Po małych kłótniach, groźbach i groźnych spojrzeniach kierowanych pod różnym adresem, ktoś wreszcie postanowił zrobić coś sensownego. Facet, bodajże Harlow, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i sprawdzić to przejście, zanim żabojad je wysadzi. Przywiązał linę do swojego plecaka i ruszył przed siebie.
Nie było łatwo. Już po paru krokach musiał zdjąć kask, bo się nie mieścił między skalnymi ścianami. Po chwili zniknął w ciemności wąskiego korytarza. Czekali na jakąś wiadomość. Czy można przejść, czy jednak konieczne jest wysadzanie? Wreszcie usłyszeli w radiu komunikat:
- Czysto. Chodźcie tu zamiast stać tak i się zastanawiać co zrobić.
Doktorek od razu wyruszył, nie odzywając się nawet słowem. Michael również się długo nie zastanawiał. Nie zamierzał zostawać w tyle, a już na pewno nie zamierzał zostawać sam z tymi kłótliwymi ludźmi. Ruszył w ślad za Benzem.
W tym samym miejscu, w którym zrobił to Harlow, musieli zdjąć kaski. Założyli na głowę opaski z latarkami czołowymi i ruszyli dalej. Rodger parę razy zdawał się potrzebować drobnej pomocy, ale Jarecki wiedział, że gdyby tylko spróbował mu pomóc, zostałby wyzwany od najgorszych. Doktor nie przepadał za korzystaniem z czyjejś pomocy.
Wreszcie weszli w szerszy korytarz. Michael założył kask z powrotem na głowę, po czym rozejrzał się dookoła. Kilka kroków przed nimi stał Harlow. Historyk podszedł do niego i również rozświetlił sobie okolicę latarką.
Z tego co zdążył zaobserwować mieli teraz trzy opcje do wyboru. Nikt przed nimi tu nie był, bo gdyby któryś z facetów w garniakach chciał się tu dostać, prawdopodobnie wpadłby na podobny pomysł co nasz Francuz. Zatem raczej nikt nie wie, gdzie teraz należałoby się udać.
- I co teraz? Rozdzielamy się, czy rzucamy kością? Masz jakiś pomysł gdzie powinniśmy iść? - spytał Harlowa. |