trzy zakony rycerskie przesiąknięte korupcją i układami... mamy jeden wielki burdel przyjacielu. A Morkoth, mimo że ma liczebnie jedną dziesiątą tego co my, ma jednocześnie dużo więcej. Ma dyscyplinę, ma posłuch... bo trzyma swe księstewko za mordę i pilnuje, aby rozwijało się tak jak to on widzi! Ma stal doskonałej jakości... I ma to czego nie mamy my. Ma posłuch u swego ludu. Jego lud go kocha, mimo, że jest pod jego buciorem.

Rozmowa przyjaciół trwała jeszcze czas jakiś. Świt nastał, przyszło południe. W końcu i oni udali się na spoczynek. Przecież na wieczór trzeba było się przygotować. Kolejny ładunek powinien być wysłany. Tym razem zamówienie złożył ponoć jakiś dostojnik z Arkani. Mieli mu znaleźć jakąś jurną elfkę. Tylko gdzie takie mają?

****

X
W celi Panowało poruszenie. Jedni wykrzykiwali prośby i błagania o litość, inni spali, jeszcze inni zdecydowani byli błyszczeć swym intelektem i krasomówstwem.
- Kimże właściwie jesteś czerwonooki, że z taką wprawą szafujesz radami i naganami, mimo iż tkwisz w takiej samej klatce jak nasze?
- Jestem takim samym idiotą jak Ty. Tak samo dałem się złapać w nadziei na szybki i duży zysk... różnica między nami jest taka, że ja żyję tu już od pewnego czasu... Ty natomiast za chwil parę po raz pierwszy staniesz na tej arenie. Jak już to zrobisz... uważaj aby nie zapaskudzić ziemi pod Tobą.
- Nie wiedziałem, że orkowie mogą cokolwiek wiedzieć o dwimerycie...
- Bo masz racje. Nie wiedzą. Wiem tyle, że ostatni magik, który próbował czarować w tym czymś, usmażył się własnym zaklęciem. A strażnicy, którzy go zabierali mówili że to przez kajdanki z dwimerytu. Zadowolony jesteś? Skądinąd jako goblin też nie powinieneś za dużo na ten temat wiedzieć?!
Ni to pytanie, ni stwierdzenie zawisło w powietrzu.[/i]
Ork wysłuchał uważnie elfa, oraz przerażonego goblina z garnkiem na głowie. Kiwnął głową pozostałym...
- Żeby układ był jasny. Zależy mi na tym abyście dobrze ze sobą współgrali, bo od tego zależy także moje życie... jeśli nie uda nam się... wszyscy zginiemy. Spojrzał z politowaniem na Znaka. - Jeśli kucharzyna nie przyda się na nic, to go wieczorem upieczemy. Co Wy na to? Dawno nie jadłem świeżego mięsa!
X


****
- Co na dziś przygotowałeś przyjacielu?
- Mam świeżą dostawę. Zdają się być interesujący. Jakiś ork, jakiś goblin, drow, trol, druhii...
- Druhii? Dawno żadnego nie widziałem.
- Bo i niewielu się tu ich pałęta.
- Dobrze... co chciałeś postawić na przeciw nim?
- Myślałem o czymś dużym i dzikim...
- Nie.
- Elfy?
- Nie... wystaw przeciw nim coś, co jest w stanie ruszyć głową... albo lepiej głowami.
Hainrich uśmiechnął się drapieżnie.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 26-07-2009 o 10:41.
hollyorc jest offline