Włosy Runy zafalowały na wietrze, gdy Michał przemknął obok niej i Radka. Coś chyba do niej powiedział, ale nie dosłyszała, bo ten nie myśląc wiele szarpnął za klamkę karczmy i wszedł do środka. Kiedy i ona znalazła się już w karczmie, Michał stał wewnątrz i chyba się rozglądał. Wewnątrz nie było nikogo. Na wielkiej drewnianej ladzie stała masywna baryłka wina z nalewakiem. Była przymocowana do lady. Barmana nigdzie nie było widać. Za ladą na półce stało około dziesięciu glinianych kufli do piwa. Zarówno po prawej, jak i po lewej stronie karczmy wzdłuż ścian stały szafki z książkami.
Te po lewej stronie były całkiem inne, bo stare, wielkie i w twardych oprawach. Te po prawej były nowoczesne, takie jakie znaleźć można było w zwykłej, miejskiej bibliotece. Po środku karczmy stały dwie długie i szerokie drewniane ławy z krzesłami po obydwu stronach. Na jednej z ław leżał nowoczesny zeszyt formatu A4 zatytułowany "Księga Wpisów". Runa początkowo nie zauważyła zeszytu i podeszła najpierw do lady. - Jest tam kto? - krzyknęła w kierunku zaplecza. Za moment zauważyła, że w malutkim pokoiku, będącym zapleczem karczmy, również nie było nikogo. Widziała tam gliniane miski, wielki współczesny metalowy garnek z przykrywką i wiszącą na gwoździu dużą współczesną patelnię.
- Eurghmanabad Umbesbala! - Usłyszała jakiś męski głos zza lady. Na ziemi leżał bladoskury mężczyzna. Był cały posiniaczony, brudny i ubrany jak człowiek pierwotny w jakąś skórę z tygrysa czy czegoś w tym stylu. Patrzył na nią wielkimi wściekłymi oczyma i wydzierał się w języku, którego nie dało się określić inaczej, jak tylko "język dzikich". Wstał chwiejnym krokiem i przeskoczył przez ladę świecąc przez chwilę wystającym spod skąpego stroju przyrodzeniem. Pusta butelka wina, z którą zdaje się spał na podłodze, rozbiła się z trzaskiem. Następnie dzikus pobiegł przez karczmę w stronę drzwi wyjściowych, w których pojawił się właśnie Radek. |