Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2009, 10:39   #7
nemonikt
 
nemonikt's Avatar
 
Reputacja: 0 nemonikt może tylko marzyć o lepszym jutrze
Ciepło. Po mroźnej zimie Ferdinandowi pozostały już tylko wspomnienia. Ciekawe jak upalnie byłoby gdybyśmy trafili zgodnie z przydziałem do Afryki? Ale spokojnie, będzie jeszcze cieplej, gorąco, jak się weźmiemy za bary z Iwanami. Czekamy na rozkaz głównego uderzenia, a dalsza zwłoka nie jest potrzebna. Drobne akcje i niewielkie potyczki, z którymi załoga Von Zelditza radziła sobie doskonale, nie były dla nich jeszcze prawdziwym polem do popisu.

-Kleinlich! - krzyknął oberleutnant, kiedy po kolejnej odprawie termin operacji na łuku Kurskim został przełożony - odpowiadasz za przygotowanie czołgu i stu procentową sprawność wszystkich mechanizmów.
-Tak jest, Panie Oberleutnant.

Rozkaz nie był potrzebny. Kleinlich mógł nawet poczuć się urażony, bo zawsze i to bez komendy, każdą wolną chwilę poświęcał maszynie, która była przecież najważniejszym członkiem ich załogi. Bez przerwy myślał także o różnych rozwiązaniach technicznych i udogodnieniach, których nie wprowadziła fabryka. Szczególnie myśli zaprzątał mu przegrzewający się silnik. Nie było mowy aby w jakikolwiek sposób poprawić jego chłodzenie w polowych warunkach. Zamienianie opancerzenia na ażurowe kraty lub dodatkowe otwory chłodzące w pokrywach silnika były niedopuszczalne ze względu na ryzyko przebicia pociskiem osłabionych miejsc. Gdy dowódca wracał w stronę czołgu kierowca podzielił się z nim swoim nowym pomysłem.

- Panie oberleutnant, melduję, że jedynym sposobem aby przeciwdziałać gwałtownemu wciskaniu gazu i nadmiernym obrotom silnika, nad którymi trudno zapanować zwłaszcza w ferworze walki, jest mechaniczne ograniczenie skoku pedału gazu lub cięgna otwierającego przepustnice gaźnika do maksymalnej pozycji.
- Dobrze Kleinlich, podłożycie sobie cegłę pod pedał, jak macie taką ciężką nogę - zażartował dowódca- ale to po powrocie. Załoga baczność! Kapitan Rostitz powierzył nam zwiad w pobliskiej wsi. To zaledwie dwadzieścia kilometrów od radzieckich pozycji, także bądźcie skupieni i wypatrujcie dobrze wszelkie niebezpieczeństwa. Na pancerz weźmiemy kilku chłopaków z piechoty do osłony. Załoga do wozu! Wkrótce wyruszamy!

Po niecałych dwóch godzinach marszu zatrzymali się naprzeciwko wioski, porucznik sprawdził teren przez lornetkę i nakazał ostrożnie wjechać między pierwsze domy przy głównej ulicy. Grenadierzy posuwali się pomału w cieniu czołgu, chowając się przed potencjalnym zagrożeniem z frontu i jednocześnie osłaniając czołg na flankach. Kleinlich przez swój nisko położny wizjer lustrował wąski kąt przed czołgiem. Wystarczyło to jednak by zauważył on po przekątnej drogi niepokojący ruch w drzwiach stodoły oddalonej o jakieś sto metrów. Po sygnecie na palcu ręki, która uchylała drzwi błysnęło słońce Nieoczekiwanie zatrzymał czołg. Opamiętał się, po chwili i chciał meldować, że coś widzi, ale zbiegło się to z okrzykiem dowódcy

- Żeby mi żaden z czołgu nie wychodził. Lanzer, przejmujesz dowodzenie. - po czym wyskoczył z czołgu i po krótkiej rozmowie z grenadierami padł na ziemię.

Kleinlich pomyślał, że obaj zobaczyli ten sam błysk w stodole. Przecież biedni wieśniacy z obszarów trawionych wojną nie noszą złotych sygnetów. Jego zaniepokojenie wzrosło, gdyż poinstruowani żołnierze wcale nie ruszyli w stronę stodoły, tylko wkrótce znikli mu z pola widzienia. Poddenerwowany krzyknął na kolegów w wieżyczce mających lepszą widoczność.

- Gapa, Werner co widzicie? Co u licha się dzieje?
- Jakieś postaci ruszają się na wzgórzu około kilometra na południowy zachód. Jeśli to Iwany i mają choćby moździerz, to będziemy mieli kłopot- odpowiedział wyjątkowo czujny Gapa.
- Obserwujcie teren, w razie czego ruszymy schować się miedzy domy - rzekł Lanzer.
- Udo - odezwał się Ferdinand nieformalnie do tymczasowego dowódcy- uważaj na tę stodołę po przekątnej drogi, ktoś tam z pewnością jest. Przygotuj MG i miej na oku ten obszar.

Po tych słowach wszyscy przywarli do swoich wizjerów. Pot zdenerwowania spłynął Ferdinandowi po plecach. Rozejrzał się po przyrządach, upewnił się, że wszystkie dźwignie są dobrze ustawione, na wypadek konieczności nagłego zrywu z miejsca w którym stali. Bacznie lustrował teren i w skupieniu nasłuchiwał wieści od kolegów, którzy z pewnością widzieli więcej.
 
nemonikt jest offline