Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2009, 15:44   #10
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Powoli otworzył oczy, bojąc się, że nawet gwałtowny ruch powieką rozsadzi mu głowę. Kac-gigant, tak inni bywalcy melin nazywają to zjawisko. Jaszczur nigdy nie wiedział, dlaczego, wszak jest znacznie bardziej groźny niż jakikolwiek gigant, którego spotkał. W przeciwieństwie do olbrzymich istot jest nie do zabicia. Na szczęście, duchy zmarłych pijaków są litościwe i po pewnym czasie zdejmują karę, jaką nakładają na każdego, który nie pohamuje rządzy upicia się w sztok. On również dał się bezmyślnie upić temu jegomościowi, w karczmie… jakiejś tam karczmie. Zainteresowała go jego broń i fach, którym się trudnił. Reptilion pamiętał jeszcze, że ten obiecywał mu interesującą robotę, która stanowić będzie ogromne wyzwanie dla kogoś takiego, jak on. Bardzo mu to pasowało, właśnie stracił ostatniego pracodawcę. Chciał oszukać "głupiego gada", nie doceniał jego siły i intelektu. Musiał zginąć, i to w niezbyt przyjemny i heroiczny sposób… Bez honoru za życia, bez honoru po śmierci. Czemu więc sama śmierć miałaby nie być równie haniebna i upokarzająca? Tak, utopienie go w zapełnionej po brzegi latrynie było chyba najlepszym wyjściem, zasłużył sobie na to. I tak nikt nie będzie po nim płakał.
Ale o czym dokładnie mówił mężczyzna w spelunie? Nie, tego nie potrafił sobie przypomnieć. Co działo się dalej, również wyciekło z jego pamięci.
Powieki otwierały się coraz szerzej, aż jego gadzie oczy ujrzały jakąś dziwną istotę, wpatrującą się w niego. Jaszczur zacisnął pięści i starał się poderwać na nogi, jednak zdołał jedynie podnieść z ziemi plecy, gdy dziwna kreatura odeszła spokojnie. Dziwne, jaszczur poczuł się lepiej, znacznie lepiej. Właściwie, to czuł się tak rześki i wypoczęty, jak nie czuł się od kilku miesięcy, gdy podróżował ze starym hobgoblinem i jego świtą po małych miasteczkach w najróżniejszych interesach. Kac-gigant zniknął jak ręką odjął, i raczej nie była to inicjatywa duchów pijaków… Dopiero teraz, gdy potencjalne zagrożenie minęło, reptilion zdał sobie sprawę ze swego, jakże żałosnego, położenia. Na dłoniach miał kajdany, solidne i, chyba, zaczarowane, świeciły się bowiem najróżniejszymi kolorami. Ale nie to było najgorsze, podobnie jak brak broni. Najgorszy był fakt, iż znajdował się w klatce. Jaszczur wstał i szarpnął z całej siły kraty, wydając z siebie gardłowe warknięcie. Bez skutku. Zresztą, tego się akurat spodziewał, musiał tylko wyładować się na czymś, jego głupota doprowadzała go do szału. Jak mógł się tak dać wrobić? Spojrzał na odsłonięte podbrzusze. Może wycięli mu nerkę? Ale nie zauważył żadnej blizny, żadnej rany. Oczywiście, to niczego nie zmieniało, nawet nie wiedział, gdzie jest nerka, możliwe że nacięcie jest na plecach lub piersi, pod żelaznym napierśnikiem. Rozejrzał się i w nikłym świetle zauważył inne istoty, również pozamykane w klatkach. Orki, trole, gobliny, nawet jakieś dwa elfy, jeden Mroczny, a drugi… blady. Wszyscy zdawali się wiedzieć tyle samo, co on, czyli nic. Jaszczur wstał i starał się dokładniej rozejrzeć po pomieszczeniu. Wyglądał trochę jak połączenie jaszczurki i… kury. Tak, kury. Wszędzie, na ogonie, na łydkach, na grzbiecie rosły mi żółte pióra. Na głowie układały się one w całkiem wyględny pióropusz. Cały pokryty był zieloną (niektórzy ten kolor zwą "morskim") łuską, gdzieniegdzie wystawały ostre kości, jak choćby na "czubku nosa", tworząc niepozorny, lecz przydatny w walce, róg. Był niski, miał trochę ponad półtora metra, chociaż gdyby się w pełni wyprostował, mógłby mieć pewnie 2 metry… nie licząc ogona, oczywiście, który sam w sobie miał sporo ponad metr. Jaszczur miał na sobie skąpą zbroję, dostosowaną do budowy ciała. Składały się na nią nagolenniki, napierśnik i małe naramienniki, wszystko to wykute z dobrej jakościowo stali i zdobione dziwnymi symbolami. Poniżej linii żeber miał skromny, skórzany pas, na którym wieszał topór, teraz, oczywiście, pusty.
Kiedy wszystkie widoczne osobniki obudziły się, i zostały uleczone przez dziwnego stwora, odezwał się ork, znajdujący się w klatce mniej więcej pośrodku celi. Jeśli wierzyć jego słowom, porwano ich wszystkich, by walczyli na arenie. Pestka. Bo to raz ścierał się z najróżniejszymi oprychami w klatkach, na arenach czy na deskach znajdujących się nad dołem z kolcami? Gorzej, że ten, który ich tu ściągnął nie wypuści ich. A na pewno nie po dobroci. Nasza śmierć to zadowolenie tłumu, a to z kolei jego zarobek. Czyżby miał spędzić tu resztę życia? Walcząc, wiecznie w niewoli? Nie, na pewno nie. To się nie może tak skończyć. Wydostanie się z tego bagna, wydostanie się. To tylko kwestia czasu.
Słowa orka niektórych obeszły bokiem, niektórych przejęły. Niektórzy rozmawiali ze sobą, inni przedstawiali się, jak radził czerwonooki osobnik, jeszcze inni po prostu milczeli. Blady elf okazał się być Upadłym elfem, cokolwiek by to miało znaczyć. Nawiązał on krótką rozmowę z starszym orkiem, pokazując mu swój brak zaufania. Urocze. Chociaż talenty tego czarnowłosego, wątłego elfa mogą się przydać... Sam nie wiedział, czemu, ale postanowił się odezwać. Fakt, że w boju lepiej liczyć na siebie, niż na innych, ale jednak, lepiej się walczy u boku "kogoś konkretnego", niż po prostu "kogoś".
- Jestem J'Ram Chalur. Jestem wojownikiem, chociaż łączy mnie silna więź z duchami moich przodków. Dzięki ich pomocy, mogę, jak wy to nazywacie, czarować. Najbliższe są mi duchy opiekujące się… powietrzem- jaszczur mówił nadzwyczaj płynnie, choć nie bez problemów. Zasób jego słów był również czymś, czego nikt by się po nim nie spodziewał. To były jedyne spostrzeżenia, które mogły wam sugerować jego dojrzały wiek, jako reptilion nie mógł mieć zmarszczek ani siwych włosów…
- Orku, zwany Roxem. Jak myślisz, kiedy wypuszczą nas na arenę?
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline